Rozdział XX

83 11 1
                                    

Elizabeth


- Proszę nie. - Mówi zachrypniętym głosem, kiedy mój budzik daje o sobie znać.

- Wstawaj. - Trącam go lekko, po czym się podnoszę.

Silne ramię Davida nie pozwala mi usiąść na łóżku, więc przez dobre kilka minut próbuję z nim walczyć. Poddaję się.

- Cieszę się, że odpuściłaś, już zaczęła mnie boleć ręka.

- Bardzo śmieszne. Dobrze wiesz, że muszę iść na wykłady i nawet jeśli twoje zajęcia zaczynają się dzisiaj później, musisz ze mną wyjść.

- Nie z tobą, ja wychodzę przez balkon.

- A no tak, zapomniałam. - Uderzam się komicznie w czoło i wyskakuję szybko z łóżka.

- Przyjdzie dzień, że cię z niego nie wypuszczę.

- Czekam na ten dzień! - Zatrzaskuję drzwi do łazienki.

Myję zęby, maluję się i czeszę, kiedy zrzucam szlafrok, słyszę pukanie do drzwi.

- Muszę umyć zęby. - Mamrocze.

- Chwila, ubieram się.

- Nie podjudzaj mnie, bo wyważę drzwi.

Uśmiecham się lekko, słysząc jego słowa. To takie głupie, ale czasem z jego ust najprostsze teksty wzbudzają we mnie najlepsze emocje.

Wychodzę gotowa, a David niczym komisja ocenia mój wygląd. Mierzy mnie surowym wzrokiem od stóp do głów, a ja udaję, że jestem na wybiegu.

- Co prawda lepiej bez, ale i tak wyglądasz pięknie. - Przesuwa dłonią po mojej tali, mijając mnie w drodze do łazienki.

Pakuję do torby to, co najważniejsze i kiedy jestem gotowa do wyjścia, spoglądam ostatni raz przez drzwi balkonowe. Widzę, że Victoria już czeka na Jacka i robi mi się przykro. Zastanawia mnie, dlaczego nie napisała wczoraj choćby jednej wiadomości. Mogła, chociaż spróbować złapać ze mną kontakt, wytłumaczyć się, mimo że tego wczoraj nie chciałam osobiście załatwić, to chętnie zobaczyłam jakąś wiadomość, że jej przykro.

Zbiegam po schodach, podczas gdy David właśnie wydostaje się przez mój balkon. Tak sobie myślę, że z perspektywy stojącej tam Victorii musi wyglądać to komicznie.

- Mamo! - Wołam głośno.

Szukam mojej matki w całym domu, ale nigdzie jej nie ma. Czuję w kieszeni wibrację mojego telefonu- to David- ale nie reaguję. Idę do kuchni i dopiero kiedy spoglądam na lodówkę, zauważam, że moja mama pilnie musiała gdzieś wyjechać i wróci pojutrze. Cieszę się, że nie wspomniałam podczas naszej wymiany zdań nic o lokalizatorze w telefonie, chyba bym się zapadła pod ziemię. Wiem, że lubi mnie kontrolować, ale nie aż do tego stopnia, a byłam tak sfrustrowana, że mogłam jej to wmówić.

Zamykam drzwi i kiedy odwracam wzrok, widzę, że cała trójka- Vicki, David i Jack- rozmawiają po drugiej stronie ulicy. Zamiast myśleć, o czym rozmawiają, moją uwagę przykuwa fakt, że nie ma Zayna, czyżby każdy o nim zapomniał?

Postawny brunet, słysząc zatrzaskującą się furkę, odrywa się od rozmowy i idzie w moim kierunku.

- Mogłeś rozmawiać, poczekałabym w samochodzie.

- Daj spokój, wolę być z tobą niż prowadzić durne rozmówki z nimi.

- Gdzie Zayn? - Spoglądam na jego twarz, a na niej maluje się coś w stylu „kurwa zapomnieliśmy o naszym ziomku".

Paper Memories | In the arms of danger | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz