Uciekła z domu, wdała się w bójkę, wcześniej ze wszystkimi pokłóciła i co???
W nagrodę skrócili jej edukację domową z semestru do 2 miesięcy...
No to trzeba być Holly, żeby coś takiego zrobić i jeszcze zostać za to nagrodzonym... Ona chyba to ma jednak więcej szczęścia niż rozumu.
Siostra rozmawiała w gabinecie Harrego z jakimś policjantem, a ja nie miałam co ze sobą zrobić i dlatego zamierzałam iść do biblioteki... Jak co dzień. Gdy przechodziłam obok kuchni, usłyszałam rozmowę kucharki i pokojówki. Nie żebym chciała podsłuchiwać, tak po prostu jakoś wyszło... One głośno mówiły, ja byłam cicho...
- Stracił pracę za wybryk panienki – powiedziała Maria.
- Biedny... Rodzina na utrzymaniu, a tu będzie miał wilczy bilet. Kto go teraz weźmie po czymś takim do pracy? - głos należał do Jane.
- Ale żeby dziecka nie rozpoznać? Przecież one już trochę tu mieszkają! To nie dzień czy dwa, to zaraz miesiąc będzie...
- On nie miał z nimi takiej styczności jak my, to mógł nie znać. Ale żeby dać się tak oszukać pannie Holly? To on bardzo naiwny musiał być.
- A za naiwność się płaci... - westchnęła Maria.
Nie chciałam dłużej podsłuchiwać, bo to, co usłyszałam było okropne. Czy właśnie przez szalone pomysły mojej siostry ktoś stracił pracę? I może nie znaleźć żadnej innej?! To straszne! Jak ten człowiek miał jeszcze rodzinę, dzieci...
Nic nie mogłam poradzić, poczułam, że w oczach zbierają mi się łzy. Nie chciałam, żeby znowu mnie ktokolwiek przyłapał na płaczu, bo ostatnio zdarzało mi się to często, a już wczoraj to wypłakałam zapasy na cały rok z góry, więc postanowiłam ukryć się w bibliotece, ale nie jak zwykle – na kanapie, tylko wejść do archiwum. Było zerowe prawdopodobieństwo, że ktokolwiek tam zajrzy, więc miejsce idealnie nadawało się do użalania się nad sobą i utyskiwania na los, dom i siostrę (to ostatnie w szczególności).
Zapaliłam lampkę w rogu ciasnego i dość zagraconego pomieszczenia. Wszędzie stały wysokie regały – jak te w bibliotece, ale tu nie leżały na nich książki, tylko kartonowe pudła z datami i jakieś segregatory. Otworzyłam pierwsze lepsze pudło z brzegu – z datą z tamtego roku. W środku nie było nic ciekawego – jakieś dokumenty, wykresy, tabele, rzędy cyfr... Ot takie biurowe sprawy. Pewnie z pracy Harrego... chociaż skoro mieli biurowiec w centrum miasta, to takie rzeczy chyba tam powinny być, a nie w domu.
Zamknęłam pudło i odstawiłam na miejsce. Na dolnej półce z prawej strony zauważyłam karton z datą sprzed 8 lat. Przypomniało mi się, jak jeszcze kilka tygodni temu myślałam, że mój biologiczny ojciec nie żyje, bo Holly znalazła taką informację w internecie, a to była tylko zbieżność danych.
Z ciekawości nachyliłam się i podniosłam pudło. Tu też nie było niczego niezwykłego – takie same papiery, jak i w poprzednim. Na nagłówku jednej kartki widniał napis „Raport przychodów". Aha, po prostu zwykłe dokumenty z pracy, tak jak myślałam. Gdy wkładałam kartki z powrotem na miejsce zauważyłam coś kolorowego pod nimi... I nie był to kolejny papier z wykresami i tabelami – to coś było mniejsze i sztywniejsze.
Zdjęcie.
Mężczyzna na fotografii wyglądał na człowieka w podeszłym wieku, chociaż był zadbany. Siwe włosy w niektórych miejscach przetykane były brązem – musiał być szatynem w latach młodości. Zdjęcie nie było na tyle wyraźne, żebym mogła określić kolor oczu, ale wydawało mi się, że jest ciemny. Ubrany był w elegancki garnitur i ciemną koszulę, siedział w dużym, skórzanym, czarnym fotelu przy biurku. Dłonie trzymał przed sobą luźno położone na blacie. Z wyglądu trochę przypominał Henrego, chociaż ta zaciśnięta szczęka – normalnie jak Harry, gdy musi odbyć poważną rozmowę z Holly...
CZYTASZ
Hope and Holly część 1 [16+] ZAKOŃCZONE
AzioneBliźniaczki Anderson mają wszystko - są piękne, bogate, kochane przez rodziców i niesamowicie rozpieszczone. Ojczym nie widzi świata poza nimi ich mamą, a wszyscy uczniowie w szkole chcieliby choć na chwilę ogrzać się blaskiem popularności Holly: m...