26 Chyba królowo wariatko Pov: Holly

283 16 1
                                    

- Siedzę z przodu – powiedziałam do Haidena i szybko wsunęłam się na miejsce pasażera obok Harva. Chłopak zaczął protestować. – Inaczej zarzygam to piękne auto naszego drogiego brata, a chyba tego nie chcemy, prawda... - dodałam.

Haiden westchnął z frustracją, ale posłusznie usiadł z tyłu, obok Hope. Nie obeszło się bez złośliwego komentarza z jego strony:

- Harvey, spakowałeś jakiś wazon dla naszej kochanej siostry, jakby tak miało ją zemdlić po drodze?

- Skarbie, to nie może być jakiś wazon – rzygam tylko do tego z gabinetu Harrego – rzuciłam kąśliwie i uśmiechnęłam się wrednie – nawet Hope parsknęła cicho pod nosem.

- Skarbie, jesteś jebnięta – odpowiedział Haiden, gdy średni brat ruszył z podjazdu. Za naszym autem podążały jeszcze 2 inne – Klaus i ochroniarz chłopaków.

- Jak dla ciebie – królowo, nie skarbie... skarbie – odwróciłam się, by posłać kolejny wredny uśmiech Haidenowi, który miał mnie już chyba dość, bo nie chciał na mnie spojrzeć, tylko uparcie wyglądał przez okno.

- Królowo... no na pewno. Chyba królowo wariatko – teraz to Harvey się odezwał.

- W sumie Harley Quinn idealnie do niej pasuje, nie Harv? - Haiden jednak odkleił wzrok od szyby i znowu spojrzał na mnie.

- Co masz do Harley Quinn, jest zajebista: twarda, zdecydowana, przebojowa, normalnie moja idolka – również na niego spojrzałam.

- Jakoś nie jestem zaskoczony... - Harv włączył muzykę, ale szybko zaczęłam grzebać mu przy ustawieniach i ostatecznie – puściłam to, czego chciałam słuchać, pomimo protestów braci. Po pewnym czasie się przyzwyczaili, w końcu wybrałam zajebistą muzykę, nawet oni musieli to przyznać.

Droga minęła nam nawet szybko. Czasami rozmawialiśmy, czasami sobie dogryzaliśmy, ale bez większej spiny. Hope zadzwoniła do Sofii – naszej kucharki by upewnić się, że Jane pamiętała o zadbaniu o jej kota. Siostra nigdy nie zostawiała pchlarza samego, a teraz miały się nim opiekować obce osoby i trochę to przeżywała. Zastanawialiśmy się przez chwilę, czy zatrzymać się po drodze i coś zjeść, ale ostatecznie zrezygnowaliśmy z tego pomysłu, bo i tak powinniśmy być w Miami akurat na kolację w hotelu. Byłam ciekawa, jaki to hotel zarezerwował nam Harry, nawet zapytałam o to chłopaków.

- Ten hotel w części należy do nas, do naszej rodziny. Ojciec pilnuje, żeby w każdym naszym hotelu jedno piętro zawsze było rodzinne – tak też jest i tu, z tym że mamy tu pół piętra, bo drugie pół ma Dimitris Vlachos – współwłaściciel. W tym hotelu, do którego jedziemy mamy 5 apartamentów na wyłączność na ostatnim piętrze. Z trzech jest widok na ocean, z dwóch na miasto. Będziecie spały w jednym z nich, możecie sobie wybrać, jaki widok chcecie, mnie już to nie rusza – powiedział Harvey. Wiedziałam, jaki apartament będzie chciała Hope – koniecznie z widokiem na ocean.

Chłopaki ucieszyli się, że zdążą na wieczorne surfowanie. Zawsze myślałam, że surfuje się tylko rano, ale wyprowadzili mnie z błędu – przy zachodzie słońca podobno też jest zajebiście.

Hotel z zewnątrz był... no cóż, wysoki i biały. Miał chyba ze 20 pięter, jak nie więcej. Hope zachwyciła się palmami, które rosły tutaj w wielu miejscach. W naszym rodzinnym mieście takiej roślinności nie było, więc mogło to być poniekąd interesujące. Hotel posiadał swój własny, naprawdę imponujących rozmiarów basen. Harvey zaparkował auto obok budynku w specjalnie wyznaczonym miejscu, które było zarezerwowane dla naszej rodziny. Boy hotelowy przyszedł z przeznaczonym do tego wózkiem, aby zabrać nasze bagaże. Weszliśmy do bardzo przestronnego holu – wielki, szklany i oślepiająco błyszczący żyrandol szczególnie rzucał się w oczy. Hope podziwiała wszystko z zachwytem wymalowanym na twarzy. Mnie też się tu podobało, ale starałam się być bardziej opanowana i jedynie delikatnie się uśmiechałam.

Hope and Holly część 1 [16+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz