!!!Tu z początku uprzedzam że historia jest mocno inspirowana one shotem z tt. Nie jestem pierwotnym twórcą fabuły!!! Mimo wszystko chciałbym się podzielić z wami tą historią.
Pilnuj tych swoich troglodytów, gdzie kładą łapska! – Warknęła, przez co z jej idealnego kucyka uleciały brązowe pasma.
- To ty zdecydowałaś się na spódnice długości palca! Nie możesz winić moich zawodników. – Krzyknął Eriaco w jej stronę.
Chłopak był moim przyjacielem. Królem szkoły. Kapitanem drużyny footballowej. Ideałem większości dziewczyn i kompletnym babiarzem.
Z dziewczyną, z którą się kłócił była Calixte. Moja najbliższa przyjaciółka. Królowa szkoły. Pani kapitan drużyny cheerleaderek. Jedyna czarnoskóra w szkole na naszym roku oraz największa wariatka na świecie.
Ta dwójka, nienawidzi siebie. Tak było od zawsze... Albo od momentu, kiedy nasze mamy poznały nas ze sobą.
Wszystko to bardzo filmowe.
Zapytacie więc czemu całej tej historii nie opowiada wam Cali. Jasne jest, że w końcu będą razem. Wiem o tym. Jednak dochodzę do wniosku, mimo że każdy kocha takie historie, są one oklepane. Więc opowiem wam moją.
Przyjaciółka najbardziej popularnych dzieciaków w szkole. Przewodnicząca samorządu. Księżniczka szkoły. Dziewczyna footballisty.
- A ty co o tym sądzisz Yuna? – Spojrzałam na nią zdziwionym spojrzeniem.
- O czym?
- Znowu nas nie słuchasz. – Wytknął mi chłopak.
- Nie ma żadnych nas! – Pisnęła dziewczyna. – Jesteśmy osobnym bytem!
Tak było zawsze. Jedno złe słowo chłopaka i krzyk Cali. Ale i tak ich uwielbiałam, nawet jeżeli nie mogłam spędzić z nimi jednego wieczoru na oglądaniu filmu razem.
I może by mi się dostało, gdyby nie wybawił mnie z opresji Venezio, mój chłopak.
- Tu jesteś. – Szepnął mi na ucho, oplatając ramionami moja talie. – W sobotę robię imprezę. Wpadniesz?
- Oczywiście. – Odwróciłam się w jego stronę, cmokając go w usta.
*~*~*~*
Głośna muzyka, spocone ciała, swąd papierosów i procentów w powietrzu. To była moja bajka. Uwielbiałam imprezy. Inny sposób spędzenia soboty rzadko wchodził w grę.
Ubrana w skąpą zielona sukienkę, obszytą diamencikami, obserwowałam jak dwójka moich wiecznie kłócących się znajomych, znika na patio obsypane śniegiem.
Kierując się do znalezienia Venezio, zahaczyłam o kuchnie, zgarniając drinka z wódki i soku grejpfrutowego. Wchodząc przez otwarte drzwi jego pokoju, nie spodziewałam się tego co zastane. Może to alkohol w moim krwiobiegu, który dopiero co wypiłam (mało prawdopodobne), a może coś kompletnie innego zaburzył mi możliwość dobrego odbierania sytuacji, ale na łóżku leżał on. Nie sam. Dobitnie badając jego ciało swoimi gładkimi dłońmi, leżała pod nim Calixte, a przy jej boku Eriaco, wymieniając pocałunki z moim chłopakiem. Stanęłam, wytrzeszczając oczy. Nie wiem co zdecydowało, że zaczęłam powoli cofać się. Obróciłam się na pięcie, chcąc stąd jak najszybciej odejść. W momencie, w którym byłam u szczytu schodów, poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie, myśląc, że to którejś z trójki, kiedy moje usta napotkały ciepłe wargi. Po zetknięciu stałam jak posąg, zszokowana z otwartymi oczami.
To był Viggo. Starszy brat Venezio. Ładniejszy z ich dwójki. Ciekawszy. Popularniejszy.
Przymknęłam intuicyjnie oczy, muskając jego policzek moimi rzęsami. Oddałam delikatnie pocałunek. Ciało przeszła ulewa przyjemnych ciarek, spływając w dół mojego organizmu. Świat wokół wrócił do normalnego biegu, kiedy wylądowaliśmy na jego łóżku. Oderwaliśmy się od siebie, ciężko dysząc. Rozchylając powieki ujrzałam jego zielone oczy, lekko ciemniejsze niż naturalnie. Opuchnięte, czerwone wargi, lekko rozchylone, dodawały mu w pewnym sensie uroku, a moje pożądanie jeszcze bardziej wzrastało. Jego dłoń dalej spoczywała na moim policzku, kiedy szepnął:
- Nawet nie wiesz jak dawno chciałem to zrobić.
CZYTASZ
Rude uniesienia
Short StoryKrótkie historie zalegające w mojej głowie (i pliku worda). Niektóre opowiadania są inspirowane filmami, piosenkami czy nawet historią (nie zawsze będąc rzetelnym źródłem). Każdy rozdział można czytać osobno i w różniej kolejności (mimo że czasami u...