29

72 2 0
                                    

Nastał piątek. 29 grudnia. Wigilia mi przepadła u rodziców Ivan'a, ale za to zbieraliśmy się na sylwestra. W tym czasie mieliśmy lot na Hawaje. Spakowaliśmy się wcześniej. Lot mieliśmy na 8:00. Wstałam o 5:00 by się wyrobić. Razem ze mną był Ivan w moim mieszkaniu. Ubraliśmy się wygodnie na sportowo. Ja miałam dresowy komplet z adidasa w kolorze beżowym, biała koszulka i białe adidasy, a Ivan miał białe adidasy, zielone dresy i czarna bluza z adidasa, a pod nią biała zwykła koszulka. Gdy byliśmy gotowi zjedliśmy na szybko kanapkę i ruszyliśmy na lotnisko. Tam mamy się ze wszystkimi spotkać. Wsiedliśmy do taksówki i ruszyliśmy w drogę.

***
Weszliśmy na lotnisko w punkt 6:00 w kierunku bramek odlotów w pierwszej klasie, ale tam nie było naszych przyjaciół. Pewnie będą przy drugiej klasie.

- Nie ma ich jeszcze? - spytał Ivan.

- Pomylili klasy. Idę poszukać a ty tu stój.

Ruszyłam w kierunku bram klasy 2 i nie myliłam się. Stali tam wszyscy wraz z rodzicami.

- Witajcie. - przywitałam się.

- Hej. - odpowiedzieli.

- Gdzie Ivan? - zapytała mama.

- Jest ze mną, ale to wy pomyliliście bramki.

- Jak to? - zdziwili się.

- Nie sprawdzaliście biletów? Mamy lot w pierwszej klasie. - powiedziałam, a oni na mnie spojrzeli jak na wariatkę. - Co tak na mnie patrzycie? Chodźcie.

Powróciliśmy na odpowiednią bramkę tam czekał na nas Ivan. Czekaliśmy w kolejce. Wszyscy byli podekscytowani tym, że jadą pierwszą klasą. Po długim czekaniu w końcu przeszliśmy do poczekalni na samolot.

***
Już o 8:00 siedzimy w samolocie. Mieliśmy bardzo luksusowy przedział. Fotele skórzane, stoliki i telewizor oraz oddzielna stewardessa.

- Ale tu pięknie. - powiedziała mama.

- Prawda. - w tym momencie do nas podeszła stewardessa.

- Witam pani Ario. Czy coś państwu podać? - zapytała z uśmiechem.

- Poprosimy dwie butelki wina najlepszego jaki macie i kieliszki dla każdego z nas. Do tego jedno bezalkoholowe. - powiedziałam, a wszyscy ze zdziwieniem spojrzeli na mnie.

- Dobrze. Już przynoszę. - ruszyła do siebie.

- Aria ta pani cię zna? - spytała Nina.

- Ee... Jakby to powiedzieć. Ten samolot jest... - zastanawiałam się czy powiedzieć. - własnością mojej firmy i ona jest moją pracownicą.

- Co? - byli w totalnym szoku.

- Mówię serio. Dlatego nie musicie płacić za lot. - powiedziałam.

- Weź i tak zapłacimy. - powiedział tata.

- Mamo tato, ale za was już wszystko jest opłacone. - powiedziałam, a ich mina była ciekawa.

- Co? Aria! Nie życzyliśmy abyś za nas płaciła. Oddamy ci je jak najszybciej.

- Mamo tato przyjmijcie to w podzięce za to co mi robiliście do tej pory. Za wasze wsparcie.

- Nie potrzebujemy od ciebie podziękowań. Robiliśmy to z własnej woli. - powiedział tata. Widziałam, że się trochę zdenerwował.

- Tato, się nie gniewaj. Ja też to zrobiłam z własnej woli i chęci. Potrzebowałam to zrobić.

- No dobra. Ale ma to być ostatni raz. - powiedział.

- Okej. Ale to nie wszystko. - powiedziałam. Spojrzał się na mnie z podejrzeniem.

My loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz