Rozdział 60.

98 7 31
                                    

North p.o.v

Zapukałem do drzwi, a z racji tego, że nikt nie odpowiadał to razem z drużyną wleźliśmy jak gdyby nigdy nic do mieszkania Shakera. Powoli dochodziła już dwunasta a znając życie nasz najmłodszy zawodnik jeszcze spał. Planowaliśmy dzisiaj wybrać się do lasu na camping. Spanie pod gołym niebem w samym środku lasu brzmi jak niezła przygoda.

Wbiliśmy chłopakowi do sypialni w której zastaliśmy go - jak sądziłem - jeszcze śpiącego, ale z szarowłosą dziewczyną u boku. Strikers cicho się zaśmiali a ja podszedłem bliżej po zdjęcie twarzy napastnika w trakcie snu. Tylko jego fotki brakowało mi do kolekcji.

North: Nareszcie osiągnąłem jeden ze swoich celów w tym roku - powiedziałem dumny z siebie.

Bo: A ile ci ich jeszcze zostało? - zapytał żartobliwie.

Dobre pytanie. Szczerze, to zastanawiałem się, czy nie wykreślić ze swojej listy ostatnich czterech podpunktów, czyli ósmego mówiącego o wymyśleniu kreatywnego imienia dla dziecka, dziewiątego - skonstruowanie pokoiku dla juniora i dziesiątego - kupna tych wszystkich zabawek, wózków, ubranek czy innych rożków i smoczków. Jedenastym było - proszę o fanfary za ten w chuj przemyślany pomysł - oświadczyny. Tak. Myślałem nad tym przez dwa miesiące. Wiem, że znamy się krótko a jesteśmy razem jeszcze krócej, ale wtedy myślałem, że skoro będziemy mieli razem małego - lub małą - wersje nas samych to do szczęścia brakuje mi już tylko ślubu z blondynką. Sądziłem, że to ta jedyna i lepszej w życiu nie spotkam. Teraz rozważam nad tym więcej niż kiedykolwiek i jednak nie jest to najlepszy pomysł. W końcu powiedziała, że najlepiej będzie zrobić sobie przerwę a dla mnie takie słowa są jak "sory, nie czuję już nic do ciebie, zostańmy przyjaciółmi". 

NO KURWA NO...

Ja wiem, że zachowałem się nie fair w stosunku do niej i w ogóle ale ludzie! Za około cztery miesiące rodzi się bebe a ona chce sobie przerwy robić! Nie miałbym nic przeciwko, gdyby się jeszcze nie wyprowadzała tylko siedziała na dupie i się nie odzywała to wtedy jeszcze byłoby ok, bo miałbym ją na oku i wiedział, że jest cała i zdrowa, ale oczywiście nie potrafiłem zaprzeczyć i pozwoliłem na to, aby sobie gdzieś przekoczowała. Boże, dlaczego jestem takim zjebem...?

Rasta: North wszystko w porządku? - kapitan wyrwał mnie z wewnętrznych przemyśleń - Nie odpowiadasz nam już od dziesięciu minut i nie reagujesz. Zawiesiłeś się czy co? Gadzi mózg ci się uruchomił?

North: Co? Nie no dobrze jest, po prostu za dużo na głowie mam i tyle - wzruszyłem ramionami.

Tygrys: A jak tam z Nicole? 

Wiesz co? Dzięki, że pytasz aktualnie już drugi dzień nie mamy ze sobą kontaktu.

North: Jest git, nic się nie dzieje ani... No.

Shaker: Moglibyście łaskawie przejść z tymi swoimi rozmowami do innego budynku? Niektórzy próbują się wyspać - skarcił nas wzrokiem.

Joe: No już, spokojnie panie romantyku, ulatniamy się stąd i życzymy przyjemnego snu - pokłonił się i ruchem dłoni zaprosił nas do wyjścia.

Shaker: No i tak ma być - kiwną głową a następnie ponownie położył się obok dziewczyny.

Nicole p.o.v

Sally: Stara, słuchaj mam nowe ploty - podeszła do mnie podekscytowana.

Nicole: Opowiadaj - odparłam przykładając kubek z wodą cytrynową do ust.

Sally: Czaisz, że Olivia rozwodzi się z Hansem? A w dodatku kręci z Matadorem! - oplułam się napojem - W ogóle podobno to już trwa od paru miesięcy. Dziwne, że udało jej się to przed nami ukrywać, przez tyle czasu - zamyśliła się.

Sięgnęłam po chusteczki leżące na stole i wytarłam brodę.

Nicole: Ale, że z nim?! Przecież on ją prędzej czy później zostawi dla jakiejś lalki z napompowaną dupą - założyłam ręce na piersi - To kobieciarz - dodałam - I skąd do cholery masz takie informacje? Śledzisz ich?

Sally: Nie... Ale wiem to od Diany, która wie od Lily, która wie od Mindy, która wie od Anity, której zwierzyła się z tego Olivia.

Nicole: Aha... A znasz może powód tego rozwodu?

Sally: Nie chciała podobno mówić.

Pokiwałam powoli głową i skierowałam wzrok na ptaka na balkonie. Zamyślona wpatrywałam się w niego od dłuższego czasu. 

Nicole: A może by tak porozmawiać z Northem...?

Sally: Co?

Pokręciłam głową.

Nicole: Nic, nic.

Sally: Słyszałam i nawet nie waż się do niego pisać - rozkazała.

Nicole: Ja wiem, że zachował się jak pizda ale w głębi duszy czuję, że to jego zachowanie to po części moja wina...

Sally: Koło chuja lata mi to co ty na ten temat czujesz - prychnęła.

Brązowowłosa podeszła do lodówki i wyjęła z niej butelkę wina i pudełko z ciastem w środku. Następnie kucnęła i z zamrażalki wygrzebała pudełko lodów. Ciasto rozłożyła na dwa talerzyki, a na nie dodała dwie łyżki lodów.

Dziewczyna wręczyła mi talerz wraz z widelcem i usadowiła się obok mnie z tym samym w jednej dłoni i lampką czerwonego napoju w drugiej. 

Sally: No, to smacznego - powiedziała pogodnie.

Spojrzałam się na jedzenie krzywo, po czym posłałam przyjaciółce głupawy uśmiech.

Sally: Dobra, idę po ogórki i majonez - westchnęła wstając z kanapy - Chcesz jeszcze do tego jogurt w razie gdyby ci nabiału zarakło?

Nicole: Poproszę - zaśmiałam się.

Po chwili miałam przed sobą słoik kiszonych i majonezu oraz czteropak jogurtu wiśniowego. 

Sally: Smacznego słońce. Tylko się nie porzygaj - wskazała na mnie palcem.

Nicole: Postaram się.

Przez następną godzinę rozmawiałyśmy o różnych pierdołach i oczywiście zbliżającym się ślubie Skrętnego Tygrysa, na który zostałyśmy zaproszone do momentu aż ten sam nieznany numer po raz chyba piętnasty dobijał się do Sally.

Sally: Obiecuję, że zaraz wyjebie ten telefon przez okno - przyłożyła urządzenie do ucha - Tak , słucham? - uruchomiła swój milutki głos - Co? Skąd ty w ogóle masz mój numer? A no chyba że... Nie wolno mi udzielać takich informacji. Mhm jasne. Dobra masz mnie. Jak tu przyjedziesz, to poszczuję cię psami. No i chuj z tym to naślę na ciebie Lucka. Pierdol się. No już chciałbyś - rozłączyła się.

Nicole: Niech zgadnę... North?

Sally: Ta... Pytał się czy wiem gdzie jesteś. Finalnie doszedł do wniosku, że koczujesz u mnie ale nie martw się, nie wejdzie tutaj - powiedziała dumnie.

Nicole: A... Na pewno nie masz problemu z tym, że na razie u ciebie mieszkam?

Sally: Nie, czemu miałabym mieć? Przyjaźnimy się co nie? A to oznacza, że musimy sobie pomagać. Poza tym, odkąd tu jesteś mam co robić a nie tylko maluję na płótnach czy ścianach cały dzień z przerwą na jedzenie i sen.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział krótszy niż tamten, bo tak

Do zobaczenia misiaki 😘



||Supa Strikas|| Nowa DrużynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz