ROZDZIAŁ 40: CONTRACTUS

5 1 0
                                    

VIVIEN:

 Zatrzasnęłam za sobą drzwi mieszkania, zostawiając za sobą jego i bolesny kawałek samej siebie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek coś będzie w stanie zaboleć mnie równie mocno. Nigdy nie czułam czegoś takiego. To palenie...nie było fizyczne, bolało duchowo, niemal kładło mnie na łopatki, taktycznie nokautowało.

Martwiłam się o niego, wcześniej nie przejmowałam się tak losem kogokolwiek, jak tym jego. Wydzwaniałam, czekałam, prosiłam w myślach Boga, by wrócił cały. Nie wrócił cały, nie powiedział gdzie był, nie powiedział niczego, co chciałam usłyszeć. A chodziło mi o nawet najgorszą prawdę. Milczenie było bezradnością, naturalną reakcją na zbyt gwałtowne emocje. Najwyraźniej oboje byliśmy zbyt zagubieni, za mocno przytłoczeni hukiem. Cisza między nami psuła wszystko, a jednak nie potrafiliśmy przebić się przez gwar. Brak szczerości. Ciągłe zamknięcie, unikanie tematów, które okazywały się kluczowe. Umiejętne zakładanie masek. To sprawiało, że wszystko co mogłoby nas połączyć, oddalało nas jeszcze bardziej.Dystans się zwiększał, a szczelina była nie do zalepienia.

Po wczorajszej rozmowie liczyłam, że to wszystko uległo zmianie. Naiwnie wierzyłam, że Asher wreszcie zacznie ze mną rozmawiać. Tak cholernie głupio martwiłam się jego stanem, bolała mnie niewiedza co się z nim działo. Okazałam się idiotką, miałam za duże oczekiwania, sama nie wiedziałam, czego wymagałam, a jednak czułam, że prawda naprawiłaby wszystko. A gdy miałam pozbyć się tego bólu, bo wreszcie go zobaczyłam, on zaczął jeszcze mocniej wciskać nóż wbity w moje plecy. Połamał każdą kość, ponieważ jego zachowanie sprowadziło mnie do parteru w sekundzie. Wyrwało z obłoków wyobrażeń relacji między nami, twardo uprzytomniając, że rzeczywistość nijak miała się do tej wizji.

Chłopak który zaczął być mi niebezpiecznie bliski, w niemal nieuchwytnej chwili wybudował między nami ogromny mur. Łatwiej było mu opowiedzieć o swojej przeszłości, niż o tym co robił. Nie potrafił odpowiedzieć na jedno pytanie, wolał kręcić, unikać i się migać. Niby było to tak nieznaczące, błahe, a jednak kluczowe. Było pieprzonymi cegłami w tym murze.

Zaczęłam też uważać, że jego wczorajsza wylewność spowodowana była jedynie chęcią udobruchania mnie. Może chciał zaspokoić moją ciekawość, mówiąc mi to, co było dla niego wygodniejsze. Bo mówienie o przeszłości musiało być łatwiejsze niż jedna szczera odpowiedź. Wolał zmusić się do zagłębienia w swoja historię, by zmydlić mi oczy. Próbował pokazać mi się jako osoba, która była godna mojego zaufania, otwarta i pełna prawdziwości, tylko po to bym potem nie wymagała udowodnienia tego po raz drugi.

Nie mogłam z nim zostać. Nie mogłam na niego patrzeć. Dlatego wyszłam. Zostawiłam tam jego, swoją duszę i nadzieję. Umarła razem z momentem w którym światło rozświetlające naszą relacje zgasło. Czułam się wyprana i tak bardzo oszukana, chodź teoretycznie nie miałam ku temu powodów. Nie myślałam co robię, wyciągając z kieszeni potłuczonego Iphone 'a. Nie myślałam, wybierając numer Paxa i tym bardziej nie myślałam, gdy prosiłam o przełożenie spotkania na już.

Zaczęłam myśleć dopiero wtedy, gdy kierowca zatrzymał się pod pokaźną posesją mężczyzny. Ciemne, masywne drzwi przed którymi stałam sprawiały, że zaczynałam zastanawiać się nas sensem własnego życia, wywoływały we mnie kuriozalne myśli.

Ile jeszcze musiałam przeżyć, ile przecierpieć, ile zobaczyć, by wreszcie móc zaznać spokoju? Jak wiele osób musiało mnie jeszcze zranić, bym nauczyła się przed nimi chronić? Ile razy moje posklejane serce zostanie jeszcze pokruszone? Ile razy wsadzę dłoń w ogień, licząc że mnie nie poparzy? Za każdym razem płaciłam ze błędy najgorszą z kar, a jednak wciąż miałam odwagę by zaryzykować. Nie miałam pojęcia, czy była to oznaka głupoty czy nad wyraz silnej wiary w innych. Liczyłam na nich, wierzyłam w ich dobro i siłę przemiany. A potem płakałam, ponieważ tęcza okazywała się być biało - czarna.

IGNITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz