1.

29.1K 609 112
                                    

LAURA

Siedzę w Starbucksie i modlę się, żeby moja zmiana nareszcie dobiegła końca. Mam już na dzisiaj dość oglądania tych wszystkich zakłamanych twarzy, słuchania zamówień od ludzi, którzy oczekują ode mnie, że piłam tutaj każdy napój i patrzenia na te wszystkie szczęśliwe twarze, osób, którym się udało.
Mi w przeciwieństwie do nich nie udało się kompletnie.

Dwa lata temu skończyłam studia prawnicze, podczas których wyobrażałam sobie jak wiele będę zarabiać, że założę swoją własną kancelarię i będę najlepszą prawniczką w Los Angeles. Gdy o tym pomyślę, zbiera mi się na śmiech, jak bardzo moje oczekiwania minęły się z rzeczywistością.

Po pięciu latach studiów, wylądowałam w Starbucksie, pracując po dziesięć godzin i nie mając dla siebie czasu. Jeżeli chodzi o zarobki, są one tragiczne, ale nigdzie indziej, nikt nie chciał mnie zatrudnić. Składałam CV do wielu firm, które nawet nie były związane z prawem, ale myślałam, że skoro je skończyłam, będę chcieli przyjąć mnie z otwartymi ramionami.

Cóż, zdecydowanie ich ramiona nie były na mnie otwarte.

Mieszkam z przyjaciółką, która studiowała ze mną na tym samym roku. W przeciwieństwie do mnie, jej akurat się udało.

Od roku pracuje w kancelarii notarialnej i jest prawą ręką notariusza. Zarabia ponad siedem tysięcy dolarów, co daje jej dość sporo możliwości. Poszła mi na rękę i to ona płaci czynsz z czym czuję się okropnie. Wiele razy podejmowałam z nią temat tego, że wezmę po prostu dodatkowe godziny lub zatrudnię się w drugiej pracy i będę dokładać się do czynszu, ale ona zbywała mnie słowami, że chcę mieć żywą przyjaciółkę, bo martwa jej się nie przyda.

Ja miałam za zadanie sprzątać mieszkanie, gotować i robić zakupy, bo ona nie miała na to czasu. Uwielbiałam nasze wspólne kolacje, przy których opowiadałyśmy sobie co wydarzyło się w ciągu dnia.

-Dzień dobry. Macie Karmelowe Frappe?-wyrywa mnie z zamyślenia klient, który właśnie wchodzi do kawiarni.

-Jasne, jaki rozmiar?-uśmiecham się sympatycznie, mimo złego humoru.

-Ogromny.-puszcza mi oczko, a ja mam odruch wymiotny, bo w jego słowach odrazu czuć dwuznaczność.

W Starbucksie pracuje codziennie, a kiedyś chodziłam na kilka godzin, aby sobie dorobić. Pracuje od piętnastego roku życia i nie zliczę ile razy w ciągu tych kilku lat zdarzyła mi się taka sytuacja. Notorycznie przychodzili klienci, którzy byli bardzo nachalni i rzucali dwuznacznymi komentarzami.

Tego też miałam już dosyć.

Wkurwiało mnie to, że żaden z nich, nie liczył się z moją osobą i próbował coś uzyskać tekstami na poziomie dwunastolatka.

-Jasne, jak każdy, a później rzeczywistość okazuje się dość krzywdząca.-sarkam pod nosem drwiąco.-Imię?

-Jacob.-wyszczerza swoje obrzydliwe zęby w uśmiechu.-A ty?

-Nie udzielam odpowiedzi na takie pytania.-stanowczo zaznaczam.-Mam odgórny zakaz wchodzenia w jakiekolwiek relacje z klientami. Przykro mi.

Wcale nie jest mi przykro.

-Dziwne te baby w dzisiejszych czasach.-prycha, drwiąco na mnie spoglądając.

-Zapraszam za około trzy minuty po odbiór napoju, który postawie Panu tam.-wskazuje ręką blat, gdzie wydajemy każde z zamówień.

Robię setne frappe w tym tygodniu, bo ludzie, którzy tu przychodzą w większości znają tylko ten napój. Jest to dość śmieszne, bo gdyby wykreśli z menu inne napoje, większość klientów i tak by nie zauważyła. Jeśli ktoś obudziłby mnie w nocy, to wyrecytowałabym mu cały przepis z pamięci, przez ilość zrobionych sztuk, która oscyluje w około kilku tysięcy. Jedyny plus tej pracy jest taki, że potrafię zrobić wszystkie kawy oraz napoje z naszej oferty, a niektóre są naprawdę dobre, więc mogę je później robić swoim znajomym, albo dla samej siebie i dzięki temu nie muszę przepłacać.

My Addiction Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz