35

61 1 0
                                    

*Aria priv*

Wrzesień. 
Zaczął się dzień studiów dla Caroline. Dzięki mnie dostała się na studia z zarządzania i ekonomii. Nie powiem w jaki sposób. Do tego przez wakacje szkoliłam ją do roli asystentki. Tłumaczyłam jej co ma robić i jak zapisywać Jake'a na spotkania oraz jak wypełniać faktury czy sprawdzać e-maile. Radziła sobie bardzo dobrze. Jej ciąża dobiegała końca. Pamiętam, że w połowie sierpnia gdy była u mnie w firmie dostała mocnych skurczy aż chwilę potem odeszły jej wody, więc musieliśmy ją zawieźć do szpitala. W szybkim tempie do niej dojechaliśmy, a tam przejęła ją pielęgniarka. Jej poród trwał ponad dwie godziny. Co do relacji z Simon'em to po kilku randkach zostali parą. Bardzo wciągnął się w rolę ojca pomimo iż genami nim nie był, ale mu to nie przeszkadzało, bo znał prawdę. Patrzyłam się na nich z uśmiechem. Podczas porodu cały czas był z nią nie zostawiając nawet na chwilę. Po urodzeniu mogliśmy zobaczyć malca. Był podobny do niej, ale oczy miał jedynie brązowe. Uśmiechy nie schodziły z ich buzi. Ja zaś byłam już w trzecim miesiącu ciąży. Ivan pracował u swego ojca w kancelarii. Też się cieszył ze szczęścia przyjaciela. Pogadałam z Caroline i powiedziałam jej, że na czas bycia jej na uczelni ja będę zajmować się małym w firmie. Nie był problemowym dzieckiem, bo tylko jadł i spał. Karmić będę z butelki tylko w tedy gdy Caroline będzie na uczelni. Ma zamiar ściągać pokarm. Kilka razy jeszcze jeździłam na obiady z Ivan'em do ich domu do rodziców.

Ubrana w czerwony garnitur i białą koszulę oraz czarne szpilki ruszyłam do firmy razem biorąc małego Lionela krócej mówiąc Lio. Leżał w nosidełku. Ivan był już w pracy. Wsadziłam małego na siedzenie i go zapięłam, a jego torbę położyłam przed fotelem. Po chwili ja siedziałam na swoim miejscu. Wyjechałam w drogę do firmy. Byłam na miejscu po 5 minutach. Wyjęłam małego z auta razem biorąc torbę jego z rzeczami i ruszyłam do środka. 

- Witaj Elizo. - przywitałam się z recepcjonistką. 

- Witam pani Evans. To pani dziecko? Już pani urodziła? - spytała zdziwiona. 

- Co? Nie. Zapomniałaś, że Caroline tu rodziła? To jej dziecko, ale ja się nim zajmę zanim ona skończy zajęcia. Póki nie jest problemowe brać będę do pracy. 

- Okej. Zapomniałam o tym faktycznie. 

- Nic się nie stało. Jake u siebie?

- Tak.

Ruszyłam na górę windą. Lio właśnie się obudził i patrzył się na mnie z uśmiechem. Tak słodko wyglądał. Zastanawiałam się jak będzie nasze dziecko wyglądać. W tym czasie drzwi się otworzyły windy, więc wyszłam z niej kierując się do siebie. Przywitałam się w międzyczasie z Angeliką. U niej też zaczynał wystawać brzuszek. Tam położyłam małego do wózka, który zostawiłam na wszelki wypadek, bo wiedziałam, że będę go tu brać. Zdjęłam z niego nadmiar ubranek i sama też zdjęłam płaszcz. W tym czasie do gabinetu wszedł Jake. Uśmiechnął się na mój widok oraz małego.

- Cześć Aria. 

- Cześć Jake.

- Cześć Lio. Jak tam maluszku? - spytał jego Jake na co mały się tylko uśmiechnął. 

- Co tam Jake? Jak interesy?

- Dobrze. Może być. A jak pilnowanie małego?

- Dobrze. Jest bardzo grzeczny jak na dziecko małe. 

- To się ciesz ciekawe jakie twoje będzie. 

- Na pewno nie takie jak te. - zaśmiałam się. 

- Wiesz, że mamy spotkanie z kontrahentem w związku z inwestycją w hotel w Nowej Zelandii?

My loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz