ROZDZIAŁ 4: LACRIMAE

4 1 0
                                    

VIVIEN:

Poniedziałek nie zapowiadał się pozytywnie nawet pomimo tak lubianego przeze mnie deszczu zalewającego ulice Exmore od samego ranka. Mój nastrój nie był pozytywny do czego w głownie mierze przyczyniały się wspomnienia sobotniego wieczoru. Wciąż nie miałam pojęcia kim był nieznajomy chłopka o hebanowych włosach, jednakże od tamtej pory nie widziałam go ani raz. Nie mogłam jednak wyrzucić z głowy tej rozmowy a właściwie to kłótni oraz użytych przez niego gróźb. Wiedziałam bowiem, iż ten w każdej sekundzie mógł je spełnić a ja nie miałabym nikogo, kto dałby radę mnie przed nim ochronić.

Nie miałam pojęcia co takiego ci chłopcy mieli wspólnego z moim bratem. Vincent wrócić miał dopiero dzisiejszego popołudnia przez co nie miałam okazji by z nim porozmawiać. Nie chciałam załatwiać takich spraw przez telefon, w dodatku nie miałam pewności czy i chłopak znał tożsamości dwóch nieznajomych mi osób.

Wiedziałam, iż brat nigdy celowo nie ściągnąłby na nas problemów. Nie chciałam jednak, gdy groziło nam z ich strony jakiekolwiek niebezpieczeństwo, nawet wynikające z naszego konfliktu. Żałowałam wypowiedzianych przez siebie w przypływie nieokiełznanej hardości słów, jednakże nie byłam w stanie cofnąć czasu. Mogłam jedynie czekać na rozwój sytuacji z nadzieją, iż nie stanowiliśmy dla czarnowłosego tematu na tyle ważnego, by połasił się o spełnienie ostrzeżeń.

Nie rozmawiałam o tym również z Michaelem, gdyż nie chciałam go martwić. Miller był zbyt emocjonalny bym mogła wspominać mu o tak niepewnych kwestiach. Wiedziałam, że przyjaciel przeżywałby tę rozmowę przez bardzo długi czas i niepotrzebnie martwiłby się o mnie w każdej sekundzie dnia. Nie chciałam dokładać mu zmartwień, tym bardziej iż z tego spotkania nie wyniknęło żadnych więcej niepokojących aktów.

Ten dzień nie zaczął się w najlepszy sposób, a ja doskonale wiedziałam, że i tak właśnie miał się zakończyć. Gdy udało mi się przebudzić, okazało się, iż ponownie zdarzyło mi się zaspać. Ostatnie noce mijały mi w ciężki sposób a tego dnia musiałam przebudzić się nieco wcześniej by zdążyć na poranny autobus. Byłam zmęczona oraz sfrustrowana, a dodatkowych nerwów dokładały mi wychodzące połączenia do Michaela z których żadne nie zostało sfinalizowane. Martwiał się o niego, gdyż ten nie odezwał się do mnie od niedzielnego poranka. Postanowiłam jednak sprawdzić, czy ten pojawi się w szkole. W innym przypadku zamiar miałam interweniować.

Po wypiciu wyjątkowo niedobrej kawy zmusiłam się do założenia makijażu. Lubiłam sam proces wykonywania go, jednakże tamtego dnia zwyczajnie nie miałam na niego ani czasu, ani chęci. Wory malujące się pod moimi oczami uniemożliwiały mi jednak uniknięcie tego kroku, przez co w pospiechu nakładałam na swoją twarz kolejne warstwy kolorowych kosmetyków. Ciemne włosy sięgające połowy pleców postanowiłam wyprostować, a na ciało zarzuciłam pierwsze ubrania, które wpadły w moje dłonie. Okazały się nimi czarne jeansy oraz szara bluza o luźnym kroju. Przed wyjściem popsikałam się stojącymi na toaletce perfumami o nutach wanilii oraz jaśminu, po czym zarzuciwszy na ramię torbę, w pospiechu opuściłam budynek.

Chłodne krople rozbijały się o ciepły materiał mojej bluzy, gdy czekałam na spóźniający się autobus. Wsadziłam słuchawki do uszu chcąc w ten sposób znaleźć sobie zajęcie odciągające moje myśli od wszelkich stresujących informacji. Skupiłam się więc na brzmieniu głosu Meghan Trainor, próbując umilić sobie czekanie w nie do końca przyjemnych warunkach.

Po zaledwie kilkunastu minutach znalazłam się na dziedzińcu szkoły, jednakże mojego humoru nie poprawiał fakt, iż nigdzie nie dostrzegałam zielonego Maserati chłopaka. Starałam się jednak na nic nie nastawiać, chodź wewnętrznie wiedziałam, iż ten nie pojawi się na lekcjach. Niepokoiło mnie to, jednakże starałam się przegonić te myśli wyuzdanymi scenariuszami o Michu wybierającym się do sklepu bądź mechanika.

IGNITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz