Nie spodziewałam się, że zanim dojdę do domu, wpadnę na wściekłą Holly. Dosłownie rozsierdzoną jak jakieś niebezpieczne i dzikie zwierzę.
Bliźniaczka olała pozdrowienie od Hattie, a na Haidena nawet nie spojrzała, tylko od razu złapała mnie za rękę i pociągnęła w bliżej nieokreślonym kierunku. Ostatecznie wylądowałyśmy w jakimś ustronnym miejscu, okolonym pergolami pełnymi pnących róż. Była tu nawet szeroka, masywna huśtawka, ale nie dane mi było na niej usiąść, bo siostra cały czas miotała się koło mnie i krążyła jak sęp nad padliną.
- Szybko mnie zdradziłaś! Nie wstyd ci! - krzyknęła tak głośno, że aż jeden z ogrodników spojrzał w naszą stronę i tylko pokręcił głową.
- Nie zrobiłam nic złego. Poszłam z Hattie na spacer, bo ty od wczoraj byłaś obrażona i miałaś mnie w poważaniu – odparłam spokojnie.
- Bo sobie zasłużyłaś! Ja od dwóch dni kombinuję, jak ich wkurzyć, a ty urządzasz sobie spacerki i rozpakowujesz walizki. To cholernie niesprawiedliwe!
- A może... wkurza cię to, że nie jest tak, jak wcześniej... - spojrzałam na nią uważnie – że nie przychodzę do ciebie z podkulonym ogonem i wiecznie nie przepraszam, tylko po prostu... jestem. Zapoznaję się z otoczeniem. Staram się lepiej zrozumieć mieszkańców tego domu, może nawet i trochę ich zaakceptować.
- Weź nie pierdol!!! Jaka kurwa akceptacja!!! Nigdy ich nie zaakceptujemy! Nie są naszą rodziną tylko jakąś wielką pomyłką! Żartem! Ironią losu! - wykrzykiwała. Przemknęłam koło niej i usiadłam na huśtawce.
Jak zwykle mówiła „my", gdy miała na myśli, co ona zaplanowała, a do czego ja miałam się podporządkowywać.
- Są naszą rodziną, czy tego chcemy, czy nie. Henry cały czas powtarza, że nas stąd nie puści. Harry też zaczął nas minimalnie akceptować. Może... dajmy im szansę? - zaproponowałam z lekką obawą. Miałam rację. Nie zareagowała zbyt dobrze na moje słowa.
- Już ci namieszali w głowie?! Próbują mi ciebie odebrać?! No na pewno!!! Jesteś moją siostrą! Nie ich, tylko moją!!! Od urodzenia jesteśmy razem! Co ja pierdolę! Od poczęcia jesteśmy razem! - zreflektowała się po chwili – jesteśmy od zawsze i na zawsze i nikt mi ciebie nie ukradnie!
Holly aż poczerwieniała na twarzy. Była rozemocjonowana jak chyba jeszcze nigdy. To, że zachowywała się zaborczo i miała manię kontroli w stosunku do mnie, było oczywiste. Teraz jednak stawała się zazdrosna o moje relacje z innymi.
Żeby nie było, kochałam ją najmocniej na świecie, w końcu była moim odbiciem, wiernym towarzyszem i jedyną przyjaciółką, ale miałam już trochę dość tej jej dominacji nade mną. Przez szesnaście lat naszego życia nie miałam żadnych koleżanek, oprócz tych mojej siostry. Każda dziewczyna, która wydawała się miła i mogłaby się ze mną zakumplować zwiewała, gdy tylko poznała Holly. Bliźniaczka pilnowała, żebym z nikim za długo nie rozmawiała i nie wdawała się w żadne relacje. Miałam być tylko dla niej.
- Oczywiście, że jesteśmy od zawsze i na zawsze. Jesteś dla mnie najważniejsza, ale to nie wyklucza tego, że próbuję też poznać innych. To, że z nimi rozmawiam nie znaczy, że nagle zapominam o tobie. Ty zawsze będziesz na pierwszym miejscu, przecież wiesz.
Trochę się uspokoiła, bo nie miotała się już w lewo i prawo, tylko przysiadła koło mnie.
- Musisz mi pomóc w dręczeniu przygłupów. Mam już nawet pomysł – powiedziała podejrzanie słodkim głosem i uśmiechnęła się złowieszczo.
- Wiesz, wolałabym ich nie zaczepiać. Może lepiej tak spokojnie sobie z nimi mieszkać i nie wchodzić w drogę... - zaczęłam, ale od razu mi przerwała.
CZYTASZ
Hope and Holly część 1 [16+] ZAKOŃCZONE
AcciónBliźniaczki Anderson mają wszystko - są piękne, bogate, kochane przez rodziców i niesamowicie rozpieszczone. Ojczym nie widzi świata poza nimi ich mamą, a wszyscy uczniowie w szkole chcieliby choć na chwilę ogrzać się blaskiem popularności Holly: m...