◉ rozdział 14 ◉

831 28 9
                                    

pov: Bella

Rano czułam się bardzo słabo. Głowa straszliwie mnie bolała, przez co nie miałam siły nawet wstać. Stwierdziłam więc, że dziś odpuszczam sobie szkołę i wracam do spania.

Znowu obudziłam się wpół do dwunastej. Najpierw chwilę poleżałam gapiąc się na szafę. Potem chwyciłam za telefon, na którym zobaczyłam trzy nieodebrane połączenia od Billa. Przez te kilka godzin musiał zastanawiać się gdzie się podziewam. Stwierdziłam, że oddzwonię do niego zaraz po porannej toalecie i po znalezieniu jakichś tabletek na głowę.

Najpierw udałam się do łazienki, a potem zeszłam na dół do kuchni w nadziei odnalezienia leków. Przeszperałam kilka szuflad, aż w końcu znalazłam to czego szukałam. Wyciągnęłam na blat jedno z opakowań i przeczytałam, że nie należy brać ich na pusty żołądek, więc byłam zmuszona przyszykować sobie jedzenie. Po zrobieniu jakiś kanapek na szybko i zjedzeniu ich nalałam wody do szklanki i na raz połknęłam tabletkę.

Wtedy też wybiła godzina dwunasta, więc stwierdziłam, że najwyższa pora zadzwonić do Billa. Wybrałam jego numer i włączyłam na tryb głośnomówiący, po czym zajęłam się sprzątaniem syfu, który udało mi się utworzyć podczas robieniu posiłku. Tylko ja mam taki talent do bałagania nawet podczas najprostszych czynności.

Po kilku sygnałach chłopak odebrał.

- No na reszcie. - odezwał się jako pierwszy zza słuchawki.

- Siemka. - przywitałam się kulturalnie jakbym właśnie nie olała jego telefonów.

- Gdzie jesteś? Czemu nie przyszłaś do szkoły? - zapytał od razu z troską w głosie.

- Trochę źle się czuje, więc stwierdziłam że zrobię sobie dzień wolny. Dopiero co wstałam.

- Naprawdę szmato nie powiedziałaś mi tego wcześniej? Trzeba było zadzwonić. Przyszedłbym i się tobą zajął.

- Nie mam pięciu lat, ale miło że tak mówisz.

- Mogliśmy nie kazywać jeść ci tej pizzy wczoraj. Może ona ci zaszkodziła.

- Raczej nie. Po prostu jestem jakaś osłabiona i głowa mnie napierdala. Tak to jest git.

- Czyli nie jest git. Dobra przygotuj się na gości, zabieram Toma i wpadamy do ciebie, żeby nie było ci smutno siedzieć samej. - powiedział na co się uśmiechnęłam.

- Nie musisz sama sobie radzę.

- Udam, że tego nie słyszałem. Za dwadzieścia minut będziemy. - dodał po czym się rozłączył nie dając mi nic więcej do powiedzenia. Więc będę miała gości. Kurde już dawno nikt do mnie nie wpadał.

A raczej wogule nikt do mnie nie wpadał.

To znaczy wizja goszczenia Billa w swoim domu brzmi zajebiście, ale Tom? Mam nadzieję, że nie będzie mu się chciało z nami siedzieć i pójdzie sobie do domu.

Dozgarniałam okruszki z blatu i wyrzuciłam je go kosza, a potem szybko poszłam do swojego pokoju. Stanęłam przed lustrem, aby sprawdzić stan swojego wyglądu.

Już na pierwszy rzut oka widać, że coś mi dolega. Moje wory pod oczami były bardziej widoczne niż zwykle, a cera strasznie blada. Wyglądałam jak żywy trup. Dodatkowo włosy, które miałam związane w luźnego koka na noc teraz odstawały na wszystkie strony.

Mimo, że spałam więcej niż 8 godzin to i tak byłam w chuj zmęczona. Miałam ochotę walnąć się na łóżko i nie wstawać z niego do końca życia.

Czyli wsumie jak zawsze.

Niestety nie mogłam tak zrobić, więc poszłam do łazienki poczesać włosy. Przecież nie chcemy, żeby goście się mnie przestraszyli. Udało mi się jako tako poprawić tego koka, ale nadal nie był w odpowiednim stanie. W końcu stwierdziłam, że nie będę nadal się nad nim użerać, więc przemyłam twarz zimną wodą na pobudzenie, a potem spowrotem zeszłam na dół.

Storm with dreams || Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz