Rozdział XXXIII

68 13 0
                                    

Elizabeth


Biała pościel, białe ściany, biały sufit ułożony z czterdziestu kasetonów i lampa dająca odrobinę światła, które kompletnie nie jest mi potrzebne. Pielęgniarka zaglądająca do mnie co jakiś czas i lekarz, który był tu kilka minut temu. Policjanci zadający durne pytania, na które im nie odpowiem. Zayn opierający się o krawędź mojego łóżka, Victoria siedząca w objęciach Jacka, moja matka i ojciec ukrywający twarze w dłoniach tak, bym nie widziała, że są wyczerpani. Giorgio, który siedzi wpatrzony w widok za oknem. Nikt z tych ludzi nie spogląda na mnie, dlatego nie wiedzą, że ja widzę ich. Nie chcą na mnie patrzeć, wolą unikać tego widoku, ponieważ wiedzą, że ich wzrok nie potrafi ukryć, co myślą. Wyglądam koszmarnie, zupełnie tak, jak się czuję, ale nie to jest istotne. Jestem tutaj sama, choćby sala wypełniona była po brzegi ludźmi, nie czuję ich obecności, bo chodzi mi tylko o jednego człowieka. Zayn twierdzi, że David musiał coś załatwić, prosił, żebym się nie martwiła, ale nie potrafię.

Nie mogę za dużo mówić, ponieważ boli mnie szczęka, boli mnie twarz, cała głowa i każda część ciała, ale to też nieistotne. Boli mnie dusza. Rozpadam się na myśl o tym, co on mi zrobił, do czego mnie zmusił i jak bardzo mnie skrzywdził. Wciąż widzę jego twarz, czuję jego beznadziejny zapach... Naznaczył się na moim ciele i nie potrafię sobie z tym poradzić...

Za kilka godzin nowy rok, wszyscy mieli dzisiaj świętować, ale przeze mnie są tutaj. Mam ochotę nakrzyczeć na nich, żeby szli się bawić, ale nie chcę tego robić, nie mam siły już krzyczeć.

- Dałaś jej znać, że nas nie będzie?

W sali jest tak cicho, że słyszę szept Jacka, jakby pytał mnie. Skupiam swój słuch na ich dialogu. Zayn poruszył się lekko, wiem, że znów na mnie patrzy.

- Pisałam, że nas nie będzie. – Odpowiada znużonym głosem moja przyjaciółka.

- Powinniście iść się bawić, my przy niej zostaniemy. – Wtrąca mój ojciec.

Czy oni naprawdę myślą, że jestem głucha? Wiem, że nie odpowiadam na pytania, wiem, że nic nie powiedziałam prócz kilku słów do Zayna, ale na litość boską, nie jestem głucha.

- Nie zostawię jej.

Zayn delikatnie gładzi moją dłoń i opiera o nią swoje czoło.

- Nie umieją szeptać, zawsze im to powtarzam. – Czuję, jak unoszą się jego policzki, gdy to mówi. – Wiem, że kiedyś sama im to powiesz.

Doceniam to, że jako jedyny jest tak blisko mnie. Jestem mu wdzięczna, że jako jedyny nie naciskał, bym coś powiedziała, dlatego to właśnie jego zapytałam o Davida.

Za oknem już ciemno, pozostają tylko światła lamp postawionych wokół budynku i randomowe krzyki jakichś ludzi. Victoria poszła do łazienki z Jackiem, bo powiedziała, że nie chce chodzić sama po szpitalu o tej porze, z tego wnioskuję, że jest późno. Rodzice oglądają coś na telefonie, a Zayn cały czas jest obok mnie, tylko od kilkunastu minut częściej spogląda w telefon. Jako jedyny widzi, że na nich zerkam.

- Państwa córka ma świetną opiekę, możecie jechać do domu, by się odświeżyć i odpocząć. – Głos doktora rozbrzmiewa w pokoju.

- Myśli pan, że teraz stąd wyjdę i zostawię ją samą? – Wzburzenie mojej matki mnie zaskakuje. – Jest nowy rok, a moje dziecko leży w szpitalnym łóżku, mam zostawić ją tutaj samą.

- Proszę się nie unosić, nie będzie sama.

Nagle w pomieszczeniu zapadła cisza, pokój wypełnił przyjemny zapach, który jest mi dobrze znany. Odwróciłam lekko głowę w kierunku drzwi i gdyby nie to, że potwornie bolą mnie nogi i ręce, wstałabym i rzuciła mu się na szyję. Ubrany jest w czarną bluzę z kapturem i dresy w tym samym kolorze, tylko on potrafi wyglądać tak niezwykle w tak zwykłym ubraniu.

Paper Memories | In the arms of danger | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz