Rozdział XVII

103 14 0
                                    

Elizabeth


Od kiedy przekroczyłam próg domu- czyli jakieś pół godziny temu – moja matka nie odezwała się do mnie ani słowem. Siedzi w salonie i wpatruje się w ekran swojego laptopa, zupełnie jakby mnie tutaj nie było – nie żeby mi to przeszkadzało. Mam nadzieję, że ojciec powiedział jej o obiedzie i pominiemy część, w której królowa odmawia i żąda zmiany planów od wszystkich dookoła.

Siadam przy kuchennej wyspie i zalewam płatki mlekiem, a w tym czasie moja matka podnosi się z kanapy. Spoglądamy na siebie ukradkiem, kiedy zmierza w moim kierunku, ale żadna z nas się nie odzywa. Nalewa sobie do szklanki wody i wypija ją za jednym zamachem. Opiera się o blat naprzeciw mnie i przygląda mi się intensywnie.

- Co? – Mówię nie patrząc w jej stronę.

- Nie nic, wszystko w porządku. Wróciłaś do domu jakby nigdy nic i zajadasz się płatkami. Może powinnaś mi coś powiedzieć?

Wiedziałam, że nie będzie w stanie się nie odezwać.

- Co ci mam powiedzieć? Że to bardzo miłe z twojej strony, że wyceniłaś mnie na taką kwotę? – O telefonie nawet nie wspominam. Parska śmiechem, jakby wszystko, co zrobiła, było w porządku, to w jej stylu.

- Myślisz, że skoro nie wziął pieniędzy to, jest to prawdziwa miłość?

- Nie ty będziesz to oceniać. Jestem dorosła.

- Dorosłość to nie tylko robienie sobie przyjemności w basenie i zapraszanie do domu chłopaków.

Moją twarz zalewa purpura, nie mam pojęcia, skąd ona wie, przecież... Kamery – ta myśl uderza we mnie niczym grom z nieba.

- Zamontowałaś kamery? – Rzucam oskarżycielsko.

- W każdym naszym domu są kamery, nie jest to nowością. – Kiedy widzę, jak kącik jej ust drga ku górze, mam ochotę zerwać go z jej twarzy siłą.

- Przecież wspominałaś przed przyjazdem tutaj, że ich na razie nie ma, więc musimy uważać. Nic nie mówiłaś, że już są.

- Niespodzianka! – Krzyczy ironicznie.

Stojąca przede mną niewielka, szczupła blondynka nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo mnie teraz rozgniewała.

- Jak mogłaś?! – Podnoszę się gwałtownie, rozlewając przy tym zawartość mojego talerza.

- Nie było okazji do rozmowy. – Słysząc ponownie tę samą ironię, co przedtem mam ochotę wyrzucić ją z jej własnego domu. – Byłaś zajęta swoją nową przygodą, nie chciałam psuć ci zabawy.

- Myślę, że okazji nie było, bo sama wolisz szlajać się po innych miastach niż zostawać tu ze mną! Zawsze myślałam, że nasze relacje są, jakie są, ale mogę na ciebie liczyć i teraz zrozumiem, że się myliłam. Jesteś zadufaną w sobie egoistką i cieszę się, że nie jestem tak zamknięta, jak ty! Wielka królowa!

- Wychowywałam cię zupełnie sama! Powinnaś się wstydzić tego, co mi zarzucasz! Skoro ja...

- Zupełnie sama? – Przerywam jej – Chyba sobie żartujesz? – Nie oczekuję odpowiedzi. - Miałaś mnie gdzieś od dnia wypadku, brzydziłaś się na mnie patrzeć, ale przed wszystkimi udawałaś wzorową matkę! Wiesz, kto mnie wychował? Mama mojej przyjaciółki i niańki, które zmieniałaś jak rękawiczki! Nie masz za grosz wstydu, mówiąc, że cokolwiek dla mnie poświęciłaś, bo od ponad dziesięciu lat non stop cię nie ma, a jedyne co od ciebie słyszę to krytyka. – Oddycham ciężko, bo słowa płynęły ze mnie niczym wodospad.

Moja matka stoi przede mną i ani drgnie. Zawsze tak jest, gdy spotyka się z jakąkolwiek zła opinią na swój temat. Wiem, że zaraz uniesie lewy kącik ust i parsknie śmiechem, bo robi tak notorycznie w podobnych sytuacjach. Nie pomyliłam się.

Paper Memories | In the arms of danger | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz