ლ rozdział 20 ლ

891 31 27
                                    

pov: Bella

Mój budzik zadzwonił punkt siódma trzydzieści. Normalnie poszłabym spać dalej, ale za niedługo wyjedziemy, żeby odebrać Clar, więc jeśli chce zdążyć i wyglądać dobrze to muszę wstać, aby się ogarnąć.

Moim problemem było to, że nie miałam wymyślonego fitu. Ale podczas porannej toalety tworzyłam go sobie w myślach. Z doświadczenia wiem, że często w głowie wyglądasz zajebiście, ale rzeczywistość pokazuje, że tak nie jest.

Ostatecznie jednak udało mi się skonstruować coś takiego:

Zarzuciłam jeszcze na to skórzaną kurtkę, bo bez niej zamarzła bym na śmierć

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zarzuciłam jeszcze na to skórzaną kurtkę, bo bez niej zamarzła bym na śmierć. Potem spięłam sobie włosy w dwa niskie koczki i poszłam do reszty.

Weszłam do przestronnego salonu z aneksem kuchennym, przy którym ujrzałam tłuczącego się wszędzie Billa. Chyba próbował przygotować jakieś śniadanie, ale najwidoczniej słaby z niego kucharz.

- Pomóc ci? - zapytałam rzucając torbę na kanapę i podchodząc do niego bliżej.

- Mogłabyś. Chciałem zrobić jajecznicę, ale zdążyłem już spalić patelnie i zmarnować dziesięć jajek. - powiedział przekładając brudny talerz do zlewu.

- Mogliśmy po prostu wyskoczyć po drodze na jakieś jedzenie. - powiedziałam rozglądając się po tym co udało mu się już zrobić. Niestety prócz brudnego i mokrego blatu oraz wyciągnietych wszędzie naczyń nie dostrzegłam nic konkretnego i nadającego się do spożycia.

- No mogliśmy - przyznał - ale chciałem zrobić coś własnoręcznie.

- Nie wyszło. A teraz już nie zdążymy nic zrobić. Posprzątajmy tylko, a potem coś zjemy. - powiedziałam zabierając się za porządkowanie aneksu.

Między nami na chwilę nastała cisza. Skupiliśmy się na swoich obowiązkach. Ja zmywałam naczynia, a Bill chował jedzenie do mini lodówki i sprzątał na blacie. W końcu jednak zainicjował rozmowę.

- Co robiłaś wczoraj z Tomem?

- Wsumie to nic. - odparłam chcąc zbyć temat.

- To po co staliście pod moimi drzwiami?

- Przypadkiem się na siebie natknęliśmy. Nie martw się, nie spiskujemy przeciwko reszcie. - próbowałam zażartować, ale zdecydowanie mi nie wyszło.

- Spoko, tak tylko pytam, bo to wygalądało trochę dziwnie.

- Wiem, ja i on razem to niecodzienny widok.

- Zwłaszcza jak się nie wyzywacie.

- Ej - zaśmiałam się lekko i machnęłam mokrą ręką w jego stronę, tak że krople wody na niego poleciały - Robimy postępy.

- Czy ja wiem? - Bill wzruszył ramionami - Ja tam jakiejś dużej różnicy nie widzę.

- Bo to są małe kroczki.

Storm with dreams || Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz