>⁠ rozdział 37 <

608 25 23
                                    

pov: Bella

Tym razem już na serio postanowiliśmy wybrać się na przechadzkę po mieście. Wczoraj wystąpiły małe komplikacje z mojego powodu, ale po odpoczęciu w hotelu wszystko wróciło do normy.

Zdałam sobie jedynie sprawę, że nie mogę zostać we Włoszech na zawsze. Patrząc na to, że wszystko przypomnina mi o mamie, nie mogę zagłębiać się w przeszłości i rozpaczy spowodowanej jej śmiercią.

Pojechaliśmy taksówką do Turynu. Najpierw mieliśmy w planach iść na jarmark bożonarodzeniowy na jeden z głównych placów, a potem pewnie zjeść coś ciepłego. Wysiedliśmy niedaleko placu i zapłaciliśmy za podwózkę, a potem ruszyliśmy do celu. Po drodze Bill bardzo zachwycał się Włoską architekturą, zaś Tom zajęty był patrzeniem do telefonu.

- Tak wogule to dzięki, że wczoraj po mnie przyjechaliście. - powiedziałam do dredziastego, kiedy Bill przyglądał się budynkom i zajęty był wyłącznie sobą.

- Spoko. - odparł krótko i nadal był wlepiony do urządzenia.

- Wyglądasz na obrażonego.

- Bo miałaś wrócić szybko - powiedział nagle przenosząc na mnie swój wzrok - A tu się okazuje, że uciełaś sobie drzemkę.

- Byłam zmęczona.

- To trzeba było siedzieć w hotelu, a nie. Dziś i jutro też jest dzień, więc równie dobrze mogłaś jechać tam kiedy indziej.

- Właśnie, że nie mogłam.

- Bo?

- I tak nie zrozumiesz... Nie byłam u niej od pogrzebu i czułam, że muszę spotkać się z nią jak najszybciej. - powiedziałam z lekką desperacją. Nie chciało mi się tego tłumaczyć, ale nie chciałam też żeby Tom był jakkolwiek zły. Chociaż denerwowanie się z takiego powodu jest lekko przesadne.

- No dobra, nie ważne już. - odparł zauważając mój ton.

- Ej! Zróbmy sobie zdjęcie! - oświadczył nagle Bill podchodząc bliżej nas.

Znajdowaliśmy się już prawie przy samym placu. Staliśmy dosłownie przed wejściem w alejki, więc mieliśmy idealnie wszystko oświetlone. Rano wsadziłam do torby mój aparat, myśląc że na coś się znowu przyda. Bo przydał.

Wyciągnęłam go i włączyłam. Na szczęście od czasu ostatniego używania bateria nadal się utrzymywała. Pierwsze co na nim zobaczyłam to moje zdjęcia z ostatniego koncertu chłopaków. Uśmiechnęłam się na ich widok. Przesuwałam je coraz to dalej. Były tam moje selfie, a potem scena i Bill z Tomem, a potem znowu cały zespół. Z jednej strony miłe wspomnienia, ale jednak wiadomo co było potem.

W końcu natrafiłam na zdjęcia sprzed koncertu. Moje i Clary. Zrobiłyśmy je sobie jeszcze w pokoju apartamentowca w lustrze. Już wtedy pomiędzy nami pojawiła się sprzeczka, która do końca tamtego dnia rozwinęła się do zbyt dużego stopnia.

- Robisz to zdjęcie? - zapytał Bill stojący przy wejściu na jarmark. Jego poza wskazywała na to, że był już gotowy na małą sesje.

- Tak, tak. - powiedziałam naciskając guzik na urządzeniu, tym samym przełączając z galerii na aparat.

Najpierw było nasze wspólne zdjęcie zrobione jak selfie, potem pojedyńczo i znowu grupowo zrobione przez jakąś miłą panią.

- Stańcie to wam zrobię. - powiedział Bill do mnie i swojego bliźniaka, kiedy tylko przechwycił aparat od kobiety, która już sobie poszła.

Spojrzałam na Toma, który na mój wzrok kiwnął głową żebym do niego podeszła. Tak też zrobiłam. Jednak strojąc blisko niego nie wiedziałam co dalej. Objąć go jakoś? Zrobić głupią minę? Chuj wie.

Storm with dreams || Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz