Opadłam na moją poduszkę, dysząc ciężko. Ostatnie dreszcze przemykały po mojej skórze. Resztki euforii opuszczały moje ciało. Zmięta pościel otulała moje łydki. Wbiłam wzrok w sufit.
To był tylko seks. Dzwoniliśmy do siebie w żądzy naszego ciała i głowy. Zlewaliśmy się w jeden byt na krótką chwilę by później wybuchnąć, odleżeć moment w łóżku i wyjść. Doszliśmy do perfekcji w obchodzeniu niezręczności. Nieważne były uczucia. Chcieliśmy, aby nam na sobie nie zależało. Mieliśmy się nie zakochać, nie istnieć w żadnym innym stopniu relacji niż znajomi. Gdyby nie wspólna paczka znajomych nawet nie widywalibyśmy się.
Nikt nie wiedział. Nawet moi najbliżsi przyjaciele. Orion nie maiłby nic przeciwko, sam zmieniał chłopaków jak rękawiczki lateksowe, których używał często jako dentysta. Za to Gracie byłaby rozczarowana. Zawsze ze złudnym optymizmem wierzyła, że będziemy szczęśliwie mężate i z gromadą dzieci chodzić na spacery. Tylko że moja przyjaciółka spełniła już te wszystkie punkty. Nieistotny fakt.
Powstrzymywałam chęci wtulenia się w jego umięśnioną klatkę, spojrzenia w jego błękitne oczy, zmierzwienia dłonią ciemnych kręconych włosów. Zacisnęłam dłonie w pięści czekając aż odejdzie. Dzisiaj była jego kolej.
Przymknęłam powieki, czując ruch na łóżku. Kiedy wyjdzie jak zawsze, zwlekę się z łóżka, posprzątam pokój, a później zaszyję pod prysznicem, chcąc zmyć natarczywe myśli. Mało znaczące myśli i zachcianki.
Czekając na ciche pożegnanie, poczułam usta pierw na moim czole. Później pocałunki, zaczęły pojawiać się na policzku, wargach, szyi, obojczyku. Kiedy wargi dotknęły skóry nad pępkiem, otworzyłam gwałtownie oczy. Zaczęłam podejrzewać, że mam halucynacje.
To łamało nasze zasady. Żadnych czułości po seksie.
Uniosłam jego głowę. Nie zdążyłam się odezwać, kiedy jego usta dotknęły moich. Miękkie wargi naparły na mnie. Zacisnęłam paznokcie na jego plechach. Z moich ust uciekło nagłe westchnienie.
- Llewellyn. - Wysapałam, próbując odciągnąć go od siebie.
- Malia, Malia, Malia - Szeptał moje imię jak w obłędzie.
- LLyn. - Złapałam go za włosy. Spojrzałam w jego oczy. Przytomne, pełen czułości. Nagle wszystko przestawało się liczyć.
- Malia bądź ze mną. - Zmarszczyłam brwi. Miałam jakieś omamy. - Nie mogę tak już dłużej. Nieważne co ustaliliśmy. Nieistotne bzdury.
- O czym ty mówisz? - Odważyłam się odezwać. Zerkałam na niego od spodu. Wisiał nad mną, cały ciężar ciała przenosząc na ręce, aby mnie nie przygnieść.
- Malia odkąd ze sobą sypiamy, nieważne się stały inne kobiety. - Położył się koło mnie. Wbijając wzrok w sufit jak wcześniej zrobiłam to ja. - Nie chce nikogo innego. Chce ciebie.
Czułam się tak jakbym dostała z kopa w brzuch od Oriona. Wiedziałam co mówię. Mój przyjaciel naprawdę potrafił być nieuważny. Czułam się oszołomiona wyznaniem Llyna. Na cały układ zdecydowaliśmy się ze względu na dziwną chemię panującą wokół nas. Ja nie chciałam ograniczać się związkiem. Chciałam skupić się na karierze i chorej mamie, a on lubił pokręcić z różnymi kobietami. Nie przeszkadzał mi ten układ. Do czasu.
- Malia. - Szepnął przerywając ciszę, która zapanowała. Spojrzał niepewnie w moją stronę. Czekał na moją reakcje. Choć drobny gest, który dałby odpowiedź na jego słowa. Był dobry w zauważaniu gestów, ruchów, słów.
Przemknęłam ciężko ślinę.
- Llewellyn ja...
- Nie okey. Nie było tematu Mal. - Potarł mostek nosa, negując swoje decyzje. - Powinniśmy to zakończyć. Coś źle zrozumiałem. Wydawało mi się...
- Właśnie źle zrozumiałeś. - Przerwałam mu, prostując się do siadu. Czułam, jak serce tłucze mi się w piersi. - Nie wiesz jak długo chciałam to usłyszeć.
Spojrzał na mnie nagle. Uśmiechnął się szeroko i wciągnął mnie w swoje ramiona.
I wszystko przestało być ważne.
CZYTASZ
Rude uniesienia
Short StoryKrótkie historie zalegające w mojej głowie (i pliku worda). Niektóre opowiadania są inspirowane filmami, piosenkami czy nawet historią (nie zawsze będąc rzetelnym źródłem). Każdy rozdział można czytać osobno i w różniej kolejności (mimo że czasami u...