❛⁠ rozdział 39 ⁠❛

670 20 19
                                    

pov: Bella

Musiałam się zebrać i znowu wrócić na cmentarz. Słowa Toma nie dużo mi dały, ale zawsze coś. Postanowiłam też pójść tam z chłopakami. To znaczy wolałam, żeby oni zaczekali przed wejściem, a ja sama udała bym się pod grób.

Podjechaliśmy taksówką pod samo ogrodzenie cmentarza, a potem samotnie do niego weszłam. Nie towarzyszyło mi już takie dziwne uczucie jak za poprzednim razem, bo wiedziałam że tym razem muszę wykazać w sobie więcej człowieczeństwa i jednocześnie córkowości.

Przebyłam tą samą drogę co za pierwszym razem i znów stanęłam tuż przed nagrobkiem. Tym razem też bardziej się przygotowałam i zabrałam zakupione tego samego dnia wkłady do zniczów i zapalniczkę, żeby je jakoś odpalić oraz ścierkę, żeby trochę przetrzeć jej zdjęcie i krzyżyk. Zaopatrzyłam się też w sztuczny wianek z kwiatów, bo tak jak myślałam, ten ostatni bukiet zdążył już wyschnąć i nadawał się jedynie do wyrzucenia.

Po skończonych porządkach i ułożeniu wszystkiego tak jak mi się podoba przyszła pora na słowa przywitania. Przeżegnałam się i po cichu wypowiedziałam modlitwę, a potem przeszłam do, że tak to ujmę, swojej części.

Na początku wysiliłam się jedynie na pociągnięcie nosem z zimna oraz nazbieranie trochę łez w oczach.

- Mamo - łknęłam cicho, jednak zdawałam sobie sprawę że muszę wziąć się w garść - Chciałabym żebyś tu dalej była, bo życie z tobą było dużo łatwiejsze... Nawet jak kiedyś tego nie doceniałam, to teraz żałuję...

Po tej krótkiej wypowiedzi przykucnęłam obok grobu i tak jak za ostatnim razem położyłam na nim rękę. To zabrzmi bardzo dziwnie, ale robiąc to wyczuwałam jej obecność. Zupełnie tak, jakby siedziała obok i również dotykała mojej ręki, która w porównaniu z moją była bardzo ciepła.

- Chciałabym ostatni raz z tobą pogadać, powiedzieć ci jak bardzo cię kocham, chociaż nie mówiłam tego zbyt często... Nigdy nie chce o tobie zapomnieć, ale przecież muszę żyć dalej bez ciebie. Szkoda, że po prostu nie możesz się wskrzesić... Pewnie widziałaś, że chłopaki mi pomagają. Chciałabym ci opowiedzieć o Billu, ale boli mnie to że mi nie odpowiesz. No i Tom... Nigdy nie przeżyłam pierwszej miłości, a nawet jeśli to i tak dowiedziałabyś się jako pierwsza. No, więc ciebie jako pierwszej mówię, że Tom coraz bardziej zaczyna mi się podobać. To znaczy nie mówię, że od razu chciałabym być jego dziewczyną, ale... tak trochę bym chciała.

Po tym słowach odwróciłam się i rozejrzałam, aby przypadkiem nie okazało się, że Kaulitz stoi gdzieś za mną. Jednak na szczęście było pusto. Tylko ja i mama.

Westchnęłam głęboko, a potem spojrzałam na fotografię mamy przyczepionej do nagrobka. Było to zdjęcie, które sama jej zrobiłam u nas w domu. Nalegałam wtedy, żeby ustawiła je sobie jako profilowe w mediach, ale powiedziała że jej uśmiech wyszedł krzywo. Ja zaś myślę odwrotnie. Jej włosy spięte w niskiego koczka, duże oczy i sama malująca się miłość na twarzy wspaniale uwydatniała jej uśmiech. Najszczerszy i za razem najpiękniejszy uśmiech, którego posyłała tak naprawę każdemu, a już w szczególności mi.

Wspaniała kobieta.

- Nie chce, żeby chłopaki za długo czekali, ale jeszcze przez chwilę z tobą posiedzę.

Jak powiedziałam, tak też się stało. Kucałam przy niej, do czasu aż nie poczułam zdrętwienia w nogach i myślałam. Myślałam jednocześnie o wszystkim i o niczym. Od czasu do czasu po moim policzku polała się łza, którą natychmiast przecierałam rękawem.

Po takim długim sterczeniu, stwierdziłam że w końcu musi nadejść moment naszego rozstania. Najpierw wstałam na równe nogi, jeszcze nie odsuwając ręki, potem powiedziałam na pożegnanie:

Storm with dreams || Tom KaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz