2. 1 rozdział

50 6 6
                                    

5 lat później
Rosie
Siedzę, na swoim łóżku trzymając w rękach, małą Melody

Dalej nie wróciłam do Moreton. Do swojej rodziny. Razem z Tonym moim kuzynem, postanowiliśmy zostać jeden rok dłużej w Bostonie.

Wsnesie ja tak postanowiłam 12 miesięcy temu, a ze względu na to że moj kuzynek poznał tutaj dziewczynę w której się zakochał, również postanowił zostać.

Wynajęliśmy sobie jeden apartament. Z płaceniem również nie mieliśmy problemu, ponieważ i ja i tony mamy do też płatną pracę.

Melody jest drugim dzieckiem państwa Andersonów. Pierwszym ich dzidziusiem jest mały Liamek.

Mia z Chrisem, wzięli szybki cywilny ślub. Kościelny ma odbyć się z samego początku roku w Moreton.

Chcieli zaczekać również ze chrztem, bo chcą, abym była na nim obecna jako chrzestna Mel.

Bardzo się z tego cieszę.

Dlatego, muszę wrócić wcześniej do mojego rodzinnego miasta.

Jest grudzień, dokładniej 20 grudnia. Za cztery dni ma być wigilia, na której zjawię się pierwszy raz od 6 lat.

Pierwszy raz od 5 lat pójdę na grób swojego synka, Mike'a i babci.

Bardzo za wami tęsknię. Nie było dnia, w którym bym o was nie myślała.

***
Siedziałam w jednej z ulicznych kawiarni, obok mojego domu.

Małą kawiarenką zajmuję się starszą pani. Margaret jest dla mnie jak druga babcia, której od 5 lat nie mam.

Zna mnie lepiej niż ja siebie. Również przyleciała do Bostonu, wtedy co i ja. Tylko ona w innych zamiarach. Szukała pracy. A że budynek, który nazywany jest teraz kawiarnią, był wolny. To Margaret go kupiła i wyremontowała. Z małą pomocą mojej i mojego kuzyna.

Staruszka, wraca do Moreton za trzy dni. Dokładnie wtedy kiedy ja, również na święta.

Sama nawet zaprosiła mnie na kolację, ale odmówiłam. W końcu, trzeba odegrać teatrzyk. Ze względu na swoją rodzinę, postanowiłam że tym razem ich nie zawiodę.

-kruszynko, pomożesz mi przenieść te pudła do samochodu ?- spytała Margaret

-oczywiście- wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do strefy pudeł- sama je pani ma zamiar przenieść?

-nie, mój wnuczek ma przyjechać i mi pomóc- powiedziała- o już jest- wskazała na chłopaka za mną

W naszą stronę, szedł nie kto inny jak Nick Brown.

-hej babciu- przytulił staruszkę- rosie ? co ty tutaj robisz ?- spytał zaskoczony

O to samo bym mogła zapytać ciebie, palancie.

-to wy się znacie ?- Margaret ewidentnie była zaskoczona

-ta- mruknęłam- chodziliśmy do tej samej szkoły i...- chciałam dokończyć ale mi przerwał

-i byliśmy razem- uśmiechnął się- ale było minęło, trochę się pozmieniało. Słyszałem o stracie. Przyjmij moje kondolencje- podał nie rękę, którą niechętnie ścisnęłam- podwójnie, bardzo mi przykro że straciłaś dziecko.

Nie odpowiedziałam. Jak miałam niby odpowiedzieć ? Mi też jest przykro. W końcu było to moje dziecko.

-jak to się stało że zerwaliście?- spytała zaciekawiona babcia Nick'a

-nakryłam go na zdradzie- szepnęłam

-co?!- uniosła się- nie tak cię twoja matka wychowała!- krzyknęła w stronę nicka.

Zaczęła się na nim wyżywać (dosłownie i w przenośni). A mnie bardzo śmiesznie się to wszystko oglądało.

Czy ja się właśnie uśmiechałam?

-ale babciu....

-nie babciuj mi tu teraz! jak tak mogłeś? matka wie ?

-wie. Nie odzywała się do mnie przez miesiąc. Kazała mi jakoś przekonać rosie do powrotu. Ale się nie zgodziła- mówiąc to patrzył na mnie- bardzo żałuję tego co zrobiłem, ale czasu nie cofnę.

-dokładnie, a ja nie szukam chłopaka- wypowiedziałam się

-eh, jesteś bardzo uparta- mruknęła- tak jak twoja matka

-babciu, one w końcu są rodziną- szepnął Nick

-aaaa no tak- zorientowała się- dobra dzieciaki, z tego co wiem oboje macie zaraz wyjeżdżać- po jej słowach mój telefon zaczął dzwonić.

Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam imię, swojego kuzyna. Od razu odebrałam.

-no co tam ?- spytałam

-ty się mnie pytasz no co tam !?- krzyknął do słuchawki- wiesz która jest godzina ?! niedługo mamy być na lotnisku- krzyczał

Aha, czyli randka się nie udała- pomyślałam sobie

-tony...

-przepraszam- szepnął cicho- nie chciałem na ciebie naskoczyć, zachowałem się okropnie.

-spokojnie, wybaczam ci. Nie byłam nawet na ciebie zła, tylko pomagałam jeszcze pani Margaret przenosić pudła- powiedziałam- zagadałam się z nią trochę i nie patrzyłam na to, która jest godzina

-tak czy inaczej przepraszam. Chyba jednak nie będę miał żony. Nici z ślubu.

Tak tony, od razu szukał kandydatki na swoją żonę. Chciał się z nią pobrać jak najszybciej. Zależało mu na czasie, ponieważ wreszcie chciał pokazać, że potrafi o siebie zadbać. On sam nie do końca w to wierzy.

-tony, to nie koniec świata, jeszcze znajdziesz sobie dziewczynę, która będzie ciebie godna- odpowiedziałam- muszę już kończyć, pogadamy w domu. Tylko proszę czekaj w nim na mnie i nie rób, żadnych głupot, już o tym rozmawialiśmy, paa- rozłączyłam się nie czekając na jego odpowiedź

-byłabyś dobrą mamą- powiedziała Margaret

Tęsknię za tobą Leo

-babciu!- krzyknął Nick- chyba się troszkę zapomniałaś

-przepraszam Rosie, chyba rzeczywiście się trochę zapędziłam- wyglądała na speszoną, dlatego jak najszybciej odpowiedziałam

-nie nic się nie stało. Naprawdę- dowiedziałam widząc ich nietęgie miny- muszę się już zbierać, niedługo mamy samolot, widzimy się w Moreton- pożegnałam się i wyszłam z kawiarni

I w tym momencie, doszło do mnie to że ostatni raz jestem w Bostonie. Będę tęsknić za tym życiem. To tutaj wszystko się skończyło. Pora wrócić, tam gdzie jest moje miejsce.
.
.
.
.
tak na dobry początek roku szkolnego;)

Nie zapomnij o mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz