* rozdział 27 *

772 26 3
                                    

pov: Bill

Wróciłem do domu i już na starcie spotkałem Toma. Na pewno wyczekiwał mojego powrotu od Belly, aby dowiedzieć się nieco informacji od niej. Obydwu nas interesuje jej sytuacja, więc zamartwianie się jest wskazane.

- I co? - zapytał chłopak kierując się za mną do salonu.

- Wsumie to nic. - odparłem zgodnie z prawdą i usiadłem na fotelu, zaś on pokierował się na kanapę.

- Nic? Nic a nic ci nie powiedziała?

- No.

- Nie wierzę. Musiała ci coś wygadać.

- No przecież mówię, że nie. - powiedziałem najbardziej przekonująco jak się tylko da.

- To co teraz?

- A bo ja wiem? Na razie musi odpocząć i sama sobie wszystko poukładać. Nie będziemy się narzucać.

- A jak sobie coś zrobi? - zapytał, ale nie odpowiedziałem.

Nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że Belly mogłoby się coś stać. Nie wytrzymał bym tego.

- Mam nadzieję, że nie.

- Pewności nie masz.

- Nie przypilnuje jej, bo woli być sama.

- Trzeba się dowiedzieć co jej jest. - stwierdził.

- Myślisz, że nie próbowałem?

- Może i tak, ale nie skutecznie.

- Ty mi lepiej nie mów co jest skuteczne.

- Może ja do niej pójdę?

- Ciekawe kurwa po co. Nic nie zdziałasz.

- Skąd wiesz?

- Czemu niby ciebie miałaby coś powiedzieć, a mi nie? - zapytałem, ale ten nie odpowiedział, tylko zaczął głęboko nad czymś rozmyślać. - Bo przecież wiem więcej od ciebie, nie? - dodałem, a ten podniósł na mnie swój wzrok, który wskazywał na odwrotność moich słów.

- Miałem ci nie mówić, ale patrząc na powagę sytuacji... - zaczął, a ja potężnie się zdziwiłem.

Jakim cudem Belly darzy większe zaufanie do Toma niż do mnie?

- Ale jak to?

- Bała się, że będziesz na nią zły.

- Ja? Czemu miałbym być zły? - zapytałem, nadal nie wiedząc o czym wogule gadamy.

- Miałem ją w tym pilnować i pilnowałem, więc nie jest najgorzej.

- Ale w czym do chuja? O czym ty gadasz?

- Głodzi się.

- Że co kurwa!? - zapytałem zszokowany.

Biedna Belly. Jak mogłem tego nie zauważyć. A skoro mi o tym nie powiedziała, to znaczy że nie jestem godzien mianu najlepszego przyjaciela.

- Sam to zauważyłem, ale wolałem poczekać.

- Na co niby chciałeś czekać? Aż umrze z głodu? Ja pierdole... - powiedziałem wstając nagle - Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej?

- Bo to nie było pewne, a pytać też nie chciałem.

- Kurwa mać. - syknąłem zaczynając przechadzać się po pokoju.

Zawsze tak robię, kiedy muszę pomyśleć.

- Spokojnie Bill, wszystko jest pod kontrolą.

- Jaką kurwa kontrolą!? I czemu mi nie powiedziała!? - wykrzyczałem łapiąc się za głowę. Ten najpierw westchnął, a potem odpowiedział:

Storm with dreams || Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz