Rozdział XXVII

96 12 2
                                    

Elizabeth

Otwieram oczy i pierwsze co widzę dzisiejszego dnia to zaspana twarz Davida patrzącego na mnie. Zamykam oczy i uśmiecham się do niego.

- Wyspałaś się?

- Oczywiście, która godzina?

- Ósma.

- Stosunkowo wcale nie spaliśmy długo, a czuję się świetnie. – Rozciągam się.

- Ciekawe czemu. – Szturcha mnie i patrzy, sugerując mi powód.

Podnoszę się z łóżka i zakładam ubrania. Słyszę, jak mruczy coś pod nosem, żebym tego nie robiła i do niego wróciła. Chciałabym zostać z nim w łóżku, ale muszę wracać do domu. Moja matka może się niecierpliwić, w końcu dzisiaj gwiazdka.

- Jedź ze mną do mojego domu. Spędzimy miło czas.

- To rodzinne święta, poradzę sobie. Pójdę pobiegać. – Siada na krawędzi łóżka i spogląda w okno. – O czym rozmawiałaś z nią w nocy?

- Cóż, teraz jestem pewna, że mnie nie lubi. Powiedziała, że dała plamę w nawiązaniu do kłamstw, którymi cię karmiła.

- Spostrzegawcza jest. – Parska ironicznie.

Nie mówię mu, że jego matka wini mnie za jego złe zachowanie, tylko dlatego, że nie chcę, by się denerwował jeszcze bardziej. Wiem, że to, co wydarzyło się w nocy, bardzo go trapi. Spał bardzo niespokojnie i mamrotał przez sen co chwilę, nie chciałam go budzić, bo nie wiedziałam, jak zareaguje.

- Wracając, jedź ze mną. Wnioskuję, że nie chcesz tu być.

- Powiedziałem ci, że to...

- Rodzinne święta, bla, bla, bla – gestykuluję dłonią – przecież jesteś dla mnie jak rodzina.

- Jak brat? – Podnosi się i łapie mnie za talię.

- Fu! – Odpycham go. – Bardziej kuzyn. – Żartuję, a on zaczyna się śmiać.

Właśnie to chciałam zobaczyć, jego uśmiech. Zadanie wykonane.

- Twoja matka nie będzie zadowolona z mojej obecności. – Mówi, ubierając spodnie.

- Daj spokój.

- A twój ojciec? Pewnie jest sam.

- Uzgodnię w domu z mamą, czy może z nami spędzić popołudnie.

- Jego obecność masz zamiar uzgadniać, a co z moją?

- Bez ciebie się nie obejdzie, a do jego nieobecności jestem przyzwyczajona.

Całuję go w nos i wychodzę do łazienki.

Po tym, jak się troszkę ogarnęłam przed lustrem, wracam do pokoju, ale słysząc rozmowę, która z niego dobiega, zatrzymuję się kilka kroków przed.

- Wpada do ciebie dziwka na noc, więc twój pokój musi wyglądać jak burdel. – To głos Dana. Nie ukrywam, że to nie było zbyt miłe.

- Zamknij się i wypierdalaj, bo nie ręczę za siebie. – David mówi przez zęby.

- Powiem szczerze, że i tak jestem w szoku, że pomimo tego, co tutaj zobaczyła, postanowiła wrócić. Musisz być naprawdę dobry w te klocki.

- Ty też, skoro moja matka w ogóle na ciebie spojrzała. Pewnie sam nie możesz patrzeć w lustro. Pieprzysz żonę własnego brata, zalewasz się w trupa, wdajesz w bójki, a korupcja to twoje drugie imię. Mam wymieniać dalej?

- Słuchaj młody, widzę, jak ci ta gówniara zawróciła w głowie, ale ty chyba zapomniałeś o jednym. – Ścisza lekko głos. – Nic nie trwa wiecznie, w końcu prawda wyjdzie na jaw i pociągnie nas wszystkich na dno.

Paper Memories | In the arms of danger | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz