Pomiędzy harmidrem

9 2 0
                                    

Ciepły wiatr unosił jej włosy, niosąc z sobą zapach róż rosnących w ogrodzie. Większość rówieśników cieszyło się z przerwy od studiów, znajdowało miłości bądź w pełni korzystali z lata. Nie liczyła już na żadne uniesienie miłosne. Stała na patio, przyodziana od głów do stóp w czerń.

Babcia Nuala odeszła stosunkowo niedawno. Przynajmniej dla niej. Pół roku bez niej zionęło pustką. Jakby jakiegoś elementu zabrakło w jej duszy. Nie była jedyną która ją straciła. Jednak, kiedy patrzyła na młodsze rodzeństwo, które wiele z tego nie pojmowało i starszych braci wracających przez ten czas do swojej normalności, coś pękało w niej jak porcelanowa filiżanka z zastawy babci, kiedy to wraz z Francine przewróciły segment w jadalni.

Pocierając nasadę nosa, szykowała się na wejście w harmider rozgrywający się w domu. Mimo wczesnej godziny wiedziała, że przynajmniej piątka najstarszych dzieci która studia miała rozpocząć za rok, dwa, cztery i pięć lat po kolei, powinna być już na nogach i pomagać ich mamie przy śniadaniu.
Wywodzenie się z domu, gdzie ogrom rodziny przerastał najśmielsze oczekiwania było doświadczeniem pełnym finezyjnych sytuacji. Szczególnie kiedy pod jednym dachem zamieszkiwało się z dziadkami cholerykami, rodzicami, ciotką po dwóch rozwodach, kuzynem pełnym absurdalnych teorii i dwunastką rodzeństwa. Gdzie wisienką był fakt, iż była trzecim dzieckiem, co wiązało się z masą obowiązków i to nie tylko domowych czy szkolnych, ale i rodzicielskich.

Słysząc śmiech rozbieganego Goku i Seraphin, najmłodszych pociech liczących zaledwie pięć lat, wiedziała, że powinnam wracać. Jednak ciepły głos przywodzący na myśl najlepszy miód, przybywał z tarasu domu obok. Nie widziała go od dwóch laty, kiedy to wyjechała na studia na drugi koniec kraju, a nie rozmawiała z nim od czterech. Mimo iż miał pełno tematów łączących go z Jadon'em i Andrew to przyjaźnił się z nią od czwartego roku życia, kiedy to jego mama urodziła syna w wieku Fran i Frana. Bliźniaki nie znalazły nici porozumienia z Myles'em w przeciwieństwie do niej i Daggera. Byli nie rozłączni, przynajmniej do trzynastego roku życia. Wtedy zaczęło się sypać.

Teraz... Wyglądał dojrzale. Na twarzy zakreśliły się ostre kości policzkowe. Ciemne brązowe włosy delikatnie urosły pozbawiając go fryzury piłkarza. Znamię na czole zdawało się wyblaknąć, tak jak jej na górnej części mostka. Policzki dalej zdobiły urocze piegi, a spojrzenie przywodziło na myśl najlepsze czekoladowe wyroby. Wpatrywali się w siebie w dziwnym wyrazie zaskoczenia pomieszanego z niedowierzaniem. Jakby żadne z nich nie miało prawa tu być.

Uniosła lekko dłoń, machając mu, zmarszczył brwi rozłączając rozmowę, którą prowadził przez telefon. Nie czekając na kolejną reakcje, weszła do domu.

- Idalio tu jesteś! – Z westchnieniem zmęczenia, Ace wepchnął jej kosz pełen brudnego prania w ręce. – Tu jest tylko pranie Goku, Sery, Anwena i Bodiego. Zbierz resztę. A i nie wchodź do pokoju Cheyenne, bo ma ostatnio jakieś fochy o naruszanie jej przestrzeni.

Nieporęcznie trzymając kosz i kwiaty, weszła do kuchni, gdzie wrzało od rozmów. Jadon kłócił się z Francine, czemu przyglądała się Katrina, dziewczyna brata.

- Nie możesz mi tego zabronić – warknęła, waląc o stół aż jej brunatne włosy rozsypały się z koka na głowie. – mam siedemnaście lat, patafianie.

- Fran!

Francisco, Calum i Foster szykowali stół, udając, że wcale nie u szczerbili dwóch talerzy, a przy kuchence stała jej mama.

Wyglądała ślicznie jak na to, że przez prawie dziesięć lat życia chodziła w ciąży. Nie była najchudsza, ale mimo paru zmarszczek, braku makijażu, nie wyglądała na czterdzieści jeden lat. Jej rude włosy dalej lśniły się niesamowitym blaskiem, związane w koka na czubku głowy.

Rude uniesieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz