3 A inny nie znaczy gorszy Pov: Hope

465 18 3
                                    

 Nie pamiętam dokładnie kolejnych dni, które nastąpiły po tym popołudniu gdy dowiedziałam się o śmierci taty. Pamiętam płacz: mój i mamy, krzyki Holly, Wiriana i Katię, którzy próbowali nas pocieszyć.

Pamiętam pogrzeb – bardzo oficjalny, z wszelkimi honorami, morze ludzi, którzy składali nam kondolencje, bo chyba wszyscy mieszkańcy miasta przyszli. Kolejka ponurych osób ciągnęła się w nieskończoność. W pewnym momencie zwątpiłam, że kiedykolwiek wyjdziemy stamtąd. 

Rozumiałam jednak tych ludzi – tata był uwielbiany przez ogół mieszkańców naszego miasta. Ciężką pracą doszedł do funkcji kapitana policji, a zaczynał jak każdy zwykły posterunkowy. Wszyscy bez wyjątku chcieli chociaż słowem wyrazić swój szacunek dla niego i jego poświęcenia.

Pamiętam piosenkę, którą zaśpiewała Holly na pogrzebie i jak szeryf z panią burmistrz wręczyli mamie flagę, na znak hołdu dla bohatera, który zginął na służbie. Bo to właśnie stało się z moim tatą. Mimo że już nie brał udziału w akcjach terenowych, to ta konkretna akcja dotyczyła korupcji w szeregach naszego posterunku. Sprawa została bardzo nagłośniona, praktycznie każda gazeta o niej pisała. Tata został postrzelony, gdy ratował innego policjanta. Niestety rana okazała się śmiertelna i lekarze niewiele mogli zrobić.

Gdy dojechałam do szpitala z panią burmistrz, było już po wszystkim. Mama stała na korytarzu i mimo że jej samej łzy płynęły strumieniami, to próbowała uspokoić wściekłą i rozhisteryzowaną Holly. 

Siostra wręcz szalała – nigdy jej takiej nie widziałam – krzyczała, wyzywała wszystkich i wszystko, kopnęła nawet automat z przekąskami, przez co trochę go uszkodziła. Przestała dopiero, gdy pielęgniarka chciała zaaplikować jej coś na uspokojenie. 

Do domu wracałyśmy w całkowitej ciszy. Po tym strasznym ataku histerii Holly zamknęła się w sobie, prawie się do nas nie odzywała – nawet nie odbierała telefonów od Wiriana, gdy ten dzwonił do niej, co do tej pory nigdy jej się nie zdarzało – zawsze była chętna do rozmowy. Chłopak był jej najlepszym przyjacielem.

Podejrzewałam, że zwierzała mu się nawet bardziej niż mnie, a to ja byłam jej jedyną przyjaciółką. Koleżanek ze szkoły nie liczę – Holly nie była z nikim w zażyłych stosunkach, kolegowała się z nimi tak bardziej z przyzwyczajenia, niż z prawdziwej potrzeby.

Z racji wielkiego zainteresowania mediów naszą rodziną, szeryf zdecydował o przyznaniu nam ochrony policyjnej przez kilka dni, póki sprawa nie ucichnie. Mama na początku nie chciała z niej skorzystać, ale gdy dziennikarze całymi dniami siedzieli na naszym trawniku i usilnie próbowali się wcisnąć do domu, przy każdym jednym otwarciu drzwi – poddała się i zgodziła się na ofertę szeryfa.

 Przez ten czas nie wychodziłyśmy praktycznie z domu – ani do szkoły, ani nawet na treningi Holly. Weekendowe zawody też musiała sobie odpuścić i wydawało się, że pogodziła się z tym bez sprzeciwu. Do tej pory każdy konkurs był dla niej świętością – nigdy nie rezygnowała, a teraz poszło gładko. 

Dlatego też nie zdziwiłam się, gdy w piątek po południu usłyszałam podniesione głosy na parterze naszego domu – mama kłóciła się z Holly. Schodziłam powoli po schodach, pewna, że spierają się o te zawody i chciałam trochę uspokoić sytuację, ale okazało się, że się pomyliłam.

 Nie chodziło o łyżwiarstwo...

- Nigdzie nie pójdziesz! Dopiero co pochowaliśmy ojca, a tobie w głowie imprezy! - krzyczała mama.

- Pochowaliśmy, właśnie, już go nie ma, jemu wszystko jedno, czy będę siedziała i wyła w pokoju, czy będę z koleżankami! A nawet wolałby, żebym wzięła się w garść, a nie użalała się nad sobą jak ty i Hope! - krzyczała w odpowiedzi moja siostra.

Hope and Holly część 1 [16+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz