Tato! A to co? – Rudowłosa pokazała mężczyźnie szklany słoiczek.
- Słoiczek po świeczce. – Zaśmiał się, zabierając córeczce szkło z ręki. Jej entuzjazm na sprzątanie strychu, zaskakiwał bruneta.– Twoja mama była świeczkarą jako nastolatka.
- Kim? – Zmarszczyła brwi, powodując, że jej grzywka wpadła do brązowych oczu. Zajrzała ponownie do kartonu.
- Uwielbiała świeczki. – Wyjaśnił. – To pudło, należało do mamy.
- Mogę je zabrać? – Zapytała, doglądając się kufra w pakunku.
- Jasne. Mama nie powinna mieć nic przeciwko. – Poprawił czarne oprawki na nosie.
- Jaka była mama jak ją poznałeś? – Zapytała dziesięciolatka, po chwili wyciągania przeróżnych szpargałów.
- No cóż...
- Czekaj tato! – Przerwała zdanie swojemu rodzicielowi. – Lawrence! – Zbiegła po schodach na niższą kondygnacje domu. - Chodź szybko! – Jej głos niósł się po całym szeregowcu. - Tata opowie, jak poznali się z mamą!
- Emmeline nie krzycz tak. – Skarcił ja starszy brat.
- Chodź szybko! Tata nam opowie, jak zaczął chodzić z mamą! – Mało sobie zrobiła z uwagi Lauriego.
- Fuj nie chce wiedzieć. – Skrzywił minę dwunastolatek.
- Nie przesadzaj, chodź. – Pociągnęła go w stronę strychu. – Już możemy tato. – Usadowiła się na jednym z kartonów, wraz z baratem.
- No dobrze. – Odłożył przeglądaną książkę. – Za górami, za...
- Tato nie. Opowiedz to normalnie. – Zaoponowała Em.
- No to... Byliśmy nastolatkami...
- Takimi jak Laurie? – Zapytała dziewczynka, znów przerywając.
- Emmeline! Zamknij się. – Warknął na nią brunet.
- Dzieciaki wyrażajcie się. Mogę kontynuować? – Skinęli głowami. - Więc nie. Byliśmy starsi. Mieliśmy osiemnaście lat. Ostatnia klasa w collage przed pójściem na uniwerek. Wasza mama była dość popularna, ale gównie zadawała się z Mirabelle. Ja w tym czasie przyjaźniłem się z Axtonem.
- Mówisz o cioci Mirabelle i wujku Axtonie? – Tym razem pytanie wyszło od chłopca. Siostra spojrzała na niego oskarżycielsko, wyglądając wtedy zupełnie jak kopia matki. Nie zgadzał się jedynie kolor oczu i ułożenie piegów.
- Tak synku, Właśnie o nich. – Zaśmiał się na wspomnienie tej dwójki. – Znaliśmy się od samego początku, gdy tylko zaczęliśmy uczęszczać do szkoły. Jednak z waszą mamą i ciocią Bell wymieniłem może z dwa zdania przez te parę lat.
- Ale tato jak zaczęliście ze sobą chodzić. – Jęknęła ruda, wiercąc się na swoim miejscu.
- Już do tego przechodzę.
Dalej nic? – Zapytała brunetka, zmierzając do szkolnej szafki.
- W końcu napiszę... Przynajmniej mam taką nadzieje. – Westchnęła, wysoka rudowłosa dziewczyna, ubrana w modny zestaw w pepitkę.
- Bycie optymistą w tych czasach to jak wydanie na siebie wyroku, droga Rayo. – Zauważyła, wyciągając kurtkę dżinsową z szafki.
CZYTASZ
Rude uniesienia
Historia CortaKrótkie historie zalegające w mojej głowie (i pliku worda). Niektóre opowiadania są inspirowane filmami, piosenkami czy nawet historią (nie zawsze będąc rzetelnym źródłem). Każdy rozdział można czytać osobno i w różniej kolejności (mimo że czasami u...