ROZDZIAŁ 14: COMPLEVIT

2 1 0
                                    

VIVIEN:

- Nie zgadniesz gdzie porywam cię wieczorem. – usłyszałam rozanielony głos dochodzący zza siebie.

Odwróciłam się na piecie marszcząc jednocześnie brwi. Gdy dostrzegłam szeroki uśmiech malujący się na twarzy Michaela doskonale wiedziałam iż jego pomysł zdawał się być tak fantastyczny jedynie w jego wyobrażeniach. Zmrużyłam oczy unosząc nieznacznie brew by nie wykrzywić twarzy w grymasie związanym z limem wykwitającym na moim policzku. Mimo iż od uderzania przez blondyna minęły dwa dni siniak wcale się nie osłabiał. Starałam się unikać Vincenta oraz Michaela by ci nie dostrzegli zranienia które wybijało się nawet spod masywnej warstwy podkładu jednakże w trakcie trwania lekcji nie byłam w stanie w jawny sposób mijać blondyna. Dlatego tez widząc iż chłopak stal zbyt blisko mnie postąpiłam kilka kroków do tyłu jednakże starłam się robić to na tyle dyskretnie by ten nie był w stanie tego dostrzec.

- Mam się bać? – zapytałam żartobliwie jednakże coś wewnątrz mnie podpowiadało mi iż w tym zdaniu zawierała się również powaga. Nie miałam pojęcia co wpadło do głowy Millera jednakże po jego pełnym samozadowolenia uśmiechu byłam w stanie wywnioskować iż nie było to rozważne czy bezpieczne.

- Idziemy na wyścig. – oznajmił dumnie ignorując moje pytanie.

W sekundzie serce zamarło w mojej piersi a ja by nie upaść wparłam się o metalowe szafki znajdujące się za moimi plecami.

- Jak to na wyścig? – zapytałam starając się ukryć przerażenie w głosie.

Nie chciałam słyszeć o jakiejkolwiek obecności na dzielnicy a tym bardziej w trakcie wyścigu. Wciąż czułam niepokój na samą myśl o sytuacji jaka miała miejsce w blondynem. Na samo wspomnienie jego czynów, słowa Ashera które wypowiedział w alejce. Robiło mi się niedobrze i nie chciałam do tego wracać. Usilnie starałam się o tym zapomnieć by nie wpędzać się w paranoje jednakże Miller zdawał się zaprzepaszczać mój plan.

Nie chciałam wybierać się na dzielnice ognia pod żadnym pretekstem. Można było nazwać mnie tchórzem jednakże słowa czarnowłosego wciąż dźwięczały w mojej głowie. Ostania sytuacja która odbyła się w trakcie drogi do sklepu również dała mi do myślenia. I mimo iż prócz blondyna nikt więcej nie próbował mnie skrzywdzić ja nie chciałam choćby słyszeć o udziale w wydarzeniu w tamtym miejscu. Byłam zbyt przerażona samą tą myślą by zdecydować się na udanie się w tamto miejsce z własnej woli. Nie chciałam również by Michael się tam wybierał. Po tak krótkim czasie byłam w stanie poznać jak okropny zdawał się być tamten świat i pod żadnym pozorem nie chciałam by blondyn w nim uczestniczył. Nie chciałam by dał się mu wciągnąć ponieważ doskonale zdawałam sobie sprawę z tego iż była to droga bez możliwości powrotu.

- Caden mówił, że będzie brał udział i wspomniał żebyśmy wpadli mu kibicować. Wiesz przecież, jak bardzo chciałem zobaczyć taki wyścig. – powiedział z rozmarzeniem a ja widząc istną radość malującą się na jego twarzy stężałam.

- To chyba niebezpieczne... - zaczęłam cicho pragnąć przemówić do rozsądku chłopaka jednakże ten nie pozwolił mi choćby dokończyć.

- No co ty. – wtrącił pewnie. Czułam uścisk w piersi gdy widziałam jak iskrzyły się jego tęczówki na samą myśl o wyścigu – White mówił że nie ma opcji żeby coś nam się stało. Wiesz, że nigdy nie naraziłbym cię na niebezpieczeństwo. – zapewniał chłopak z powagą.

Skinęłam mu głową zagryzając wargę. Nie chciałam się na to godzić. Nie chciałam mieć z tym zupełnie niczego wspólnego. Czułam złość ukierunkowaną na Cadena. Chłopak doskonale wiedział jak wielką urazę żywiłam do tego półświatka a i tak usilnie starał się mnie do niego wciągnąć. Krew wrzała w moich żyłach gdy myślałam o tym że również i Michael zostawał w to wplątywany.

IGNITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz