୧ rozdział 38 ୨

698 26 14
                                    

pov: Bella

Nasze upijanie nie skończyło się najlepiej. Po tym jak Tom to zaproponował, szybko skoczyliśmy do pobliskiego sklepu i kupiliśmy trochę alkoholu. Potem, wraz z upływem czasu, widać było różnice w naszym zachowaniu i upojeniu alkoholowym. Ostatecznie wyszło na to, że zasnęliśmy u Billa dopiero nad ranem. Czułam się jakbym świętowała bardzo huczne urodziny, ale patrząc na to że chodziło o dziecko i resztę mojego życia, jest to tak samo ważny powód do świętowania.

No i jak pewnie podejrzewacie przez następny dzień byliśmy trochę niedożyci. Straciliśmy przez to większość dnia, a wstaliśmy dopiero jak się ściemniło. Tom zamówił nam jakieś jedzenie, bo na wychodzenie nikt nie miał ochoty. Jak dla mnie to dobrze, bo trzeba jak najlepiej uczcić brak ciąży.

To znaczy czułam się trochę źle przez okres, bo u mnie jest on zazwyczaj bolesny. Ale teraz z potrójną siłą będę go wytrzymywać i chętnie w swoim życiu witać. A dlaczego to już wszyscy wiedzą.

Siedzieliśmy w pokoju razem z chłopakami i objadaliśmy kaca jakimiś kurczakami z pobliskiej restauracji. Od pewnego czasu nie specjalnie zwracałam uwagi na co jem. Czasem bywały u mnie lekkie wyrzuty sumienia przez dużą ilość spożytego jedzenia, ale przez wsparcie bliźniaków potrafiłam spożyć normalny posiłek, co jeszcze parę tygodni temu było zupełnie nierealne.

- Chyba się zaraz porzygam. - oświadczyłam rzucając obgryzione skrzydełko spowrotem na talerz. Zjadłam już tyle, że gdyby to było możliwe to bym pękła.

- A ja i tak myślałem, że masz słabszą głowę do alkoholu. - odparł Bill przeciągając się leniwie na krześle, którego obecnie zajmował.

- No widzisz. Po kimś to odziedziczyłam.

- Myślicie, że dalej tyle pije? - zapytał Tom. Oczywistą oczywistością było to, że mówimy o moim ojcu.

- No. Nie wierzę, że nagle przestał. - odparłam.

- Bez odwyku nie da rady. - stwierdził Bill, z czym musieliśmy się zgodzić.

- Sam i tak na niego nie pójdzie. Prędzej zapije się na śmierć. - powiedziałam.

Nie żebym mu tego życzyła, ale po prostu nie widzę dla niego innej nadzieji.

- Może znajdzie sobie jakąś babeczkę co go odmieni. - powiedział Tom.

- A kto by go tam chciał?

- Pewnie znalazła by się jakaś lafirynda lecąca na jego kasę.

- No jedynie. Ale patrząc na to, że ciągle chodził najebany to raczej nikt nie miałby powodu żeby na niego polecieć.

Czy odgadywanie mojego starego po tym wszystkim co mi zrobił jest jakkolwiek złe? Pewnie, że nie.

- Nie zdziwię się też jak jego firma upadnie. - powiedział Tom.

- Ja też nie i wsumie dobrze mu tak będzie. - odparłam, co ani trochę nie zdziwiło chłopaków.

- Karma kiedyś wróci, zobaczycie. - dodał Bill.

- Należy mu się.

- Jak mu się uda to mu normalnie życzenia złoże. - powiedział młodszy Kaulitz. Jednak wszyscy dobrze wiemy, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca.

- Czym on się wogule dokładnie zajmował? - zapytał Tom.

- Dokładnie to nawet nie wiem - powiedziałam - Jakiś tam transport, ale chuj wie czego, chuj wie gdzie i po co.

- Widzę, że bardzo się nim interesowałaś.

- Tak jak on mną. Z resztą po co my o nim wogule gadamy - powiedziałam chcąc już zmieć od niego temat. - Co u Geo i Gusa?

Storm with dreams || Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz