ROZDZIAŁ 32: DAEMONES

5 1 0
                                    

VIVIEN:


Poprawiałam makijaż, upewniając się że obfity siniec zdobiący moja skórę został perfekcyjnie ukryty, a gruba warstwa podkładu równomiernie rozkładała się po twarzy. Przejechałam po ustach krwistoczerwona pomadką, dodając więcej błysku na powiekę spłaszczonym pędzelkiem z naturalnego włosia. Wyprostowane pasma gęstych włosów spływały wzdłuż moich ramion, ładnie współgrając z czarną, obcisła sukienką oraz długimi kozakami sięgającymi kolan. Wykonane były z zamszu o odcieniu smoły, a ich niewielka platforma wydłużała moje szczupłe nogi.

Dzisiaj miejsce miał mieć wyścig. Zbliżała się godzina, o której to Asher miał po mnie podjechać, bezpiecznie odwożąc na miejsce. Nie miałam ochoty na niego patrzeć, ale prawdę powiedziawszy, nie miałam innego środka transportu. Był więc jedynym wyjściem.

Było już ze mną lepiej. Nie świetnie, raczej mocno przeciętnie, jednak wciąż o wiele lepiej niż poprzedniego dnia. Wtedy nie byłam sobą. Prawdziwa ja zamknięta była w żelaznej skrzyni, ukrytej gdzieś a odmętami wspomnień i myśli, kłębiących się w mojej chorej głowie. Nadal nie byłam w pełni taka, jak zazwyczaj, jednakże ból aż tak mocno nie oplatał mojego gardła długimi szponami. Nie myślałam, co wydawało mi się jest najlepszym rozwiązaniem. Czuję się też bardziej żywo.

Piętno uprzednich zdarzeń ciągnęło się jednak za mną i nie chciało odpuścić. Ciało mnie bolało, a twarz zdobił dorodny siniec, pokrywający niemal cały policzek. Psychicznie również była zmęczona, czułam się niczym wymięta kartka papieru.

Na polecenie brata odpuściłam sobie wyjście do szkoły. Z oświadczeń Michaela dowiedziałam się, iż dziewczyna która sprowokowała mnie do wszczęcia zamieszania na środku korytarza, zawieszona została w prawach ucznia za skandaliczne zachowanie. Ja obciążona zostałam nagną wpisaną w akta szkoły, jednak wpływ Micha sprawił, że nie wyciągnięto większych konsekwencji z tej niedoszłej walki.

Dziękowałam za to Millerowi, ponieważ martwienie się problemami dydaktycznymi było ostatnim, na co miałam ochotę. Placówka oraz dyrekcja spławiły te sprawę, ponieważ nie była na tyle poważna, by poświęcać jej więcej uwagi. Dziewczyna z którą miała nieprzyjemność przeprowadzić konwersację, podobno uniosła się honorem, jednak nie zmierzała upominać się o rewanż.

Poprawiłam skórzana kurtkę, która otula moje ramiona oraz plecy, po czym popsikałam się ulubionymi perfumami w okolicach dekoltu i szyi. Zapach wanilii i jaśminu rozchodził się po pokoju, wsiąkając w moja skórę.

Musiałam zrobić dobre wrażenie. Było to konieczne, gdyż wykonanie powierzonego mi zadania liczyło się dla mnie najbardziej. Moim celem był Logan Auclair i nie mogłam skupiać się na niczym innym. Nie mogłam dać się rozproszyć, ponieważ doprowadzić mogłoby to do poważnych komplikacji, a to jedynie wydłużyłoby cały proces trwania zlecenia. Musiałam omotać go sobie wokół palca, a przynajmniej spróbować to zrobić. Po trupach do celu, jak to mawiali. W końcu nadejść miał taki czas, że jego zaufanie znajdować się będzie w mojej kieszeni, a wtedy pozbędę się wszystkich problemów, jakie ciążą na ramionach zarówno moich jak i moich bliskich. Musiałam się tylko postarać.

Zgarniając ze sobą jedynie telefon, opuściłam po cichu dom pozostawiając zgaszone światła. Vincent nie wrócił od czasu, aż zobaczyłam go rano. Wyszedł wtedy zirytowany, a mnie wydawało się że to właśnie ja byłam powodem jego złości. Owszem, kazał mi zostać w domu jednak jego polecenie nie było okraszone troską a w pewnym sensie wyrzutem i żalem. Nie miałam pojęcia gdzie był, jednak wcale mi to nie uwłaczało. Nie musiałam znowu go okłamywać, wmawiając nieprawdziwe rzeczy czy wciskając mu błędne zapewnienia.

IGNITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz