Rozdział XII

156 14 4
                                    

Elizabeth


Po przyjeździe do domu ze spotkania z Kevinem jedynie udało mi się wziąć prysznic i ubrać na wyjście do klubu. No i może jeszcze po raz kolejny zerknąć na Instagram Davida.

W oczekiwaniu na taksówkę popijam wodę i spoglądam przez okno na opustoszałą ulicę. Zastanawiam się nad wszystkim, czego dowiedziałam się od nowo poznanego chłopaka. Być może David Nelson wcale nie jest taki bezduszny, jak myślałam. W końcu chciał dobrze dla tamtej dziewczyny, ratował swojego przyjaciela za wszelką cenę, a mnie uratował już dwukrotnie. Wciąż nie mam pojęcia, czym zastraszył Johnsona, ale właściwie nie ma to żadnego znaczenia.

Otrzymuję wiadomość, że kierowca już na mnie czeka, poza tym już wcześniej zauważyłam w oknie granatowy samochód. Zakładam beżowe sandały z cyrkoniami, które świetnie komponują się z moją krótką sukienką w podobnym odcieniu beżu. Chwytam za torebkę i wybiegam z domu.

- O nie. Nie, nie, nie.

Mówię sama do siebie, w pośpiechu wyciągając telefon.

Piszę do mojej przyjaciółki, gdzie dzisiaj imprezują, bo na myśl, że mogę ich spotkać, mam ochotę poprosić mężczyznę, by zawrócił.

Zanim Victoria zdąży mi odpisać i potwierdzić, że adres, pod który jadę to miejsce, w którym właśnie się znajdują, jestem już pod klubem.

Kurwa.

Mam ochotę stąd uciec pod pretekstem bólu brzucha, ale nie chcę sprawiać przykrości chłopakowi, który macha mi z oddali. Wyciągam dłoń i robię to samo, ale nie potrafię się uspokoić, nie chcę go spotkać...

Klub wydaje się duży, dlatego głęboko wierzę w to, że nie wpadnę na nich, a jeśli już to zrobię, to przez przyciemnione światła jest szansa, że się nie rozpoznamy. Poza tym z tyłu głowy mam to, że na pewno będzie zabawiał inne laski i nie skupi się na mnie.

- Jesteś jakaś zestresowana, co się stało? Rozglądasz się na boki, jakby ktoś miał cię zaraz zaatakować. – Poklepuje mnie po plecach i przyciąga do siebie. – Spokojnie Liz, to kulturalne miejsce, raczej nic ci tu nie grozi.

On nie ma zielonego pojęcia. Nie boję się ludzi, tylko jednego człowieka, a najgorsze jest to, że nie martwię się o to, czy coś mi zrobi, ale o to, że w ogóle spojrzy w moim kierunku.

- Wszystko w porządku, daj spokój. – Macham ręką. – Może chodźmy do baru? – Proponuję.

Napisałam Victorii SMS-a, że jestem w tym samym miejscu i błagam ją o to, że gdy tylko mnie zobaczy ma do mnie nie podchodzić, a chłopaków odciągać jak najdalej. Nie otrzymałam odpowiedzi...

- Czego się napijesz? – Kevin wyrywa mnie z patrzenia w rozświetlony ekran mojego telefonu.

- Czegoś mocnego. – Mówię stanowczo i chowam aparat do torebki.

Z każdym łykiem drinka, którego skład to czysty alkohol jest mi lżej. To głupie, że w taki sposób muszę sobie pomóc, ale niestety, każdy ma swoje sposoby, a to właśnie mój.

Kevin jest uroczy. Podoba mi się to, w jaki sposób opowiada o swoich pasjach, nie jest przy tym natrętny ani nudny. Lubię go słuchać i lubię z nim rozmawiać, zauważyłam, że często się śmieję, kiedy jestem z nim, podobnie jak w towarzystwie Zayna. W ogóle ci dwaj są mega podobni.

- Tym razem ja płacę – Mówię, odciągając jego dłoń od terminala.

Płacę i dziękuję barmance za świetne drinki i za to, że nie szczędziła mi w nich alkoholu.

Czuję, jak procenty zaczynają krążyć w moich żyłach. Lekkie mrowienie w nogach i drętwiejące usta to objaw, który zawsze towarzyszy mi po kilku łykach.

Paper Memories | In the arms of danger | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz