16Nie możesz stracić czegoś, czego nigdy nie miałeś Pov: Holly

276 13 4
                                    

Harry zaprowadził nas do innego gabinetu niż, ten w którym rzygałam jeszcze kilka godzin temu. Pomieszczenie było tak samo jasne, jednak dominowały tu bardziej klasyczne meble z ciemnego drewna. Usiadłyśmy w fotelach przy biurku, za którym siedział facet w średnim wieku.

 Jego wygląd nie pozostawiał złudzeń, że to nasz biologiczny ojciec. Kurwa, dlaczego musimy być aż tak podobne do niego? Nie mogłyśmy dostać miedzianych włosów naszej mamy? Albo chociaż jej brązowych oczu?

Mężczyzna uśmiechnął się na nasz widok, po czym wbił intensywne spojrzenie we mnie. Nie zamierzałam ustępować, więc spojrzałam twardo na niego. Prosto w oczy. Na początku wydawał się zaskoczony, ale po chwili w jego spojrzeniu pojawiła się delikatna akceptacja, a nawet uznanie.

- Miło mi cię w końcu poznać, Holly – powiedział do mnie.

- Nie wątpię – odpowiedziałam.

- Zapewne powiem to, co już słyszałaś, ale nie miałem pojęcia o twoim istnieniu. Wasza mama zawsze mówiła o jednej córce. Hope Holly – jeszcze kilka dni temu myślałem, że moja córka ma dwa imiona, dlatego byłem bardzo zaskoczony, gdy okazało się, że są to imiona dwóch córek.

- Widocznie jestem zaskakująca – odpowiedziałam tak jak kilkanaście godzin temu w samolocie. W dalszym ciągu utrzymywałam z nim kontakt wzrokowy. Moje usta nawet nie drgnęły na widok delikatnego uśmiechu, który się u niego pojawił.

- Jesteś bardzo nieufna i zdystansowana, jest ku temu jakiś powód? - zapytał.

- Znalazłabym co najmniej trzy powody... Wszystkie mieszkają pod tym dachem – odparłam z taką samą mocą, jak i chwilę wcześniej.

- Z tego, co wiem, chłopcy przyjęli was poprawnie – powiedział z delikatnie wyczuwalnym zaskoczeniem.

- Widocznie nie wiesz wszystkiego – poczułam, jak Hope się spięła. Czyżbym powiedziała coś nie tak? Przecież mówiłam tylko prawdę.

- W takim razie powiedz mi to, czego nie wiem.

- Skoro nie wiesz, to chyba znak, że tak ma być. Nie zamierzam odwalać roboty za innych i cię uświadamiać. Na pewno masz od tego ludzi – wiem, że nie brzmiałam miło, ale tak to miało właśnie wyglądać. Nie zamierzałam wchodzić w dupę komuś, na kogo miałam wyjebane po całości. Mężczyzna westchnął, a następnie powiedział:

- Jesteście identyczne, a tak inne. To zaskakujące. Wręcz niesamowite – ojciec zamyślił się na chwilę - Spotkaliśmy się, aby wyjaśnić kilka kwestii, abym mógł odpowiedzieć na pytania, które na pewno sobie zadajecie. W takim razie, co chcecie wiedzieć? - kontynuował.

- Kiedy możemy wrócić do domu? - zapytałam od razu.

- Jesteście w domu – odpowiedział równie szybko.

- Chyba się nie zrozumieliśmy, chodzi nam o prawdziwy dom, ten rodzinny – dodałam w kwestii wyjaśnienia.

- Myślę, że rozumiemy się doskonale. Jesteście w domu rodzinnym. W żadnym innym miejscu nie powinnyście się znajdować.

- Chodzi nam o nasz dom na Alasce. To tam chciałybyśmy wrócić – powiedziała cicho Hope. Odezwała się pierwszy raz od kiedy tu weszłyśmy.

- Nie wykluczam, że kiedyś pojedziecie tam w odwiedziny. Po uzyskaniu pełnoletności dom w Anchorage, jak i również mieszkanie po dziadkach stanie się waszą własnością. Nie chciałbym jednak, żebyście się łudziły, że wrócicie tam na stałe. Takie wydarzenie nie będzie miało miejsca.

- Dlaczego? - to pytanie cisnęło mi się na usta, ale siostra powiedziała je jako pierwsza.

- Ponieważ nie czekałem tyle lat, żeby was poznać, żeby po chwili stracić was powtórnie.

Hope and Holly część 1 [16+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz