33 A za naiwność się płaci... Pov: Hope

293 15 0
                                    

Uciekła z domu, wdała się w bójkę, wcześniej ze wszystkimi pokłóciła i co??? 

W nagrodę skrócili jej edukację domową z semestru do 2 miesięcy... 

No to trzeba być Holly, żeby coś takiego zrobić i jeszcze zostać za to nagrodzonym... Ona chyba to ma jednak więcej szczęścia niż rozumu.

Siostra rozmawiała w gabinecie Harrego z jakimś policjantem, a ja nie miałam co ze sobą zrobić i dlatego zamierzałam iść do biblioteki... Jak co dzień. Gdy przechodziłam obok kuchni, usłyszałam rozmowę kucharki i pokojówki. Nie żebym chciała podsłuchiwać, tak po prostu jakoś wyszło... One głośno mówiły, ja byłam cicho...

- Stracił pracę za wybryk panienki – powiedziała Maria.

- Biedny... Rodzina na utrzymaniu, a tu będzie miał wilczy bilet. Kto go teraz weźmie po czymś takim do pracy? - głos należał do Jane.

- Ale żeby dziecka nie rozpoznać? Przecież one już trochę tu mieszkają! To nie dzień czy dwa, to zaraz miesiąc będzie...

- On nie miał z nimi takiej styczności jak my, to mógł nie znać. Ale żeby dać się tak oszukać pannie Holly? To on bardzo naiwny musiał być.

- A za naiwność się płaci... - westchnęła Maria.

Nie chciałam dłużej podsłuchiwać, bo to, co usłyszałam było okropne. Czy właśnie przez szalone pomysły mojej siostry ktoś stracił pracę? I może nie znaleźć żadnej innej?! To straszne! Jak ten człowiek miał jeszcze rodzinę, dzieci...

Nic nie mogłam poradzić, poczułam, że w oczach zbierają mi się łzy. Nie chciałam, żeby znowu mnie ktokolwiek przyłapał na płaczu, bo ostatnio zdarzało mi się to często, a już wczoraj to wypłakałam zapasy na cały rok z góry, więc postanowiłam ukryć się w bibliotece, ale nie jak zwykle – na kanapie, tylko wejść do archiwum. Było zerowe prawdopodobieństwo, że ktokolwiek tam zajrzy, więc miejsce idealnie nadawało się do użalania się nad sobą i utyskiwania na los, dom i siostrę (to ostatnie w szczególności).

Zapaliłam lampkę w rogu ciasnego i dość zagraconego pomieszczenia. Wszędzie stały wysokie regały – jak te w bibliotece, ale tu nie leżały na nich książki, tylko kartonowe pudła z datami i jakieś segregatory. Otworzyłam pierwsze lepsze pudło z brzegu – z datą z tamtego roku. W środku nie było nic ciekawego – jakieś dokumenty, wykresy, tabele, rzędy cyfr... Ot takie biurowe sprawy. Pewnie z pracy Harrego... chociaż skoro mieli biurowiec w centrum miasta, to takie rzeczy chyba tam powinny być, a nie w domu. 

Zamknęłam pudło i odstawiłam na miejsce. Na dolnej półce z prawej strony zauważyłam karton z datą sprzed 8 lat. Przypomniało mi się, jak jeszcze kilka tygodni temu myślałam, że mój biologiczny ojciec nie żyje, bo Holly znalazła taką informację w internecie, a to była tylko zbieżność danych. 

Z ciekawości nachyliłam się i podniosłam pudło. Tu też nie było niczego niezwykłego – takie same papiery, jak i w poprzednim. Na nagłówku jednej kartki widniał napis „Raport przychodów". Aha, po prostu zwykłe dokumenty z pracy, tak jak myślałam. Gdy wkładałam kartki z powrotem na miejsce zauważyłam coś kolorowego pod nimi... I nie był to kolejny papier z wykresami i tabelami – to coś było mniejsze i sztywniejsze.

Zdjęcie.

Mężczyzna na fotografii wyglądał na człowieka w podeszłym wieku, chociaż był zadbany. Siwe włosy w niektórych miejscach przetykane były brązem – musiał być szatynem w latach młodości. Zdjęcie nie było na tyle wyraźne, żebym mogła określić kolor oczu, ale wydawało mi się, że jest ciemny. Ubrany był w elegancki garnitur i ciemną koszulę, siedział w dużym, skórzanym, czarnym fotelu przy biurku. Dłonie trzymał przed sobą luźno położone na blacie. Z wyglądu trochę przypominał Henrego, chociaż ta zaciśnięta szczęka – normalnie jak Harry, gdy musi odbyć poważną rozmowę z Holly...

Hope and Holly część 1 [16+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz