ROZDZIAŁ 43: MELIUS

8 1 0
                                    

VIVIEN:


Gruby kaptur czarnej bluzy okrywał moją głowę, chroniąc ją przed chłodnymi kropelkami jesiennego deszczu. Było chłodno, jednak ja dzielnie maszerowałam przed siebie, by dotrzeć do domu chłopaka którego nie miałam ochoty oglądać. Rozmowa z jego młodszą siostrą nie wyjaśniła kontekstu sytuacji, wiedziałam jednak że nie wzywałaby mnie z błahego powodu. Podświadomie czułam, iż było to coś o wiele cięższego niż mogłabym przypuszczać.

Naylea była jeszcze mała i niewinna, ale jak na swój wiek była nad wyraz inteligentna i sprytna. Posiadała zdolność logicznego i strategicznego myślenia, jej świat nie kręcił się jedynie wokół wytworzonych przez mózg fikcji oraz wyidealizowanych wyobrażeń. Zdawała sobie sprawę z otaczającej jej rzeczywistości i możliwego bólu, jednocześnie wciąż będąc dzieckiem posiadającym swą niewinność. Nie utraciła tej młodocianej słodyczy i beztroski.

Nie znałam jej długo, jednak bardzo się z tego cieszyłam. Cieszyłam się, bo wiedziałam że dziewczynka nie musiała przechodzić tego, co przeszedł jej starszy brat. Nie musiała każdego dnia walczyć z demonem czającym się wewnątrz duszy i czekającym na moment w którym opanować będzie mógł i ciało i umysł. Wiedziałam, że to czym się ze mną podzielił było jedynie nikłym elementem całej jego historii, jednak nawet ten fragment był tak okropny, jak i ważny oraz znaczący. A ona nie zasługiwała na przeżycie takich okrucieństw. On również nie, ale temu nie byłam w stanie zapobiec. Byli niewinnymi jednostkami, boleśnie skaranymi przez los i czającym się w nim szponom.

Pragnęłam poznać całość jego historii, więcej wątków oraz szerzej rozwinięte fragmenty. Czułam, że mogło mnie to złamać, czułam, że mogło mnie to boleć. Ale i tak chciałam ją poznać. Chciałam wiedzieć, co siedziało w jego głowie, co nim kierowało, co go ukształtowało. Kim był i dlaczego takim był.

Domyślałam się, iż istniał powód powód, przez który chłopak nie chciał mnie z tym zaznajomić. Musiało się wydarzyć coś, o czym nie potrafił mówić, czego nie chciał pamiętać oraz nie chciał, by inni pamiętali. Ja jednak zapragnęłam poznać i tę część. Te najbardziej zniszczoną i skarconą. Pozbawioną szczęścia i kolorów.

Opowiadanie o sobie było dla niego ciężkie. Samo opowiedzenie tej części było cholernie bolesne, jednakże wiedziałam iż było konieczne, niemal kluczowe. Mnie też to bolało. Bolała mnie świadomość tego, co musiał przejść. Czego musiał doświadczyć, by być w tym miejscu w którym się znalazł. Co musiało w nim siedzieć, co doprowadzało go do tego kim był. Z jakiej przyczyny przytrafiło się to właśnie jemu. Bezbronnemu chłopcu pozbawionemu ciepła i miłości. Chciałam się tego wszystkiego dowiedzieć, chciałam przejrzeć go na wylot, zajrzeć w każdy zakamarek jego wnętrza. Wierzyłam, że w końcu udać miało mi się to zrobić, jednak droga ta miała być żmudna i niemiłosiernie ciężka. Chciałam obezwładnić chłopaka, który był postrachem tego miasta. Chciałam zobaczyć go, gdy wszystkie jego mury zostaną zniszczone, gdy jego zbroja wreszcie spłonie a maski osuną się z twarzy. Gdy nareszcie będziemy wolni i nieograniczeni.

Exmore nie było kolorowym miastem. Przepełnione agresją, patologia i niebezpieczeństwem było odzwierciedleniem chaosu. A Nashton stał samym jego epicentrum. Jego zapalnikiem, iskrą pobudzającą do życia i władającą jego ciemną, piekielną stroną.

Był aroganckim, egoistycznym i przepełnionym nieokiełznaną człowiekiem, który miał poloty psychopatyczne oraz socjopatyczne. Był oziębły, beznamiętny i bezwzględny we wszystkim co robił. Nie posiadał sumienia, nie miał jakiegokolwiek poczucia żalu bądź powinności. Był wykuty z kamienia, jego serce zdobił węgiel, umysł stał się zamkniętą księgą. Nie do ruszenia czy zburzenia.

IGNITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz