〃rozdział 12〃

992 27 6
                                    

pov: Bella

Wstałam z lekkim bólem głowy. Po wczorajszym położeniu się spać obudziłam się trochę przed 22. Co oznaczało, że czekała mnie nocna nauka.

Tak naprawdę mogłam wtedy trochę odespać, ale patrząc na to o której położyłam się spać to i tak byłam zmęczona.

Na szczęście ojca nie było już w domu, więc dziś na spokojnie mogłam się po nim poruszać. Najpierw standardowo poszłam do łazienki i wykonałam poranną rutynę, a następnie wróciłam do pokoju i wybrałam outfit na dziś.

(tak wyglądał, nie chce mi się opisywać, a i tak łatwiej jest sobie wyobrazić kiedy jest zdj)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(tak wyglądał, nie chce mi się opisywać, a i tak łatwiej jest sobie wyobrazić kiedy jest zdj)

Postanowiłam też wyprostować włosy, bo były bardziej pogięte niż zwykle. Na końcu wykonałam codzienny makijaż.

Będąc już gotowa zeszłam na dół i udałam się kuchni na szybkie śniadanie. Tak jak ostatnim razem, kiedy nadarzyły się komplikacje między moimi relacjami z ojcem, zastałam list na aneksie kuchennym. Chwyciłam go do ręki i przeczytałam w myślach nabaźgrany tekst:

"Nie chciałem, żeby tak wyszło, ale znowu zawaliłem. Nie chcę, żebyś rysowała sobie o mnie złe zdanie, więc wytułmacze ci wszystko na kolacji dziś wieczorem.

Tata"

Ostatni list był dłuższy i bardziej rozemocjonowany niż ten. Plus już nie napisał "twój tata", co mnie dziwnie ucieszyło.

Zmięłam karteczkę i wyrzuciłam do kosza. Uznałam, że nie pójdę na żadną wyrafinowaną kolację. Później napisze mu, że mam inne plany i tyle. Ta rozmowa na pewno dziś się nie odbędzie.

Podeszłam do lodówki i przejrzałam wzrokiem jej zawartość. Napotkałam się na jakieś owoce, kiełbaski, ale postanowiłam spożyć jogurt owocowy z owsianką, która powinna być w szafce obok.

Po przygotowaniu posiłku, a następnie zjedzeniu go w spokoju wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu chcąc pojechać już do szkoły.

Jechałam jeszcze przez ulicę, na której mieszkałam śpiewając do piosenek The Beatles a tu nagle obok mnie czmychnęło czarne auto. Zdążyłam zauważyć kto w nim siedział. Byli to Kaulitzi.

Z Tomem za kierownicą.

Aha czyli tak się bawimy.

W mojej głowie pojawiła się iskierka rywalizacji. Lepiej chwyciłam za kierownicę i depnęłam gazu. Nie minęła chwila, a znalazłam się tuż obok braci.

Raz Tom trochę wygrywał, a raz ja. Jednak odległości te nie były duże. W pewnym momencie, kiedy znowu byliśmy obok siebie, dredziasty otworzył okno i wystawił mi środkowy palec, po czym znacząco przyspieszył. Wybiło mnie to trochę z rytmu i jednocześnie zirytowało co ostatecznie zaważyło na tym, że przegrałam ten wyścig.

Storm with dreams || Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz