ROZDZIAŁ 24: VACUUM

4 1 0
                                    

VIVIEN:


- Vivien, do cholery! – usłyszałam warknięcie jakiegoś niesamowicie zimnego, męskiego i donośnego głosu. Moja głowa bolała niemiłosiernie mocno, a powieki ważyły niemal tonę. Nie byłam w stanie ich podnieść. Powoli uniosłam dłoń, przykładając ją do skroni i najlżej jak się dało, uchyliłam oczy.

- Co... – wychrypiałam, a w mojej głowie powstała karuzela.

Rozejrzałam się dookoła ze zdezorientowaniem i zauważyłam, że siedzę w jakimś samochodzie. Leżałam skulona w pozycji embrionalnej na tylnej kanapie, a w dodatku przykryta ciężką i ciepła kurtką. Było mi ciepło, jednak dreszcze i tak przechodziły moje ciało. W dodatku wciąż czułam się potężnie otumaniona i nie do końca świadoma.

Niepewnie podniosłam wyżej wzrok, zauważając stojącego za otwartymi drzwiami tego samego chłopaka w masce. Wył wysoki, postawny a od jego osoby biła cholerna siła i mrok. Władał cieniem - niemal się z nim zlewał, jednak nadal był ponad nim.

Drgnęłam, mocniej wciskając się w obicie siedzeń. Strach zawładnął moim ciałem, opanował wszystkie moje zakończenia nerwowe. Wyglądał niczym chodzący chaos, jakby był nieposkromioną ciemnością. Potrafił pochłonąć, samą swoją aurą wprawiał z dogłębny i nie odwracalny zamęt.

Bolała mnie głowa, wszystko mnie piekło a męki przynosiło mi samo poruszanie kończynami. Zaczęłam oddychać szybko, spoglądając ospałym wzrokiem na zamaskowanego chłopaka.

- Co się dzieje? - Wychrypiałam, a gardło piekło mnie od samego wydania dźwięku. Skuliłam się, czując jak zasychało mi w ustach.

- Ja pierdole. – wyszeptał, pocierając głowę. W ociężałej głowie zaczęło świtać mi kto jest osobą ukrytą za maską. A gdy do moich nozdrzy dotarł ten specyficzny zapach, byłam już pewna. Nie wiedziałam tylko, co tu robił. - Vivien, do cholery. Co ty odpierdalasz?!

Jego delikatnie podniesiony głos sprawił że głowa znów zaczęła mnie łupać. Popatrzyłam na niego, pomrugawszy kilkukrotnie, jednak czułam że powieki ponownie zaczynały mi się zamykać. Przez dziury w masce byłam w stanie dostrzec srebrzyste tęczówki szatyna, jednak panujący dookoła mrok mi to utrudniał. Były lodowate, pełne mroku i zła. Były przepełnione złem.

- Nashton? - mruknęłam, osuwając się na siedzenie przez nagły wybuch osłabienia. Moim oczom ukazała się zakryta maską twarz Nashtona Ashera, a w jego oczach pobłyskiwała furia. Dreszcz przeszył moje ciało, gdy ciepło bijące od jego sylwetki przeniknęło przez moją skórę. – Nashton, ja... - zaczęłam, ale nie byłam s tanie skończyć.

Usta nie chciały mi się otworzyć, nie wiedziałam co się ze mną działo. Nie pamiętałam też co się działo wcześniej, jak przez mgłę widziałam poszczególne sceny.

Przed oczami migały mi co niektóre sytuację. Jak zaczęłam się źle czuć, jak wyszłam z klubu, a potem zauważyłam Aydena. Jednak nie pamiętałam nic z tego, co działo się później. Pustka, czarna pustka. Jakby ktoś gumką wymazał fragment tego wieczoru. A może nocy?

Nie miałam pojęcia która była godzina, ani jak znalazłam się w samochodzie chłopaka. Czułam jak mój stan się pogardza, pot pokrył moje czoło a ciałem zaczynały wstrząsać spazmy. Nie mogłam nabrać wdechu, tym razem nie ze strachu, a moje płuca nie były w stanie się rozkurczyć.

Widziałam mroczki. Palce mi zdrętwiały a oczy zrobiły się szkliste.

- Co ci jest? – chłopak warknął, jednak w jego głosie pobrzmiewała troska. Szarpnął moim ramieniem, zaciskając na nim palce. - Vivien!

IGNITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz