Bożonarodzeniowy wieczór upłynął nam pod znakiem poezji. Tej gównianej oczywiście. I to dosłownie.
- Brawo! Trzeba być prawdziwym artystą, żeby dostrzegać piękno w takiej prostocie. Gratulacje ciociu, twoje wiersze skłaniają do refleksji nad ulotnością życia i jego zmiennością – ciotka po trzecim kieliszku grzanego wina tak się rozkręciła, że przeczytała nam cały tomik swoich wierszy. Wszystkie były podobne: jak nie kupy, to kałuże, łzy, inne kupy, krew. To chyba słowa klucze w tej jej poezji.
Przez to, że cały dzień nie wychodziliśmy poza teren posesji następnego ranka szybko się zebrałyśmy i byłyśmy gotowe zwiedzać miasto: przynajmniej na trasie do SPA. Ciotka Honoria po wczorajszym szaleństwie z winem miała ogromnego kaca i była bardzo nie w humorze.
Dzięki temu, że byłam jej ulubienicą, dostawało się każdemu, tylko nie mi. Tak trzeba żyć. Do miejsca odnowy biologicznej wybrałyśmy się dwoma samochodami: W jednym pojechała ciotka Helen z dziećmi i opiekunką, w drugim my z Honorią i Hattie. Biedny kierowca musiał znosić kąśliwe uwagi ciotki dotyczące wszystkiego: stylu jazdy, prędkości, czasu reakcji. Czepiła się nawet tego, że za głośno oddychał. Chyba w drodze powrotnej będziemy wracały z tym drugim.
Lena zdecydowanie odmówiła udziału w naszym prawie tylko babskim wypadzie. Wolała spędzić czas z Haidenem. Zawsze wiedziałam, że głupi głupiego znajdzie...
- W SPA pilnują was niezmiennie Klaus i Penny. Klaus ma mieć oko na Hope i Hattie, a Penny na Holly.
- Dlaczego Klaus ma aż dwie osoby pod opieką, a Penny ma tylko mnie? - dopytywałam Harrego, gdy instruował ochroniarzy co do ich dzisiejszych obowiązków.
- Wymagasz... więcej uwagi, dlatego Penny skupia się tylko na tobie. Dziewczyny są mniej... absorbujące.
Acha... Miałam się przyjebać, ale w sumie: nie powiedział nieprawdy.
Ośrodek wybrany przez Harrego był luksusowy i jasny, a także pusty.
- Całe SPA jest do naszej dyspozycji. Nikt inny tu dziś nie wejdzie – wyjaśniła Helen, gdy przekraczaliśmy próg tego eleganckiego przybytku. Otoczyła nas armia ludzi: zabierali płaszcze, proponowali napoje (ciotka Honoria stwierdziła, że jest takie mądre ludowe przysłowie „Czym się strułeś, tym się lecz" i od razu poprosiła o butelkę szampana), opowiadali o różnych zabiegach. Zapowiadało się ciekawie.
- Jak twój okład na ciało z czekolady i trufli? – zapytałam kilka godzin później moją siostrę. Leżałyśmy w jednym gabinecie i popijałyśmy owocowe koktajle. Hope jak zwykle wybrała ten wstrętny arbuzowy.
- Jest idealny. W pierwszej chwili zastanawiałam się, czy go nie zjeść. Pachnie obłędnie - odpowiedziała rozanielonym głosem siostra.
- Zostałam dziś tak wymasowana, wypeelingowana i wysmarowana tymi wszystkimi mazidłami, że chyba napiszę petycję do Harrego o większą liczbę takich prezentów - uśmiechnęłam się. Ten dzień, mimo że leniwy, był boski.
Fryzjerki zajęły się naszymi włosami: podcięły to, co było zniszczone, zastosowały odpowiednią pielęgnację i modelowanie, także wyglądałyśmy świetnie. Miałyśmy serię zabiegów na stopy i dłonie, a następnie stylistka paznokci pięknie je nam pomalowała.
- Ciotka poszła na masaż reiki. Podobno biedna masażystka aż dwie godziny musiała przekazywać jej tę swoją energię, bo nie zauważyła, że Honoria odleciała po półgodzinie. Szampan ją porządnie ululał – sprzedałam newsa siostrze, którego z kolei mi opowiedziały dzieci ciotki Helen. Małe pasożyty były idealnymi kablami.
- Jak się czujesz po depilacji woskiem? Trochę się krzywiłaś – zapytała mnie Hope.
- Tak jak zawsze. Nie przepadam, ale ostatecznie akceptuję. Czego się nie robi dla urody. Teraz jestem taka gładka, że ubranie samo będzie ze mnie spadało – zażartowałam.
CZYTASZ
Hope and Holly część 1 [16+] ZAKOŃCZONE
ActionBliźniaczki Anderson mają wszystko - są piękne, bogate, kochane przez rodziców i niesamowicie rozpieszczone. Ojczym nie widzi świata poza nimi ich mamą, a wszyscy uczniowie w szkole chcieliby choć na chwilę ogrzać się blaskiem popularności Holly: m...