Rozdział XLII

70 11 0
                                    

Elizabeth


- Co cię ugryzło?! Zatrzymaj się. – Krzyczy moja matka, wybiegając za mną ze szpitala.

Kiedy podeszłam do rodziców, by powiedzieć im, że chcę jechać się przebrać, podsłuchałam ich rozmowę. Ojciec wspominał matce, że powiedział mi kiedyś, że byliśmy w Portland, bo miała wyjazd służbowy. Dodał, że zapomniał jej to powiedzieć wcześniej, ale chyba nie ma to większego znaczenia. Matka oburzyła się, ale pogratulowała mu wyjścia z opresji...

- Elizabeth! – Głos mojego ojca prowokuje mnie, by się zatrzymać.

- No dalej – staję przed nimi – co chcecie mi powiedzieć?

- To ty powinnaś nam wyjaśnić, co ci odbiło? Wiemy, że twój przyjaciel leży w ciężkim stanie w szpitalu, a życie Davida się mocno skomplikowało, ale nie powinnaś wyładowywać tego na nas!

Początkowo miałam wyrzuty, że chcę jechać się przebrać, ale kiedy jest pewna informacja, że za godzinę mogę wejść na salę, nie powinnam pojawiać się tam w zakrwawionych ubraniach, dlatego się zdecydowałam i to był błąd. Teraz jestem skazana na towarzystwo dwójki dorosłych, którzy traktują mnie jak przedmiot i myślą, że mogą wmówić mi wszystko.

- Co mi odbiło? Mnie?! – Wybucham ironicznym śmiechem. – To nie ja was okłamałam! – Ich miny zrzedły momentalnie, matka wygląda, jakby zobaczyła ducha. – Byliśmy w Portland przed wypadkiem, bo mama musiała jechać służbowo? – Wskazuję na ojca. – Dlaczego kłamałeś?

- Ale skąd pomysł, że kłamałem? – Broni się i spogląda na matkę, ale ona nic tutaj nie pomoże.

- Bo słyszałam waszą rozmowę na górze, a stryj Davida krzyknął przed strzałem, po co tu wracaliśmy! Macie powiedzieć mi prawdę, teraz! – Żądam, stojąc obok samochodu.

Spoglądają na siebie badawczo, aż w końcu jedno z nich zbiera się na odwagę, o dziwo jest to moja matka.

- Mieszkaliśmy tutaj.

Czy piszczenie w uszach to normalny objaw, gdy dowiadujesz się, że okłamywano cię przez lata? Chyba mi słabo...

- Jak to mieszkaliśmy? – Mówię półgłosem.

- Przeprowadziliśmy się do Miami, jak miałaś cztery lata, nie chciałam ci o tym mówić, bo...

- Bo co? Nie potrafisz dokończyć, mowę ci odjęło? Całe życie mogłam pamiętać nasz stary dom, stąd te wszystkie obrazy w mojej głowie, ale ty wolałaś to ukryć!

- To nie prawda!

- A ty czemu nic nie powiesz?!

Ojciec stoi jak w ryty, zupełnie jakby sam był okłamywany przez dziesięć lat. Ich oczy są pełne kłamstw, nie mogę w to uwierzyć, że byli w stanie przez tak długi czas mnie okłamywać...

- Przecież byłaś czterolatką, jakie obrazy mogłaś mieć. – Broni się kobieta, która w moich oczach straciła więcej niż przez ostatnią dekadę. – Myślałam, że nie ma to znaczenia, nie chciałam jeszcze bardziej ci mieszać w głowie.

- Żartujesz sobie? Jaja sobie robisz do cholery?!

- Elizabeth! Nie tym tonem. – Dorzuca ojciec.

- Proszę cię, będziesz udawał ojca roku? Wolałeś wrócić tutaj niż patrzeć na cierpienie córki, którego sam jesteś powodem!

Zamilkł, nastała cisza, ale to nie ta sama cisza, którą pamiętam, ta jest zupełnie inna. Jest pełna prawdy o tym, że mnie okłamują i zaczynam bać się, że to nie jest jedyne kłamstwo.

Paper Memories | In the arms of danger | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz