▪︎ rozdział 36 ▪︎

639 24 1
                                    

pov: Bella

W końcu nadszedł czas pakowania się, z którym znowu miałam problem i to nie wiem czy nie jeszcze większy niż ostatnio. Miał być to już mój drugi wyjazd z Kaulitzami, więc mniej więcej wiem jak to jest z nimi przebywać. Z resztą mieszkam z nimi na co dzień.

Jeszcze o tym nie wspomninałam, ale okazało się że mój stary dom już dawno został sprzedany. Szkoda, bo myślałam że choć na chwilę będę mogła znowu w nim pomieszkać. Musieliśmy więc zatrzymać się w jakimś pobliskim hotelu.

Niby Bill powiedział, że będą w stanie odkupić dom mamy, ale z drugiej strony nie chce wywalać z niego jakiejś nowej rodzinki.

Po dniu pakowania, które zajęło mi dłużej niż poprzednio, nadszedł czas wylotu. Uznaliśmy, że lepiej będzie polecieć samolotem, niż jechać nie wiadomo ile godzin.

Ani na lotnisku, ani w samolocie nie wydarzyło się nic niezwykłego. Dopiero kiedy wylądowaliśmy mieliśmy problem z odnalezieniem jednego z bagaży Billa. Ostatecznie okazało się, że tak naprawdę miał on tylko jedną dużą walizkę i mniejszą torbę, a żadnej innej walizki nie zabrał. Tak więc szukanie wyszło nam na marne i straciliśmy trochę czasu. Jednak na szczęście zdążyliśmy na dobę hotelową i mogliśmy się w spokoju zameldować.

W końcu będąc już w pokoju walnęłam się na łóżko. Zmęczyłam się tą przeprowadzką, dlatego najchętniej poszłabym spać. Jednak miałam kilka planów co do pobytu tutaj.

Po pierwsze chciałam zabrać chłopaków na przechadzkę po miasteczku i pokazać im kilka fajnych miejsc, które odwiedzałam jak jeszcze tutaj mieszkałam. No i z racji tego, że nadchodzą święta, to miło by było kupić im jakiś prezent. I obowiązkowo musiałam odwiedzić mamę.

Z resztą z tym ostatnim nie było co zwlekać. Od czasu pogrzebu nie odwiedziłam jej ani razu, więc przydałoby się to nadrobić.

Wstałam z łóżka i podeszłam do krzesła na którym pozostawiłam kurtkę i torebkę. Potem zabierając to wszystko wyszłam z pokoju. Najpierw pokierowałam się do pokoju Billa, aby mu powiedzieć o swoich planach. Zapukałam dwa razy, ale nie słysząc odpowiedzi po prostu otworzyłam drzwi.

- Bill, jesteś tu? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia. Nie było go w środku, ale nagle wychylił głowę zza drzwi łazienki. Usłyszałam, że puścił sobie jakąś piosenkę, a ręce trzymał prostownice, którą przeciągał po włosach.

- Tutaj. - powiedział nie przerywając swojej czynności.

- Jak coś to ja idę na cmentarz.

- Iść z tobą? Zaraz skończę. - odparł mając na myśli prostowanie włosów.

- Nie, nie trzeba. I tak nie zajmie mi to długo.

- No dobra, ale jak coś to dzwoń. - powiedział, a ja się z nim zgodziłam i potem wyszłam z pokoju.

Założyłam kurtkę, którą dotąd tylko trzymałam w ręce i udałam się wzdłuż korytarza w stronę windy. Zatrzymałam się przed nią, gdyż była zajęta. Jednak po kilku sekundach drzwi powoli zaczynały się otwierać, a w niej ukazał się Tom. Trzymał w ręce paczkę chipsów i na mój widok szeroko się uśmiechnął.

- Gdzie się wybierasz? - zapytał wychodząc z windy, a potem stając tuż obok mnie.

- Na cmentarz.

- Do mamy? - zapytał, a ja kiwnęłam głową na znak zgody - Nie mieliśmy przypadkiem jechać na miasto? Bill chciał tylko ułożyć włosy i mieliśmy iść.

- Nic o tym nie wiem, ale równie dobrze jak wrócę to się przejdziemy.

- No dobra. - powiedział, a po jego słowach nastała cisza.

Storm with dreams || Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz