Rozdział XVIII

110 11 1
                                    


Elizabeth


Widzę podjeżdżający pod bramę samochód Davida i od razu zbiegam po schodach. Zakładam czarne szpilki, które świetnie wyglądają w połączeniu z butelkową zielenią mojej sukienki.

- Pięknie wyglądasz. – Mówi stojąca za moimi plecami kobieta.

Nie daję wiary jej słowom, choćby dlatego, że jeszcze kilka godzin temu kłóciła się ze mną, a nie dość tego wczoraj mi groziła.

- Wszystko dobrze? – Pytam, otwierając szeroko oczy.

- Tak, po prostu wyglądasz bardzo ładnie.

Moja matka ubrała się w czarną suknię zbliżoną krojem i długością do mojej, jednak ze względu na to, że to ona ją nosi, wygląda dużo drożej. Do tego założyła złotą biżuterię z diamentami i czarne szpilki ze złotymi dodatkami. Idealnie spięte włosy w kok i nieskazitelny makijaż, tak właśnie wygląda moja matka przez większość czasu.

- Ty też. – Odpowiadam jej.

- David już jest. – Po jej tonie głosu ciężko mi stwierdzić, czy to pytanie, czy po prostu mi oznajmia. – Czeka przed bramą. – Jednak to drugie.

- Chcesz jechać z nami? Zadzwonię do ojca i...

Zanim zdążę dokończyć, jej głowa kręci się w geście odmowy.

Kiedy chwytam za klamkę, rozlega się dźwięk dzwonka. Otwieram, a moim oczom ukazuje się David ubrany w czarne garniturowe spodnie i czarną satynową koszulę, która idealnie opina jego tors.

- Dawno tego nie nosiłem. – Śmieje się speszony. – Dzień dobry pani Mitchell. – Jego wzrok wraca do mnie. – Wyglądasz olśniewająco. – Całuje mnie na powitanie, a ja peszę się obecnością mojej matki.

- W porządku Elizabeth, nie krępuj się. Widziałam gorsze rzeczy. – Sugeruje mi nagrania z kamer i pieczętuje to uśmieszkiem.

- Jasne. Może już chodźmy.

Kiedy chcę przekroczyć próg naszego domu, podjeżdża samochód mojego ojca. Oczywiście w moim żołądku pojawił się ten sam supeł co zwykle, gdy go widzę. Czy kiedyś mi to minie?

- Wszystko w porządku? – Szturcha mnie mój partner.

- Tak.

- Widzę, że młodzi już gotowi. Gdzie szefowa? – Mówi żartobliwie, jakby takie wyjścia były dla nas codziennością.

Zakładam, że gdyby ktoś nie znał prawdy, wziąłby nas teraz za idealną rodzinę.

Poprosiłam Davida, by najpierw pojechał ze mną, gdzieś, gdzie będę mogła złapać oddech. Nie jestem w stanie uspokoić swoich myśli, nie sądziłam, że tak wiele będzie mnie kosztować ten wspólny wypad. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, co nie zmienia faktu, że cała aura dzisiejszego dnia mi nie sprzyja. Moja matka, która chwali mój wygląd, ojciec zachowujący się, jakbyśmy spotykali się co najmniej raz w tygodniu i David, który poświęca się dla mnie, uczestnicząc w tym przedstawieniu. Chyba tego nie zniosę.

Siedzę na ławce przed fontanną i w milczeniu obserwuję wodę. Chłopak, który mnie tu przywiózł, wtóruje mi ciszą. Po chwili przenoszę wzrok na bawiące się niedaleko nas dzieci, moją uwagę przykuwają dwie dziewczynki, które mają może około siedmiu lat. Nachodzi mnie myśl, że pewnie tak samo kiedyś bawiłyśmy się z Victorią i coś, co przeżyłam, tak naprawdę mnie ominęło.

- Chcesz pogadać?

Odwracam wzrok w stronę Davida i uśmiecham się lekko:

- Sama nie wiem, chyba mnie to wszystko przerosło. Nie mówiłam ci, ale moja matka pochwaliła mój wygląd.

Paper Memories | In the arms of danger | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz