55 Nie potrzebuję ani księcia, ani konia pov: Hope

269 14 15
                                    

- Nie możemy zobaczyć się po południu. Holly wymyśliła sobie jakieś spotkanie i mam z nią iść – powiedziałam w trakcie lunchu, gdy udało mi się niepostrzeżenie wyjść na krótką schadzkę z Robem. Chłopak nie był zadowolony.

- Musisz ją zawsze niańczyć? Potrzebuję chwili sam na sam... - nachylił się i zaczął całować mnie po szyi.

- Powiedziała, że jak sama nie odwołam mojego spotkania z tobą, to ona to zrobi, ale wtedy będzie bolało – od razu oderwał się ode mnie.

- Twoja siostra ma dar przekonywania. No nic, liczyłem na upojną chwilę przed świętami, bo rozstajemy się na tyle dni. Może to i lepiej: teraz niecierpliwie będę oczekiwał imprezy twoich braci... Codziennie odliczam dni – mrugnął do mnie, a ja poczułam, że policzki robią mi się czerwone. Tak bardzo wiedziałam, co miał na myśli.

Nasze spotkanie musiało być krótkie, żeby nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Gdy wróciłam na stołówkę Luke zaczął mnie zagadywać:

- Będziesz na świątecznej imprezie w klubie golfowym? Mój brat co roku to organizuje i w tym po raz pierwszy pozwolił mi pójść razem z nim i jego przyjaciółką. - Aż mnie dreszcz przeszedł na wspomnienie brata Lucasa.

 Duży Preston był... niepokojący i najlepiej dla mnie, jak będę trzymała się od niego z daleka. Bardzo cieszyłam się z tego, że ojciec nie zmuszał nas, abyśmy mu towarzyszyły, tylko wybierał się sam. Nawet Harry nie szedł. Hmm...

- Nie, nie będę. Całe święta spędzę w Nowej Szkocji z nowymi ciotkami - chłopak zasmucił się.

- Szkoda. Liczyłam na choć jedną znaną i sympatyczną twarz.

- Dziewczyna twojego brata wydaje się być miła. Projektowała mi sukienkę na wrześniowy bal – dodałam w ramach wyjaśnienia.

- To prawda, jest miła, ale chyba nie spotykają się na poważnie. To bardziej taka przyjaciółka z dzieciństwa... Chyba nawet nie w jego typie. Do tej pory zawsze wybierał szatynki albo brunetki.

- Uważam, że blondynki i... blondyni są w porządku.

- Czyli to twój typ? Bo Holly potrzebuje księcia i konia. - zaśmiałam się, Już zapomniałam, że wypytała Lukea o takie sprawy.

- Nie potrzebuję ani księcia, ani konia. Nie mam określonego typu... choć nie mam też nic przeciwko blondynom - „a szczególnie przeciwko jednemu" dodałam w myślach.

Spotkanie zorganizowane dla Holly było... ciekawe. Poznałam tyle nowych osób. W świcie siostry byli nie tylko ludzie z naszego rocznika, ale też zarówno ze starszych, jak i młodszych klas. Naprawdę miło się z nimi rozmawiało. Byli tacy inni od dawnych znajomych Holly. Nie mogłam uwierzyć, że rzeczywiście ją lubią i podziwiają, ale tak było. Szokujące.

Nie mniej szokujące było, że Henry wziął sobie do serca to, o czym z nami ostatnio rozmawiał. Pierwsze co zrobił po powrocie z Australii to... poszedł przywitać się z Hattie. Dziewczynka siedziała ze mną w bibliotece. Rozgrywałyśmy akurat trzecią już tego dnia partię szachów.

- Dzień dobry. Widzę, że moje piękne córki mądrze spędzają czas. Szachy to bardzo ciekawa gra – ojciec podszedł i położył dłoń na moim ramieniu, a następnie ucałował mnie w czubek głowy. To samo zrobił Hattie. Dziecko miało tak okrągłe oczy ze zdziwienia, że chwilę zajęło jej, aby dojść do siebie. Nie będę ukrywała: gest Henrego zaskoczył i mnie, ale na pewno nie tak bardzo jak Hattie.

- Mogę się do was dołączyć na chwilę? - zapytał, gdy pierwszy szok minął.

- Pewnie – uśmiechnęłam się nieśmiało do niego.

Hope and Holly część 1 [16+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz