ᗒ rozdział 25 ᗕ

721 27 27
                                    

pov: Tom

Koncert wyszedł nam spektakularnie.

Kto nie był powinien żałować, bo wypadliśmy naprawdę perfekcyjnie. A patrząc na widownię i ich energię, również mogę stwierdzić ich zachwyt.

Jedyną rzeczą która mi przeszkadzała była Bell. To znaczy jej obecność. Stała tuż pod sceną i ciągle musiała się na nas gapić.

Wiem, że nie ma w tym nic nadzwyczajnego dla przeciętnego widzą, ale wydaje mi się, że zachowywała się nieco nieswojo.

Mam nadzieję, że nasze żarty przed koncertem jej nie uraziły. Uznałem, że skoro to na mnie spoczywa większy strach (bo występuje) a ona jedynie ma się dobrze bawić, to przelałem swoje emocje właśnie na nią.

Nie mówię, że, mi w tamtym momencie jakoś podpadła, bo tak jak mówię, ja wtedy miałem gorzej.

Z początku myślałem, że jak tak od nas odeszła to tylko na chwilę się obraziła i potem jej przejdzie. Jednak sądząc po jej zachowaniu następnego ranka, śmiem stwierdzić, że będzie trzymać do nas urazę dużo dłużej.

Było po czternastej, więc uznałem że najwyższa pora wstać. Po koncercie wylądowaliśmy na kilka godzin w jakimś klubie i wypity alkohol dawał po sobie znać. Głową straszliwie mnie bolała i miałem ochotę zwymiotować całe swoje wnętrzności.

Nie ogarniając się poszłem do kuchni w celu zjedzenia czegoś co pomogło by mi się odkacowić. Na miejscu zobaczyłem, że nikogo jeszcze nie ma. Podszedłem do lodówki i zacząłem przeglądać jej zawartość. Jednak nie znajdujac nic wartego uwagi, zdecydowałem tylko zjeść tabletkę, aby ból głowy ustał.

Odwróciłem się w stronę szuflady i zacząłem ją przeczesywać. Wtedy też usłyszałem otwierające się drzwi od jednego z pokoi. Oznacza to, że ktoś również wstał.

- Też chcesz tabletkę? - zapytałem nie odwracając się nawet, aby sprawdzić kto przyszedł.

Odpowiedziała mi wyłącznie cisza. Wydawało mi się to dziwne, bo na pewno któreś z nich weszło do pomieszczenia.

Odwróciłem się w celu opierdolenia kogoś, że mi nie odpowiada. Jednak kiedy zobaczyłem zapłakaną Bell w walizce w ręce, od razu odrzuciłem ten pomysł.

- Co robisz? - zapytałem widząc jak ta ze spuszczoną głową kieruję się do wyjścia. Szybko do niej podszedłem, bo oczekiwałem jakichkolwiek wyjaśnień jej zachowania - No poczekaj. - dodałem chwytając ją za łokieć.

- PUSZCZAJ MNIE KURWA! - wrzasnęła od razu mi się wyrywając.

Miała całe zaczerwienione i załzawione oczy. Jej makijaż z wczoraj był nie domyty, a włosy rozczochrane. Jedyne co zrobiła to przebrała się w jakiś komplet dresowy.

- Gdzie idziesz? - zapytałem trochę się odsuwając, aby zrobić jej przestrzeń.

- A chuj cię to. - warknęła łapiąc za klamkę.

- Nie wychodź. - powiedziałem, jakby moje słowa jakimś cudem miały zdziałać cuda. Znowu złapałem ją za ramię, ale ta wpadła w jakąś dziką furię.

Zatrzasnęła spowrotem drzwi, które już trochę udało się otworzyć. Odwróciła się w moja stronę zaczynając mnie popychać i krzyczeć.

- NIE DOTYKAJ MNIE KURWA NIGDY WIĘCEJ! NIE POZWALAM CI!

- Co wy robicie? - zapytał Bill. Nawet nie zorientowaliśmy się kiedy wszedł - Co się stało Belly? - dodał widząc stan dziewczyny.

Podszedł do niej i chciał przytulić, ale ta odsunęła się również od niego. Wydało mi się to jeszcze dziwniejsze, bo w końcu był to jej Bill.

Storm with dreams || Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz