Rozdział XXII

97 13 2
                                    

Elizabeth


Wbiegam do domu, jakby ktoś na zewnątrz raził mnie prądem. Zapewne matka
Davida ma mnie za skończoną idiotkę bez manier, ale to było zbyt silne.

Zatrzaskuję za sobą drzwi i kiedy wchodzę dalej, dostrzegam, że na kanapie w sypialni zasnęła Vicki ze swoim chłopakiem. Ściągam buty i wybiegam po schodach.

W moim pokoju mogę czuć się bezpiecznie, wpadam do łazienki i polewam swoją twarz zimną wodą, po czym wskakuje pod prysznic. Widzę siebie w odbiciu i gdybym się nie znała, uznałabym, że ta kobieta przede mną jest walnięta.

Dlaczego to się dzieje, dlaczego ja ją znam, a może, dlaczego wydaje mi się, że ją znam? Czy mogłam ją już wcześniej spotkać?

Wychodzę spod prysznica i wycieram się, jakbym miała zetrzeć z siebie całą skórę. Dlaczego moja głowa płata mi figle w najmniej oczekiwanym momencie, czy nie mogę żyć sobie, jakby nic nigdy się nie stało?

Owijam się ręcznikiem i przechodzę do swojego pokoju. Czuję na skórze chłodny powiew wiatru, a kiedy spoglądam przed siebie, omal nie wyskakuję ze skóry.

- Co ty tu robisz?! Chcesz, żebym dostała zawału? – Pytam siedzącego na moim łóżku chłopaka.

David idzie w moją stronę.

- Martwiłem się, wybiegłaś tak nagle. Poza tym mieliśmy porozmawiać i nie mogłem już dłużej czekać.

- Jestem zmęczona.

Sięgam po pidżamę zawieszoną w szafie i zamykam się w łazience.

- Kiedy zobaczyłaś moją matkę, wyglądałaś, jakbyś zobaczyła ducha. Wiem, że jest wredna, ale chyba nie wygląda tak strasznie.

Wiem, że siedzi oparty po drugiej stronie drzwi i gdyby nie ten dzielący nas kawałek drewna pewnie odpowiedź nie przyszłaby mi z taką łatwością.

- Twoja matka wygląda znajomo, kiedy ją zobaczyłam – biorę głęboki oddech – po prostu się zestresowałam. Nie mogę jej znać, jedyne co przychodzi mi do głowy to to, że spotkałam ją przed wypadkiem w Portland.

- Mówiłaś, że nigdy tu nie byłaś.

- Tak myślałam, ale widziałam się dzisiaj z ojcem i poszliśmy razem do tej lodziarni, którą ostatnio mijaliśmy. Pytałam cię, czy jest ich więcej, pamiętasz?

- Tak. – Odpowiada krótko.

- Tam na ścianie jest moje zdjęcie z dzieciństwa. W pierwszym momencie myślałam, że śnię, ale to była prawda. Tam naprawdę jest moje zdjęcie. Przeraziłam się, ale ojciec przyznał mi się, że byliśmy tutaj chwilę przed wypadkiem.

- Może faktycznie wtedy spotkałaś moją mamę.

- Możliwe, ale to nie zmienia faktu, że zachowałam się jak kretynka.

- Daj spokój, zachowałaś się normalnie. Masz do tego pełne prawo.

- Ludzie tego nie rozumieją.

- Ja rozumiem. – Słyszę, jak się podnosi. – Mogę wejść?

- Tak.

Nie podnoszę się, w dalszym ciągu siedzę z podwiniętymi nogami pod drzwiami. Spogląda na mnie i siada obok.

- Przepraszam, że musiałaś dzisiaj tyle wycierpieć. Wiem, że moja przeszłość jest dosyć burzliwa, ale chciałbym, żebyś mi zaufała. Jestem idiotą, ale się w tobie zakochałem i nie wyobrażam sobie tego spieprzyć, choć przyznam mam do tego talent. Wujek nie mówił prawdy o tych dziewczynach, wcale żadnej nie przyprowadziłem do domu – wzdycha – ale rzeczywiście sypiałem z kilkoma. Wbrew wszystkiemu, co myślisz, to nie były dziesiątki dziewczyn. On specjalnie mnie sprowokował, ale nie sądził, że tak zareaguje. Myślał, że to ciebie odprawie z kwitkiem, bo rodzina jest najważniejsza, a to gówno prawda.

Paper Memories | In the arms of danger | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz