||rozdział 31||

750 20 24
                                    

pov: Bella

Tak jak ustaliliśmy, tak też się stało.

Siedziałam w samochodzie razem z Billem i Tomem. Ten drugi prowadził, jego brat siedział na miejscu pasażera, a ja z tyłu.

Bill dowiedział się już o moim wczorajszym incydencie z ojcem, ale jeszcze nie zdążyliśmy o tym pogadać na żywo. Teraz była do tego najlepsza okazja.

- Jak ręka Belly? - młodszy Kaulitz jako pierwszy podjął się rozmowy.

- Git wsumie. Nawet nie czuje, że boli - powiedziałam jednocześnie dotykając ręki - Ale dalej nie dowierzam, że zrobił mi coś takiego.

- To lepiej uwierz. - odparł Tom nie odwracając wzroku od drogi. Zaś jego brat przeciwnie, bo odwrócił się całym ciałem w moją stronę.

- Musisz to gdzieś zgłosić.

- Zły pomysł.

- Złym pomysłem będzie zostanie u niego. - wtrącił Tom.

- Naprawdę łatwo wam mówić. Nie wiecie jaki on jest i nie zdajecie sobie sprawy z powagi sytuacji.

- Ale Bell, to ty nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji. Ten skurwysyn się nad tobą znęca, czemu to jeszcze do ciebie nie dociera? - dredziasty był święcie przekonany o swojej racji, ale odejście od ojca nie było takie proste jak mu się wydaje.

- Bo mu podpadam. Muszę go unikać, a jak już to go słuchać.

- Widzę, że niczego się nie nauczyłaś - westchnął Tom odwracając głowę w moim kierunku, przez co przestał kontrolować co się dzieje na drodze - Nie tłumacz jego zachowania, bo to wygląda jakbyś to ty robiła coś złego.

- Bo robię. Poza tym patrz na drogę. - powiedziałam, więc na sekunde na nią spojrzał, ale chwilę potem znowu się odwrócił.

- To proszę, oświeć mnie i powiedz co takiego złego robisz?

- Buntuje się.

- Tom kurwa patrz na drogę! - krzyknął Bill łapiąc za kierownicę i zakręcając trochę w lewo, gdyż dredziasty prawie wjechał na drugi pas i uderzył w inny samochód. - Zaraz się przez ciebie rozbijemy.

- Wtedy zostanie nam już tylko bus. - dodałam, mając na myśli że jeśli oni straciliby swój pojazd, to musielibyśmy zapieprzać na przystanek. Chociaż z drugiej strony pewnie nie mieliby problemu z kupnem innego.

- Ale ja mam wszystko pod kontrolą - oświadczył Tom - I wracając, ty się nie buntujesz tylko wyrażasz swoje zdanie. W przeciwieństwie do niego.

- Zrobię jak chce.

- Ja tylko mówię co było lepsze.

- Ale nie dla wszystkich lepsze.

- Dla wszystkich prócz twojego starego, a przecież o to nam chodzi.

- Dla mnie byłoby to złe. Poza tym już to przerabialiśmy. Nie mieszkając u niego musiałabym iść do domu dziecka na kilka miesięcy, czego rzecz jasna nie chce. A do osiemnastki już niedaleko, więc niedługo i tak się wyniose.

- Ale nie wiadomo co przez ten czas jest ci jeszcze w stanie zrobić. - powiedział Bill.

- A zamieszkać możesz u nas. - dodał Tom spoglądając na mnie przez górne lusterko.

- Doceniam wasze starania, ale chyba serio zostanę i się podporządkuje. A czas do urodzin bardzo szybko minie, zobaczycie. Nim się obejrzymy, nie będę już u niego mieszkać.

- A gdzie się wyniesiesz? - zapytał Bill.

Miałam wielką nadzieję, że to pytanie nie padnie, bo nie miałam na nie odpowiedzi. A tu proszę bardzo.

Storm with dreams || Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz