LAURA
-Karmelku, wesołych świąt.-słyszę cichy szept nad uchem, więc powoli otwieram oczy.
Widzę Ethana, który wisi nade mną z uśmiechem. Po nocy wygląda jeszcze seksowniej niż zazwyczaj...
Jego włosy są całe zmierzwione, a wyraz twarz ma błogi, niezmęczony dniem poprzednim. Gdyby ktoś kazał mi oglądać go do końca życia, prawdopodobnie nawet bym nie polemizowała.-Wesołych świąt Davies.-odwzajemniam jego uśmiech.
Siada na łóżku i jest przykryty kołdrą tylko do pasa. Jego opalona, umięśniona skóra w kontraście z biała pościelą wygląda idealnie.
Jak można być aż tak przystojnym od razu po przebudzeniu?
-Jak to jest, że zawsze to ty budzisz się pierwszy?-pytam, bo faktycznie mnie to dziwi.-Odkąd tutaj jesteśmy ani razu nie obudziłam się sama. Zawsze ty to robisz.
-Nie wiem na czym to polega Lauro.-wzrusza ramionami.-Po prostu straszliwy z ciebie śpioch.
-Ej!-celuje w niego palcem.-Wypraszam sobie. Jakoś do pracy potrafię przyjść punktualnie.
-Jestem przekonany, że Melissa cię budzi, a jeżeli wstajesz sama to pewnie jest to sporadycznie.
Skubany, rozgryzł mnie.
-Chuja się znasz.-wywracam oczami i wstaje z łóżka, aby się w coś ubrać.
Słyszę pukanie do drzwi, więc tam też przenoszę swoje spojrzenie. Daisy wychyla głowę zza drzwi i wita nas z uśmiechem.
-Schodzicie już na dół? Dzieciaki nie mogą doczekać się prezentów.
-Właśnie się ubieram.-odpowiadam i wskazuje szafę.-Za chwile zejdziemy.
-Chyba, że zdecydujemy się jeszcze na poranny...-zaczyna Ethan z zawadiackim uśmiechem, a ja pokonuje dzielącą na odległość w przeciągu sekundy i udaje mi się zatkać mu usta w odpowiednim momencie.
-Zaraz będziemy Daisy.-posyłam jej przepraszające spojrzenie.
Co temu idiocie strzeliło do głowy?
-Jasne, czekamy na dole.-wybucha śmiechem, a następnie trzaska drzwiami.
-Ty jesteś, kurwa, normalny? Poważnie? Poranny numerek?
-Chodziło mi o poranny jogging, ale numerek też mi odpowiada.-szelmowsko się uśmiecha, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemie.
-Twoje niedoczekanie Davies.-syczę i zarzucam na siebie pierwsze lepsze ciuchy.
Później na kolacje wigilijną przebiorę się w ładniejszą stylizacje, ale nie ma potrzeby, żebym cały dzień męczyła się w niewygodnych rzeczach.
-Wkońcu jesteście!-piszczy Leo.-Możemy otworzyć prezenty!-zwraca się do Ezry i Caleba.
Siadamy wraz z Ethanem oraz Daisy i Wesleyem na kanapie w oczekiwaniu aż dzieciaki rozdadzą każdemu prezenty.
Przenoszę wzrok pod choinkę i ilość prezentów, która się tam znajduje lekko mnie przeraża. Od razu do mnie dociera, że te, które kupiłam ja na pewno będą najskromniejsze. Dla Leo wybrałam zestaw klocków lego, statek kosmiczny, ponieważ mój brat wielokrotnie mówił, że bardzo chciałby go dostać. Dla Daisy oraz Wesleya kupiłam świąteczne swetry. Melissie wręczę prezent osobiście, gdy spotkamy się po moim powrocie.
Dzieciaki rozdają każdemu po kolei to co do nich należy i zdziwiona przyjmuje dla mnie aż cztery prezenty. Nie mam pojęcia kto mi tyle kupił, bo wątpię, że Daisy oraz Wesley aż tak mnie polubili, aby dawać mi aż cztery upominki.
CZYTASZ
My Addiction
Teen Fiction#2 𝓒𝓪𝓶𝓹 𝓢𝓮𝓻𝓲𝓮𝓼 ONA dwa lata temu skończyła studia prawnicze, ale nie może znaleźć pracy w zawodzie. Pewnego dnia trafia na tajemnicze ogłoszenie w internecie, dostaje się na rozmowę rekrutacyjną, a wraz z wejściem do jego gabinetu, jej św...