Niewidzialny

4 1 0
                                    

Przemykała niezauważona, między regałami z tomikami poezji. Nikt nie zwracał na nią uwagi, jakby kompletnie nie istniała. Gryzło się to z osobą, którą widział świat w szkole. Stylową, głośną, otoczoną chmarą przyjaciół. Teraz zamiast modnego zestawu w pepitkę i idealnie dobranej torby, przyozdobionej perełkami przez jednego z projektantów z domu mody jej matki, miała na sobie czarne getry, tego samego koloru sweter z miękkiego materiału, przypominającego welur, kaptur starej, znoszonej bluzy, naciągnięty na czoło i wiekowe białe trampki, rozklejające się na czubkach, szurające o sfatygowaną wykładzinę przy każdym jej ruchu.

Nie przyciągała wzroku prawie nikogo. Prawie.

Mijała ostatni regał, kiedy jej bursztynowy wzrok skrzyżował się z zimnymi jak lód tęczówkami.

Obserwował ją. Cały ten czas.

Niewidzialni dla świata byli widzialni dla siebie.

Tylko ona, istniała w szkole, on nigdzie. Tak by się mogło zdawać. Jednak ona znała go. Znała go ze swoich snów. To o nim pisała swoje pokraczne wiersze. Nie wierzyła, że istnieje naprawdę. Miał być tylko stworem jej wyobraźni.

Wychodząc z letargu, pomachała mu, ruszając w stronę wyjścia na ruchliwą ulicę Nowego Jorku, którą okryły już pierwsze jesienne liście.

Miała omamy. Zdecydowanie. Na pewno. Możliwe. Jednak wszystko przestało być możliwe, kiedy poczuła zimną dłoń na swoim nadgarstku. Serce mało nie wyskoczyło jej z piersi na ten niespodziewany gest. Uniosła spuszczoną głowę, znów spotykając się błękitnymi, niczym drobne niezapominajki, oczami.

- Co powiedzą w szkole na to, że ulubienica kradnie poezje i do tego ją czyta? – Głos miał taki jak sobie wyobrażała. Głęboki, a przy tym tak miły dla ucha.

- Nic sobie nie pomyślą, bo nie zrobiła tego ich ulubienica. – Uśmiechnęła się chytrze, chowając książkę do kieszeni.

Nie chciała pokazać, że zdziwiła się istnieniem chłopaka z jej snów. Był identyczny. Czarne kręcone, zwichrzone włosy, oczy tak niebieskie, że prawie białe i blizna biegnąca przez szczękę, aż do obojczyka. Nie mógł być prawdziwy.

- Rozdwojenie jaźni czy choroba dwubiegunowa?

- Nawet nie wiesz co to. – Parsknęła, ruszając między ludźmi, wzdłuż śmierdzącej spalinami ulicy.

- Skąd ta pewność? – Zrównał z nią, zakładając ramiona odziane w skurzaną kurtkę na klatce piersiowej.

- Wyglądasz na takiego. – Zaśmiała się pod nosem na grymas na twarzy chłopaka.

Nie przeszkadzało jej, że był obcy. Lubiła nawiązywać nowe znajomości. Przerażało ją, że to on występował w jej snach.

- Krzywdzące. – Złapał się dramatycznie za serce. – Nie znasz mnie.

-Prawda. – Zachichotała. – Ale zdradziłeś, że znasz mnie ze szkoły. Musisz być jednym z tych pozerów co ma dwójkę przyjaciół i w dupie angażowanie się w życie szkoły. – Wzruszyła ramionami. - Niewidzialny. Jesteś tylko tłem. Jak w filmie. – Mówiąc ostanie zdanie nie wiedziała, ile jest w nim prawdy.

Chłopak zdawał się nie istnieć. Zero znajomych, przyjaciół czy kumpli. Po korytarzach przemykał jak cień, a na lekcjach zaszywał się w kącie, powodując zapomnienie nauczycieli o jego osobie.

- To jak masz na imię niewidzialny? – Zapytała, nie przejmując się dosadnością poprzednich słów. Wolała być szczera. Nauczyło ją to życie w przekłamanych social mediach.

Rude uniesieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz