Pierwszy dzień w nowej szkole. Oficjalnie. W swoim własnym wcieleniu. Po tym, co usłyszałam kilka dni temu wiedziałam, jak bardzo dużo kasy Henry inwestował w edukację swoich dzieci – jak dla mnie płacenie za wykształcenie Harva i Haidena to wyrzucanie pieniędzy w błoto, ale cóż, kto bogatemu zabroni.
Zamierzałam od samego wejścia ustawić sobie wszystkich – z dyrekcją włącznie, dlatego też, gdy musiałam rano zajść do sekretariatu po te wszystkie papierkowe głupoty to zażyczyłam sobie osobistej rozmowy z dyrektorką. Sekretarka była zdezorientowana, ale po moich stanowczych naleganiach poprowadziła mnie do odpowiedniego gabinetu.
- Witam, panno Anderson, nie ukrywam, jestem zaskoczona dzisiejszym spotkaniem. W czym mogę pomóc? – dyrektorka przywitała mnie miłym uśmiechem i poprosiła gestem o zajęcie miejsca na krześle przed biurkiem.
- Dzień dobry. Przyszłam, bo jestem zaniepokojona tym, co dzieje się w tej szkole. Mam na myśli sytuację, w której rolę ofiary pełniła ostatnio moja biedna siostra...
- Rozumiem twoje zdenerwowanie, jednak sprawa została już wyjaśniona, zarówno z twoim ojcem jak i z rodzicami Abigail. Ze swojej strony postaramy się, aby takie wydarzenia nie miały więcej miejsca.
- Oczywiście, że się o to postaracie. Nie chcielibyście stracić tylu uczniów, dorobić się pozwu w sądzie i jeszcze płacić odszkodowania za straty moralne poniesione przez niewinną nastolatkę – dyrektorka chwilowo zdębiała, ale zaraz odzyskała rezon.
- Mamy nadzieję, że do takich sytuacji nie dojdzie, jak już mówiłam, wszelkie epizody są wyjaśniane na bieżąco.
- Jestem bardzo wyczulona na dobro mojej siostry. Jakiekolwiek działanie, które sprawi, że moja siostra poczuje się tu źle będzie bardzo uważnie przeze mnie analizowane. Proszę pamiętać, że jestem osobą znaną, na pewno słyszała o mnie pani z telewizji, jak również i o mojej rodzinie – kobieta kiwnęła głową na znak potwierdzenia – proszę mi uwierzyć, że mogę sprawić, że ta szkoła stanie się bardzo medialna... ale nie w takim sensie, jakbyście sobie tego życzyli. Czasami niektóre sprawy można zamieść pod dywan... ale niektórych opinia publiczna nie podaruje. Pani zdaniem: jak widzowie naszej lokalnej stacji zareagowaliby na informację o wielotygodniowym znęcaniu się nad jedną z uczennic w prestiżowej szkole przez inną uczennicę? Ofiara nie dość, że została straumatyzowana wydarzeniami rodzinnymi, musiała przeprowadzić się z odległego stanu to jeszcze tak została przyjęta. Już widzę te nagłówki, na większości z nich pojawiłyby się słowa: dyskryminacja, wykluczenie, przemoc, ograniczanie praw...
Dyrektorka przez chwilę musiała przemyśleć sobie moje słowa.
- Proszę pamiętać, że o sytuacji dowiedzieliśmy się dopiero tego dnia, gdy miała miejsce kumulacja wydarzeń. Gdybyśmy wcześniej o tym wiedzieli...
- A ta uczennica, która opuściła szkołę w tamtym roku? Z tego samego powodu i przez tę samą osobę? Z tą różnicą, że za tamtą dziewczyną nie miał się kto wstawić, a ja nie pozwolę krzywdzić siostry. Proszę to zapamiętać. Każde wydarzenie, które będzie godziło w konstytucyjne prawa i wolności mojej siostry i moje będzie przeze mnie piętnowane. Mam nadzieję, że szkoła przychyli się do tego, aby uważnie pilnować przestrzegania praw słabszych: szczególnie osób w trudnych sytuacjach życiowych.
- Oczywiście, zrobimy wszystko, aby prawa naszych uczniów były przestrzegane.
- Cieszę się. W takim razie liczę na owocną współpracę. Dziękuję za rozmowę, muszę iść, żeby nie spóźnić się na pierwszą lekcję. Bardzo zależy mi na dobrym wrażeniu – uśmiechnęłam się i wstałam, pożegnałam z dyrektorką.
Pojechałam jej prawami i konstytucją – to zawsze działa. W końcu mój ojciec to kapitan policji: trochę na swoich prawach się znam. A do tego dobrze improwizuję.
CZYTASZ
Hope and Holly część 1 [16+] ZAKOŃCZONE
Teen FictionBliźniaczki Anderson mają wszystko - są piękne, bogate, kochane przez rodziców i niesamowicie rozpieszczone. Ojczym nie widzi świata poza nimi ich mamą, a wszyscy uczniowie w szkole chcieliby choć na chwilę ogrzać się blaskiem popularności Holly: m...