ROZDZIAŁ 29: NULLUS

4 1 0
                                    

VIVIEN:


Uchyliłam nieznacznie powieki, czując na sobie dotyk ciepłych, chropowatych dłoni. Moją twarz owiewał chłodny wietrzyk, kontrastujący z odczuwanym przeze mnie bijącym od kogoś żarem. Delikatnie rozbudzona, próbowałam zlokalizować swoje położenie oraz stan rzeczy.

Dostrzegłam, że niesiona byłam wzdłuż korytarza mojego domu, a moje ciało szczelnie oplecione było twardymi ramionami ciemnowłosego chłopaka. Ledwie stanie byłam ujrzeć jego twarz, ponieważ przysłonięta kapturem oraz spowita mrokiem była prawie niezauważalna.

- Śpij, Vivien. – rozkazałam cicho ochrypłym głosem, gładząc dłonią moje plecy. Udało mi się dojrzeć skupienie, jakie malowało się na jego poważnej twarzy, oraz skonsternowanie bijące od jego postawy. Chłopak nie spoglądał na mnie, całą swoją uwagę zwracając mijanemu przez nas pomieszczeniu.

Nieświadomie wtuliłam się w jego tors mocniej, gdy dobiegł mnie dźwięk otwieranych drzwi prowadzących do mojej mojej sypialni. Nie chciałam go puszczać.

Nashton stopą przymknął płytę, zbliżając się do mojego łóżka. Poczułam jak delikatnie wypuszczał mnie ze swoich objęć, ostrożnie układając na miękkim materacu okrytym chłodną pościelą. Moje oczy były zamknięte, ale doskonale wiedziałam, że Asher w tym momencie nachylał się nad moją twarzą. Czułam jego zbyt bliską obecność, spojrzenie świdrujące moje ciało oraz przeszywające duszę.

- Nie rób tego więcej. – wszeptał niemal niesłyszalnie, ciepłym oddechem omiatając moje rozchylone usta.

Chropowatą dłonią przejechał po moim czole, by zgarnąć z niego zabłąkane kosmyki włosów, wprawiając moje serce w nieco szybsze bicie. Czułam, jak materac obok mnie lekko się uginał.

Chłopak usiadł obok mnie, gdy ja leżałam na plecach z przymkniętymi oczami. Nie chciałam ich otwierać, nie mogłam. Nie chciałam patrzeć, jedynie odlecieć. Nie widzieć. Jedną dłonią przeczesał moje potargane włosy, drugą masując delikatnie moje biodro. To samo, które jeszcze niedawno temu, samemu sobie przypaliłam. Zdrętwiałam, gdy uświadomiłam sobie, że chłopak najpewniej o tym wiedział. Tym bardziej nie mogłam na niego spojrzeć, nie mogłam widzieć i w jego oczach żałości i litości.

Jego ruchy były kojące. Powolne i czułe. Zupełnie do niego nie podobne. Jego zapach unosił się w powietrzu, docierając do mojej oćmionej głowy, napędzając wszelkie zmysły do działania. Nie miałam pojęcia, czy to był sen, czy to wszystko naprawdę miało miejsce.

Całe moje ciało było odrętwiałe, zziębnięte i tak bardzo...nijakie. Nie czułam nic z tego, co sobie zrobiłam. Usztywniona ręka mnie nie bolała, świeże oparzenie nie piekły, rozkrwawiona dłoń nie szczypała. Nic nie było takie, jakie powinno, łącznie z moim umysłem. Czułam się jak we śnie, jednak nie była to jawa, a rzeczywistość. Wyłączenie emocji było najlepszym co mogłam uczynić. Wolałam to zrobić. Lubiłam to robić, zwłaszcza tego dnia. Nie skupiałam się na niczym, mój mózg był niczym balon. Pełen powietrza, bez żadnej konkretnej rzeczy w środku. Nie było mi z tym dobrze, czułam się wręcz jak chodzący koszmar. Nie powinnam się tak zamykać. Izolować, wyczerpywać i osłabiać. Ale jednocześnie wiedziałam, że nie byłam w stanie zrobić niczego innego. Bo taka już byłam

- Dobranoc. – rzucił, po czym jeszcze raz musnął opuszkami mój policzek oraz dłoń. Po chwili nie wyczuwałam już otaczającego i przenikającego mnie gorąca oraz tej charakterystycznej woni. Gorąca, którego teraz tak strasznie potrzebowałam i woni która zawładnęła moją duszą.

IGNITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz