11 Masz miskę? Pov: Hope

300 19 2
                                    

Ten lot nie byłby taki zły, gdyby nie problemy zdrowotne Holly. Tak bardzo się o nią martwiłam, że w pierwszej chwili nie miałam nawet okazji przyjrzeć się dokładnie wnętrzu samolotu, którym miałyśmy lecieć. A muszę przyznać, otoczenie robiło wrażenie. 

Holly chyba też była zaskoczona jego wyglądem, ale gdy pan Brown nas o to zapytał, to powiedziała jedynie, że szału nie ma. Wiem, że kłamała, bo jak dla mnie szał był. Nigdy nie leciałam prywatnym samolotem, ale byłam pewna, że ten jest wyjątkowo luksusowy.

Mój kot jakoś tak niespodziewanie zrobił się senny, mimo że nie dostał żadnych silnych leków, tylko delikatne na uspokojenie od weterynarza. Na własną rękę nigdy nic bym mu nie podała, za bardzo go kochałam, żeby chociażby nieumyślnie – zrobić mu krzywdę nieodpowiednią opieką. 

Stresowałam się obecnością ochroniarza w tym samym pomieszczeniu co my – nie byłam pewna, co on tam ma w ogóle robić i jak ja mam się przy nim zachowywać, dlatego ucieszyłam się, gdy Holly jednak zechciała iść do kabiny sypialnianej. 

Wybrałam sobie jakąś lekką powieść ze stojaka obok łóżka i słuchałam, jak oddech siostry robi się coraz spokojniejszy – znak, że zasnęła. Trochę czytałam, nie powiem – książka nawet mnie wciągnęła, lubię fantastykę naukową, a właśnie w takiej tematyce była. 

Trochę też się przespałam, nie tak długo jak Holly, ale wystarczająco, żeby dwie godziny przed lądowaniem usłyszeć głośne miauczenie mojego kota. No tak, chyba wstał i nie podobało mu się, gdzie jest. Podniosłam się powoli z łóżka, żeby nie obudzić śpiącej w dalszym ciągu siostry i poszłam do salonu.

Magnus szalał – wskoczył na kanapę i darł się wniebogłosy, nawet ochroniarz był zaskoczony i jego kamienny wyraz twarzy nie był już taki kamienny. Chwilę mi zajęło, zanim go złapałam – kota, nie ochroniarza. Po jakimś czasie udało mi się go nawet ugłaskać tak, że leżał spokojnie na moich kolanach.

 Kątem oka zerknęłam, czy ma pełne miski, ale tak – miał, widocznie stewardesa mu napełniła. Bonnie pojawiła się zresztą w kabinie wypoczynkowej i zaproponowała mi kanapki i herbatę, a że byłam już bardzo głodna, a do tego uziemiona na kanapie przez kota, to przyjęłam jej propozycję z wdzięcznością. 

Dziewczyna nie wydawała mi się tak sztywna, jak jeszcze kilka godzin temu, nawet chwilę porozmawiałyśmy o Atlancie. Od niej dowiedziałam się, że tam jest 4 godziny do przodu i że nie dolecimy w nocy, jak myślałam, tylko nad ranem.

Kot ponownie zaczął szaleć, gdy samolot zniżał się do lądowania. Miałam iść obudzić Holly, ale na szczęście sama wstała, zapewne przez hałas spowodowany żałosnym miauczeniem Magnusa i delikatne trzęsienie, które w pewnym momencie dało się odczuć w samolocie. Na szczęście wszystko szybko ustąpiło, a piloci wylądowali szybko i sprawnie.

Atlanta mnie zaskoczyła – było tu tak ciepło! Spodziewałam się, że będzie cieplej niż u nas na Alasce, no bo – umówmy się – Alaska to stan typowo kojarzący się ze śniegiem i zimą, a Atlanta była położona kilka tysięcy kilometrów dalej, w stronę Zatoki Meksykańskiej. Jednak nie spodziewałam się aż takiej temperatury przed godziną 7 rano.

 Nie, żeby moje rodzinne miasto było jakimś Biegunem Północnym: mieliśmy tam też i przyjemne lata, ale na pewno temperatura nie była tak wysoka, jak tutaj. Tak mi się przypomniało, że jeszcze niedawno chciałam pojechać w takie ciepłe, wakacyjne miejsce, a teraz wychodzi na to, że będę mogła w takim miejscu zamieszkać – przynajmniej na razie, dopóki nie wymyślimy, jak wrócić do naszego domu.

Pożegnałam się z panem Brownem i obsługą samolotu, po czym wsiadłam do samochodu i zaczęłam łagodnie mówić do Magnusa, bo bardzo szalał w transporterze. Milczący ochroniarz usiadł na miejscu pasażera w tym aucie, którym my jechałyśmy. Myślałam, że jest on raczej ochroniarzem starszego adwokata, ale chyba on jednak ma chronić... nas? 

Hope and Holly część 1 [16+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz