Chyba masz problem. – Spuściłam wzrok pomiędzy nas, gdzie wybrzuszenie wbijało się w mój brzuch. Chłopak zaklną pod nosem, spuszczając nieumyślnie swoje dłonie na moje biodra. – Mam cię zasłaniać? – Zapytałam nonszalancko. Nie była to pierwsza taka akcja w ciągu miesiąca.– Choć wątpię – prychnęłam pod nosem - czy to pomoże załagodzić sytuacje. Chcesz iść może do łazienki i zająć się tym? – Przeskoczyłam szybko wzrokiem na jego twarz.
Ten układ z udawaniem związku, miał nam pomóc. Mi dopiec byłemu, mu zagwarantować chwile sławy by dostać się do drużyny koszykarskiej w naszej szkole. Tylko w planie nie było mowy o zakończeniu klasy, jednym balu, całych wakacjach, dziewięćdziesięciu dwóch imprezach i moich urodzinach. Całe pieprzone pół roku w udawanym związku.
- Zaraz zaczynają się lekcje. – Szepnął mi do ucha, ocierając nosem o moją szyje. Rozchyliłam lekko wargi na uczucie ciepłego oddechu owiewającego moją skórę.
- Zerwijmy się.
- Nie musisz dwa razy powtarzać. – Pociągnął mnie w stronę wyjścia ze szkoły.
- Fealynn a ty, dokąd? – Zawołała za mną Arivey.
- Zrywamy się. – Mrugnęłam do niej, wskazując na chłopaka.
Była moją przyjaciółka, a mimo to nie wiedziała, że ten związek jest jedynie farsą ciągnącą się, o wiele dłużej niż na początku zakładaliśmy. Wszystko miało się skończyć jeszcze w czerwcu, a mamy początek września.
- Gdzie chcesz iść? – Zapytał brunet, narzucając swoją wiatrówkę na moje ramiona.
- A co z twoim problemem? – Spuściłam wzrok na jego dresy. – Możemy się rozdzielić. – Zaproponowałam rzecz, która na początku mogła nam się wydawać oczywista i taka też była, ale tylko na początku. – Pojedziesz do domu.
- A ty? Przecież twoi rodzice mają dzisiaj wolne.
Szliśmy w kierunku przystanku autobusowego. Delikatny ciepły wiatr owiewał nasze twarze. Przyjemny szum liści docierał nam do uszu, a słodki zapach z pobliskiej cukierni łechtał nasz węch.
- Po szlajam się w tą i we w tą. – Odwróciłam wzrok od jego twarz. Kątem oka widziałam te jego oceniające spojrzenie.
- Nie ma mowy, że się na to zgodzę. – Stanął przed mną, zatrzymując nas na środku chodnika. - Jest wcześnie, a do końca szkoły zostało osiem godzin. Możemy posiedzieć u mnie.
- Nie chce być przy tym jak będziesz załatwiał swoje sprawy. – Zacisnęłam wargi w cienką kreskę.
- Feay nie zaczynaj. – Przetarł dłonią twarz, kiedy chichotałam pod nosem. – To był tylko jeden raz.
- O jedno wtargnięcie do pokoju bez pukania za dużo. Ale to twoja wina, ty mi dałeś klucze. – Klepnęłam go w ramie. – A jeżeli dalej chcesz gdzieś jechać to może nad morze?
- Czym?
- Pociągiem.
- Godzinę drogi?
- Jak chcesz. – Wzruszyłam ramionami. – Pojadę sama, a ty zajmij się sobą w domu.
- Nie ma mowy, że pojedziesz sama.
- Bo?
- Bo zerwaliśmy się razem. – Uśmiechnęłam się szeroko, ciągnąc go w stronę autobusu.
W ostatniej chwili wbiegliśmy do tłocznego pojazdu.
- Chodź. – Nikos przeciągnął mnie przez ludzi torując drogę. Nie zdążyłam nic powiedzieć, kiedy chłopak usiadł na wolnym miejscu, wciągając mnie sobie na kolana.
Oparłam głowę w zagłębieniu jego szyi, zaciągając się jego zapachem. Świeżą wonią grzanek, które jadł codziennie na śniadanie.
Tych dwóch rzeczy – siedzenia mu na kolanach i zapachu – będzie mi brakować najbardziej po zakończeniu naszego układu.
- A musimy go kończyć? – Szepnął mi na ucho.
Czy ja to powiedziałam na głos?!
*~*~*~*
Położyłam głowę na jego piersi.
- Może się zerwiemy? – Uniosłam spojrzenie na jego szare tęczówki, marszcząc brwi. Uśmiechał się do mnie nonszalancko.
- Z własnego wesela? – Prychnęłam, starając się utrzymać odpowiednie tępo do pierwszego tańca. – Nie znudziło ci się po pięciu latach? – Uniosłam jedną brew.
- Z tobą i za pięćdziesiąt lat mi się to nie znudzi. – Szepnął, wyparowując jakąkolwiek przestrzeń między nami. Jego ciepłe wargi zetknęły się z moimi, muskając je lekko. Najdelikatniejsze dotknięcie jakie doświadczyłam w życiu. Smakował winogronami, które wrzucał w siebie w drogę na sale weselną. Jego dłonie zacisnęły się mocnej na moich biodrach, ja swoje umiejscowiłam w jego brązowych lokach. Kiedy po chwili oderwaliśmy się od siebie, wydusiłam:
- Pognieciesz mi sukienkę.
- To nie ważne, kiedy będę ją z ciebie zrywał wieczorem.
CZYTASZ
Rude uniesienia
Short StoryKrótkie historie zalegające w mojej głowie (i pliku worda). Niektóre opowiadania są inspirowane filmami, piosenkami czy nawet historią (nie zawsze będąc rzetelnym źródłem). Każdy rozdział można czytać osobno i w różniej kolejności (mimo że czasami u...