36 Z czego się cieszysz niewychowana dziewucho! pov: Holly

285 13 4
                                    

W przeddzień rozpoczęcia roku szkolnego do pałacu Andersonów wpadł nieoczekiwany gość. Zaskoczył chyba wszystkich. Siedzieliśmy sobie spokojnie przy kolacji w pełnym składzie, gdy nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, a po chwili hałas w holu.

- Tu mieszkają moje dzieci! Mam prawo tu być! - krzyczała jakaś kobieta. Ooo matko... Czyżby mama Anderson jednak nie siedziała w więzieniu? Z ciekawości aż wychyliłam się ponad krzesłem, żeby lepiej widzieć wejście do jadalni. Hope zrobiła to samo. Na jej twarzy też widziałam duże zaskoczenie, do tego intensywnie rozmyślała nad czymś – pewnie weryfikowała swoje wszystkie teorie spiskowe.

 Rzeczywiście po chwili tajemnicza osoba przekroczyła próg pomieszczenia. Była... dość stara. Na pewno starsza od Henrego. Zaczęłam rozumieć, dlaczego się z nią rozwiódł i zainteresował moją mamą - Lisa była hot, a ta tu to raczej not. Kobieta miała krótkie i bardzo jasne włosy – taki platynowy blond, była dość niska i z lekką nadwagą, ale ubrana elegancko. Jej brązowe oczy wręcz zeskanowały pomieszczenie żeby po chwili zatrzymać się na mnie i mojej siostrze. Nie spoglądały miło, o nie, gdyby spojrzenie mogło zabijać...

- A więc to wszystko prawda! Sprowadziłeś tu je! Te... Te... - Zaczęła nieznajoma, ale Henry szybko się wtrącił.

- Thereso, proszę panuj nad sobą. Nie mów niczego, czego potem będziesz żałowała.

Theresa? Jaka kurwa znowu Theresa? Ta jego żona to nie była Eve? Zachodziłam w głowę.

 Może miał kilka żon... Jak na bliskim Wschodzie. Jakiś harem? Chuj go wie... 

Spojrzałam na Hope. Widziałam, że też się zastanawia, ale po chwili w jej oczach pojawiło się zrozumienie – chyba skojarzyła to imię. No tak, zapomniałam, że chodziła na ploteczki do Haidena i zapewne wie więcej o tej ich rodzinie, niż ja. Kobieta spojrzała zimno na ojca, ale już nie tak wojowniczo. Wyglądało, jakby starała się opanować.

- Tak nie może być! Żeby pod jednym dachem! Jaki ty wzór Hattie dajesz? Moje biedne dziecko... - mówiąc to Theresa podeszła do dziewczynki i przytuliła ją. Mała wyglądała na dość zdezorientowaną. W sumie – podobno nie znała matki, więc może to ich pierwsze spotkanie? Po chwili kobieta kontynuowała – A moi chłopcy co na to? Tak się godzicie? - to już skierowała bezpośrednio do braci – żeby przy waszej małej siostrze te tu się kręciły... To przez nie moja droga Eve... przez nie!

- To nasze siostry babciu, takie same jak i Hattie – odpowiedział jej Harry jak zawsze w kulturalny i opanowany sposób. No to już wiadomo kto to – babcia od strony matki, bo ta Anderson przecież nie żyła.

- Hattie to jest wasza siostra! Z jednych rodziców! Razem się wychowujecie, a nie to co one – machnęła ręką w naszą stronę – one nigdy nie będą częścią rodziny! Nie powinno ich tu być! - kobieta w dalszym ciągu była wzburzona. Nasz widok bardzo jej przeszkadzał.

- Zapędzasz się Thereso. To ja decyduję, kto może być pod moim dachem, a kto nie. Nie przypominam sobie, żebym zapraszał ciebie – Henry nie brzmiał tak spokojnie jak jego najstarszy syn.

- Przyjechałam jak się tylko dowiedziałam z wiadomości co zrobiłeś! Nie mogę pozwolić, żeby moje biedne dziecko wychowywało się w tak zdeprawowanym otoczeniu, gdzie za nic ma się wierność małżeńską! Muszę zaopiekować się Hattie i wpoić jej podstawowe zasady moralne – To mówiąc Theresa usiadła przy stole obok w dalszym ciągu zaskoczonej i przestraszonej dziewczynki.

- Jakoś do tej pory nie martwiłaś się o duchowy rozwój Hattie... W zasadzie od kilku lat cię nie widziała, bo na swoje kolejne śluby zawsze zapraszałaś mnie bez dzieci, a na pogrzeby twoich kolejnych mężów po prostu ich nie brałem – w głosie ojca w dalszym ciągu pobrzmiewała niebezpieczna nuta. Nie mogłam się powstrzymać – parsknęłam śmiechem. Babka musi być nieźle rozrywkowa, jak miała kilku mężów, ale do mówienia o moralności to jak widać – pierwsza. Niestety mój wybuch wesołości z powrotem ściągnął jej nienawistny wzrok na mnie.

Hope and Holly część 1 [16+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz