ROZDZIAŁ 18: INTUITUM

5 1 0
                                    

VIVIEN:

- O co ci chodzi? – usłyszałam zimny głos Nashtona, przedzierający się przez gruby mur moich myśli.


Czarnowłosy zaparkował swój czarny samochód na tylnym parkingu placu, gdzie nie było wielu ludzi. Dopiero teraz zauważyłam, że ze złości i obawy, zaczęłam wbijać z ogromną mocą paznokcie w skórę, doprowadzając do otwarcia nowych ran. Wciągnęłam z sykiem powietrze, próbując ukryć dłonie w kieszeni bluzy. Obróciłam twarz w kierunku okna, unikając wzroku Ashera.

- O nic. – bąknęłam z udawanym znudzeniem, przybierając neutralny wyraz twarzy. Umiejętność ukrywania niechcianych emocji opanowałam do perfekcji, więc zarzucenie na twarz maski obojętności nie jest dla mnie wyczynem.

Nigdy nie uważałam się za otwartą osobę. Zawsze byłam introwertyczna, wolałam unikać spędów i tłumów. Nie przepadałam też za znajdowaniem nowych znajomości czy szukaniem chwilowych relacji. Wolałam przebywać na wybadanym gruncie, niżeli ponownie się na kimś zawieść.

Człowiek był w stanie znieść naprawdę wiele. Jednak każdy miał pewne limity. Przekroczenie ich doprowadzało do rozpadu. Za każdym razem traciliśmy pewną cząstkę siebie, aż pewnego dnia nie zostawał nam już żaden element. Gubiliśmy siebie, pokazując jedynie marne pozostałości naszego prawdziwego ja. Ja, które zostało nam w brutalny sposób odebrane.

Ból psychiczny czy też duchowy niejednokrotnie był o wiele cięższy do zniesienia niż ten fizyczny. Do bólu fizycznego byliśmy w stanie się przyzwyczaić, po czasie po prostu go ignorowaliśmy ponieważ ten nie robił na nas wrażenia. Zaznajomieni z nim nie odczuwaliśmy już go tak mocno, jak na początku. Jednak zranione wnętrze pozostawało niewyleczalne. Mogliśmy je sklejać, ale w końcu nawet najmocniejszy klej puści, pozostawiając po sobie spustoszenie. Z nim nie dało się zapoznać, ponieważ on na nowo narastał coraz to dosadniej. Wyniszczał, nie zostawiając za plecami żadnego nieskruszonego elementu.

Do czasu aż nie miał już czego łamać. Bo żadna cząstka nie pozostała w całości.

- Możesz chociaż raz zachowywać się normalnie? – syknął w moja stronę z wyczuwalną irytacją w głosie.

Siedzieliśmy obok siebie, niemalże stykając się ramionami, a jednak żadne z nas na siebie nie patrzyło. Udawaliśmy, że to co miało miejsce jeszcze chwilę temu, nigdy się nie wydarzyło. Bo chowanie swoich prawdziwych myśli było dużo łatwiejsze niż rozmawianie o nich. Udawać należy potrafić, jednak rozmawiać trzeba chcieć. A my nie chcieliśmy, bo lepiej nam było unikać wszystkiego, co mogło być nieprzyjemne. Strzegliśmy się szczerości, jakby miała być naszą najgorszą zgubą.

Może i miała być. Tyle, że ja jeszcze o tym nie wiedziałam

- A ty możesz przestać zachowywać się jak egoistyczny dupek i nie zaciągać mnie nigdzie więcej siłą? – zapytałam unosząc brew w geście złości. Doskonale wiedziałam, jaka była odpowiedź, jednak ponownie dałam się złudzić naiwnej nadziei.

- Nie zaciągnąłem cię siłą. – odparł ozięble, jakby rozdrażniony tym, iż śmiałam go o to oskarżyć. Mięśnie mojego ciała napięły się w reakcji a złość zapęczniała w moim organizmie.

Fuknęłam z irytacją, gdy chłopak postanowił opuścić wnętrze samochodu. Wysiadł naprędce, zatrzaskując za sobą drzwi, bez chociażby zerknięcia w moją stronę. Nie potrafiłam pojąc wahań jego nastrojów jednakże gdy tylko odjechaliśmy spod mojego domu stał się na nowo pusty. Nie było już poczerniałych oczu, nie było cichych szeptów ani wyuzdanych smyrgnięć. Ponownie była pustka oraz chłód. A gdy tylko jego auto przekroczyło teren jednego z placów budynków znajdujących się na dzielnicy, zachowywał się tak jak gdyby tracił panowanie. Nie miała pojęcia czym było to spowodowane gdyż jedyny prawdziwy powód do gniewy miałam ja. Dlatego również wypadłam z wnętrza m4 głośno trzaskając przy tym drzwiami. Postąpiłam kilka kroków, mieląc przekleństwo w ustach gdy tylko dostrzegłam furię malującą się na bladej twarzy chłopka,a

IGNITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz