37 Uf, kamień z serca... pov: Hope

311 14 10
                                    

To ten dzień. Pierwszy dzień w nowej szkole. 

Wstałam wyjątkowo wcześniej niż zwykle i od razu zabrałam się za przygotowania. Wzięłam szybki prysznic, wysmarowałam się balsamem do ciała i przeszłam do nakładania szkolnego stroju. Mundurek składał się z granatowej, plisowanej spódnicy, która sięgała mi kolan. 

Byłam zadowolona z tego stanu rzeczy – przynajmniej nie była za krótka. Oczywiście Holly podczas przymiarek skomentowała, że wyglądam jak zakonnica, ale co tam, mi pasowało – jej nie musiało.

 Kolejnym elementem stroju była prosta, koszulowa, biała bluzka z krótkim rękawem w wersji letniej (na zimę miałam z długim) i granatowa marynarka z naszytym po prawej stronie emblematem z nazwą szkoły. Stroju dopełniał granatowy, szeroki krawat. 

Siostra wyśmiała mnie, gdy zobaczyła, że mam w tym czymś chodzić. Zobaczymy, jak się będzie śmiała za dwa miesiące, gdy i ona dołączy do szkoły. 

W wersji zimowej miałam jeszcze cieliste rajstopy, ale o tej porze roku były zbędne. Założyłam białe, sportowe buty i spakowałam plecak. W zasadzie oprócz stroju na gimnastykę, piórnika, zeszytów i butelki z wodą nic więcej nie brałam – dzisiaj miałam dostać szkolny tablet z wgranymi multimedialnymi wersjami podręczników. Egzemplarze papierowe Harry kupił mi kilka dni temu, także teraz leżały schludnie ułożone na moim biurku.

Włosy porządnie wyszczotkowałam i uczesałam w wysokiego kucyka – moją ulubioną fryzurę na szkolne zajęcia sportowe. Lekcje rozpoczynały się codziennie od 8 i normalnie o 7:20 miałam być gotowa do wyjścia, ale dziś musiałam być w szkole wcześniej, żeby dopełnić resztę formalności w sekretariacie. Chłopaki nie byli zadowoleni, że już przed 7 musimy się zbierać, ale cóż, siła wyższa.

- Bądź grzeczna. Z nikim nie rozmawiaj. Na nikogo się nie patrz. Pamiętaj: tylko mi możesz ufać. Słuchaj się chłopaków, ale tylko w szkole, w domu słuchaj się mnie, jak zawsze – Holly ględziła mi przez całe śniadanie.

 Też wstała wcześniej, ale chyba tylko dlatego, żeby nas wkurzać. Mając edukację domową mogła spokojnie spać i do 9 – Nauczyciel przychodził do niej dziś dopiero o 14, jak kończyła trening.

- Holly, daj spokój, stresujesz ją – powiedział Haiden, który też już miał dość pouczeń naszej siostry.

- Stres jest w życiu potrzebny, bo motywuje. Ją ma motywować do nie robienia głupot. Nie chcę potem żadnych płaczów i narzekań, bo nie nadaję się na pocieszyciela. Macie ją tak pilnować, żeby niczego nie zjebać, jasne? - teraz to i chłopakom się dostało.

Nerwowa atmosfera, którą wprowadziła moja siostra tak bardzo mi się udzieliła, że ledwie przełknęłam kilka kęsów śniadania. Harry dał mi pieniądze na lunch, także dopiero w południe zjem coś konkretnego, ale nie myślałam teraz o tym. Chyba najbardziej chciałam uciec od Holly i jej paplaniny.

Daleko nie uciekłam, bo w samochodzie uruchomili się moi bracia. Usiadłam z tylu, jak zawsze. Prowadził Harvey, też w sumie jak zawsze. On też pierwszy zaczął temat:

-Słuchaj Hope, masz być grzeczna, rozumiemy się? Jesteśmy za ciebie odpowiedzialni i masz niczego nie odjebać, bo Holly powiedziała, że się na nas zemści...

- Nie przejmujcie się, ona każdemu mówi, że go zbije, ale taka nie jest, nic nie zrobi – chciałam dać im do zrozumienia, że moja siostra lubi wyolbrzymiać i nie trzeba się bać.

- No nam nie powiedziała, że nas zbije, tylko że upierdoli łeb łyżwą na spaniu, a zwłoki pokroi i zakopie w ogrodzie. Nawet pokazywała nam rano swoje łyżwy... ostre były jak chuj. Wolałbym nie czuć ich na własnej skórze – Haiden aż się do mnie odwrócił i posłał znaczące spojrzenie. No tak... Holly... Nie chciałam nawet tego komentować.

Hope and Holly część 1 [16+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz