๑ rozdział 6 ๑

961 27 4
                                    

pov: Bella

Od razu po skończonych lekcjach pożegnałam się z Billem, a następnie wsiadłam do samochodu i pojechałam na wyznaczoną ulice, do psychoterapeuty. Niestety do końca dnia nie zobaczyłam już Clary.

Na miejscu byłam niecałe 10 minut później. Budynek z zewnątrz był w całości murowany i pomalowany szarą farbą. Gdyby nie tabliczka z napisem "Gabinet psychologiczny & psychoterapeutyczny", to nie pomyślała bym, że to miejsce pełni taką funkcję.

Jedyne wolne miejsce znajdujące się w przeciągu kilkudziesięciu metrów było między dwoma samochodami, dlatego musiałam wykonać parkowanie równoległe, czego absolutnie nie potrafiłam. Czułam, że kilka razy, ledwo co udało mi się nie porysować samochodów, ale w końcu po skończonym wysiłku udałam się do środka.

Wchodząc pokonałam mały hol, a następnie przeszłam obok recepcji, w której i tak nikogo nie było. Pomieszczenie służyło również za poczekalnie, bo znajdowały się tam siedzenia. Dostrzegłam na nich trochę starszą kobietę, ubraną w purpurową sukienkę i w niechlujnym koku. Czytała jakąś gazetę, ale słysząc, że weszłam spojrzała na mnie przelotnie. Potem praktycznie od razu wróciła do poprzedniej czynności.

Trzy miejsca dalej siedziała druga osoba. Nie byłam pewna, czy to kobieta, czy mężczyzna, bo nałożony miała ogromny kaptur i na nosie widniały jej czarne okulary, zasłaniające pół twarzy. Ona zaś nie zwróciła na mnie uwagi. Bardziej zaciekawiona była pisaniem w telefonie.

Nie gapiłam się na nich długo, bo nagle zza lady wyłoniła się niska, starsza pani.

- Chiolero to ty? - zapytała z miłym uśmiechem.

- Tak. - odparłam spoglądając na nią.

Kątem oka zauważyłam, że osoba w kapturze odwraca głowę w moją stronę. Teraz jednak postanowiłam nie zwracać na nią uwagi.

- Pani już na ciebie czeka. - dodała wskazując dłonią na drzwi znajdujące się obok mnie.

- Dobrze, dziękuję. - odparłam, po czym weszłam do środka.

Na miejscu rzeczywiście znajdowała się już pani terapeutka. Siedziała na jednym z foteli. Ogółem cały pokój przybierał barwy beżowo zielonkawe. Ściany pozostawały mleczno białe, a meble do siedzenia butelkowo zielone. Znajdywały się na nich również pasujące poduszki w różne wzroki. Po środku stał puszysty, beżowy dywanik. A na nim znajdował się mały, okrągły stolik, na którym położone były dwie pełne szklanki wody i pudełko chusteczek higienicznych.

Przynajmiej się przygotowali jakby nagle zachciało mi się płakać.

- Witaj, moja droga. - odezwała się wstając.

Wyglądała na kobietę około 30-stki. Posiadała bląd włosy sięgające do ramion i pogodny wyraz twarzy. Sama w sobie była wysoka, a jak założyła czarne buty na wysokiej podeszwie to mnie przerastała. Była bardzo ładnie ubrana, bo w stonowane kolory. Chociaż przypominała mi osobę na apelu szkolnym przez jej białą koszulę i długą, czarną spódnicę.

- Dzień dobry. - Również się przywitałam, nadal rozglądając się po pomieszczeniu.

Dostrzegłam, że na ścianie wisi kilka estetycznych obrazów, a zasłony przy oknach dodawały przytulnego klimatu. Ogromnym plusem było to, że postawili tam wiele roślinek. To na parapecie, to na podłodze. Wypatrzyłam nawet moją ukochaną monstere.

- Jestem Patricia i od teraz będę twoją terapeutką. - przedstawiła się podając mi rękę, którą natychmiastowo uścisnęłam.

- Bella.

Storm with dreams || Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz